Kiedy przeglądamy jakiekolwiek media społecznościowe niemal z każdej strony spoglądają na nas uśmiechnięte twarze naszych bliższych i dalszych znajomych, członków rodzin, dorosłych i dzieci. Od czasu do czasu przemknie nam gdzieś jakaś smutna twarz, ale w natłoku uśmiechów i sukcesów czasem możemy zapomnieć, że przecież każda z tych osób jest tylko człowiekiem i tak samo jak przeżywa sukcesy, tak również przeżywa swoje smutki, tylko tym się zwyczajnie nie chwali…
Oficjalnie, bardzo często deklarujemy swoją gotowość do niesienia pomocy, do wsparcia drugiego człowieka w cięższych chwilach i robimy to najlepiej jak tylko potrafimy kiedy przychodzi taka potrzeba. Czy jednak zawsze starcza nam cierpliwości, aby wytrzymać narzekanie, rozpacz, smutek drugiego człowieka? A czy coś się zmienia kiedy tym drugim człowiekiem jest dziecko? Bardzo mocno rzucił mi się w oczy fakt jak ciężkim doświadczeniem dla wielu dorosłych ludzi jest płacz dziecka. Kiedy maluch zaczyna płakać można zaobserwować kilka możliwych reakcji:
Trywializowanie/ łagodzenie
„Przecież nic się wielkiego nie stało”. Dorosły chce pokazać dziecku, że z małymi problemami można sobie poradzić i nie trzeba wielkich lamentów, a tymczasem dziecko dostaje informację, że jego uczucia są mało ważne, że źle czuje.
Zmiana tematu
„A zobacz jaki tu wesoły piesek biegnie…”. Dorosły stara się odwrócić uwagę dziecka od tego, co się stało, a dziecko dostaje informację, że ten przykładowy „wesoły piesek” jest ważniejszy od niego.
Nakazy
„Natychmiast przestań się mazać”, „Nie płacz!” Gdyby to było takie proste… A czy rzeczywiście jesteśmy w stanie przestać płakać, smucić się, cierpieć, bać się tylko dlatego, że ktoś tak sobie życzy? – Ja jeszcze się z tym nie spotkałam.
Odwołanie się do płci
„Bądź mężczyzną i przestań płakać”, „Mażesz się jak baba”. Nadal się z tym spotykam, jakby mężczyźni, czy chłopcy nie byli ludźmi, lub też byli jakimś super gatunkiem, który ma zdolność nie odczuwania emocji. W niedługim czasie chłopiec, który słucha takich rzeczy, zaczyna swe uczucia i łzy ukrywać, aby nie narażać się na drwiny i dalsze komentarze. W dłuższej perspektywie natomiast takie skrywane emocje zaczynają być jak śmieci wrzucane regularnie pod dywan. W pewnym momencie dywan zaczyna się unosić, a to, co pod nim wypada w zupełnie niekontrolowany sposób (np. zmieniając się w agresję).
„Prośby” z zewnątrz do rodziców
„Proszę uciszyć to dziecko”. Czy niektórzy naprawdę spodziewają się, że mama, lub tata posiadają jakąś magiczną różdżkę, albo przycisk włącz/wyłącz, jak w zabawce dzięki której można natychmiast zareagować? Czy ktoś świadomie chciałby kiedykolwiek włączyć płacz dziecka?
Można powiedzieć, że rodzice i ogólnie mówiąc dorośli bardzo często boją się płaczu dziecka i mimo, że jest to jedna z najpowszechniejszych i najbardziej naturalnych naszych reakcji, to wobec niej czujemy się zupełnie bezradni. Nie wiemy co powiedzieć, nie wiemy co zrobić i najczęściej sięgamy po środki, które mają zadziałać jak tabletka – natychmiast, a przynajmniej jak najszybciej.
Nie jest to jednak takie proste, gdyż uczucia, emocje rządzą się zupełnie innymi prawami niż nasze ciała fizyczne. Aby poradzić sobie z emocjami, przede wszystkim potrzebny jest czas i akceptacja. Dopiero kiedy zaakceptujemy, że teraz jest właśnie tak, możemy przestać walczyć z „objawami” i zacząć szukać sposobu, aby tą trudną sytuację zmienić.
Dopiero kiedy zauważymy i zaakceptujemy nasze dziecko takim jakie jest, kiedy zauważymy i zaakceptujemy jego emocje, potrzeby, otwiera się przed nami szansa, aby na nie odpowiedzieć. Dopiero wtedy zamiast karcić, nakazywać, drwić, zmieniać temat, itd. możemy dziecko przytulić, zauważyć jego sytuację (np. „Przewróciłeś się i starłeś kolano, to może rzeczywiście boleć”), a jeżeli nawet nie wiemy co zrobić, to zawsze możemy zapytać : „Czego potrzebujesz?”.
Apeluję więc dziś do Was Rodzice, abyście odnajdywali w sobie zrozumienie, miłość i akceptację dla Waszych dzieci i do ich emocji, bo tylko w ten sposób jesteście w stanie pomóc i dziecku i sobie kiedy przeżywacie trudne chwile. Walka z emocjami może przynieść sukces jedynie na krótką metę, w dłuższej perspektywie jedyną słuszną drogą jest przekazanie dziecku umiejętności radzenia sobie z emocjami.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
fot.AdinaVoicu/Pixabay.com
Reklama