Każdy jeden weekend jest ściśle zaplanowany, pełen atrakcji zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci. W nowym roku szkolnym wszystko jest poukładane, czas wypełniony pracą u rodziców, a szkołą i zajęciami dodatkowymi u dzieci. Nie znamy jednak dnia ani godziny, kiedy nasza pociecha podskoczy nagle z okrzykiem: „Mamo, nudzi mi się!” Bladość i słabość może nas wtedy ogarnąć, bo przecież jak to się stało, gdzie zawiniliśmy, jak sobie z tym poradzić i co jeszcze można wymyślić?
Stare pomysły wypaliły się lub zawiodły, brakuje konkretnego pomysłu, który byłby atrakcyjny dla wszystkich, lub przynajmniej dla większości, dziecko ciśnie, a Ty przecież chcesz jak najlepiej, więc gorączkowo szukasz rozwiązania, bo przecież musi jakieś być, a często im bardziej szukasz, tym ciężej coś wymyślić. Dziecko zaczyna coraz bardziej się niecierpliwić, bo takie sytuacje wcześniej się nie zdarzały, aż w końcu wpada w złość, a Ty łapiesz się obojętnie czego, choć najczęściej telefonu, tabletu lub telewizora, aby uspokoić sytuację. Nuda to sygnał, że warto byłoby coś zmienić, ale czy taka ucieczka w elektronikę jest rzeczywiście dobrym rozwiązaniem? Raczej nie, więc proponuję Ci dziś spojrzenie na nudę z nieco innej strony, bo być może właśnie to okaże się skutecznym antidotum.
Bardzo lubię patrzeć na dzieci w piaskownicy, na plaży czy też w innych miejscach, gdzie czynności nie są z góry zaplanowane, gdzie rodzice biorą sobie odrobinę „wolnego”, a ich pociechy mogą bawić się bez określonego scenariusza z innymi. Czy zauważyłeś Drogi Rodzicu, że dzieci w takich warunkach znacznie łatwiej nawiązują znajomości i relacje z innymi, nawet kiedy z natury są dość nieśmiałe? Czy zauważyłeś, że czasami taka zabawa potrafi pochłonąć je bez reszty, a co więcej, dość często efektem takich działań są naprawdę ciekawe rzeczy?
Kiedyś znajomi poprosili mnie, abym została przez chwilę z ich córeczką. Byłyśmy razem około czterdziestu pięciu minut, które dziewczynka spędziła na kolorowaniu obrazka. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, bo choć niejednokrotnie widziałam w przedszkolu dzieci skupione na rysunku, to nigdy przez tak długi czas. Moje dzieci natomiast, nigdy przy żadnej kolorowance nie wytrzymały dłużej niż dziesięć minut, choć wiem, że czasami nachodzi ich ochota na prace plastyczne. Od czasu do czasu słyszę więc od mojej córki: „Mamo, pomalujemy razem?”, bo to właśnie pędzel, farby i nieograniczona wyobraźnia ją pociągają. Mój syn z kolei, kiedyś w natchnieniu stworzył rysunek z trzydziestu posklejanych ze sobą kartek papieru. Przypuszczam jednak, że żadne z „dzieł” moich dzieci nie miałoby szansy powstać, gdyby nie nuda właśnie, bo na co dzień interesują je zupełnie inne rzeczy, a tutaj uruchomiły swą kreatywność.
Nuda oczywiście dotyka nie tylko naszych dzieci, ale również nas, dorosłych. Być może zauważyłeś Drogi Rodzicu, że kiedy wykonujemy monotonne i powtarzalne czynności, nasz umysł zaczyna gdzieś odpływać, wyobrażać sobie różne bardziej czy mniej możliwe sytuacje, planować. Z naszymi dziećmi jest dokładnie tak samo. Kiedy się nudzą, zaczynają marzyć, a kiedy już sobie coś wymarzą, to budzi się w nich głód zrobienia czegoś i jest szansa, że zaczną te marzenia również realizować, a wtedy… kto to wie, co się może wydarzyć.
Nuda jest trochę, jak czysta kartka papieru, która trochę nas przeraża, wymagając większego zaangażowania, często zajrzenia w głąb siebie i sprawdzenia, co też się ukrywa na dnie mojego serca. Nuda nie daje gotowego wzoru działania, nie ogranicza nas w żaden sposób. Kiedy tak na to spojrzymy, być może okaże się, że nuda wcale nie jest taka zła, bo daje szansę przede wszystkim poznania siebie, swoich emocji, pragnień, potrzeb, tego co sprawia nam przyjemność i tego, co niekoniecznie lubimy. Warto jednak pamiętać, że kiedy jest jej za dużo, może nas przytłoczyć wielkością swych wymagań. Czasami potrzebujemy gotowego schematu, wzoru działania, konturu, który możemy wypełnić tak, jak tylko chcemy.
Wszystko, czym obdarzyła nas natura ma swój sens, więc zamiast obawiać się czegoś, uciekać czy też próbować zagłuszyć, warto zwyczajnie to zaakceptować, przyjąć z ciekawością i zobaczyć, co ciekawego może z tego wyniknąć.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
fot.Fabiana Ponzi/Depositphotos.com
Reklama