W nieujawnionej dotychczas misji USA w 2017 r. ewakuowały z Rosji jednego ze swoich agentów - informuje we wtorek dziennik "New York Times". Według CNN powodem była obawa o bezpieczeństwo jednego z najważniejszych źródeł CIA, mającego dostęp do najwyższych szczebli Kremla.
O sprawie jako pierwsza poinformowała w poniedziałek CNN. Telewizja ta oraz "NYT" powołały się na zastrzegające anonimowość źródła bliskie sprawy - obecnych i byłych urzędników oraz dawnych pracowników wywiadu.
Jak pisze "NYT", CIA tego "urzędnika średniego szczebla" zwerbowała i starannie wyszkoliła "dekady temu"; następnie "szybko zaczął się on piąć po szczeblach kariery" w rosyjskich władzach. Ostatecznie "wieloletnie źródło znalazło się na wpływowym stanowisku z dostępem do najwyższych szczebli Kremla" - czytamy w nowojorskim dzienniku.
Gdy Amerykanie - pisze gazeta - zaczęli orientować się, że Rosjanie usiłowali sabotować wybory prezydenckie w 2016 roku, "informator stał się jednym z najważniejszych i ściśle chronionych aktywów CIA". "Ale gdy służby wywiadowcze ujawniły wagę rosyjskiej ingerencji w wybory, podając nietypowe szczegóły", sprawą zaczęły zajmować się media" - czytamy w "NYT".
Według dziennika CIA z obawy o bezpieczeństwo swojego agenta pod koniec 2016 roku - jeszcze za administracji Baracka Obamy - zaoferowała mu ewakuację z Rosji, jednak początkowo informator odmówił wyjazdu ze względów rodzinnych, co "wywołało konsternację w siedzibie CIA" i wątpliwości co do wiarygodności agenta. Pojawiły się także obawy, czy źródło nie pracuje jako podwójny agent. Kilka miesięcy później, po kolejnych publikacjach medialnych, agencja ponownie zaproponowała informatorowi wycofanie z Rosji, na co ten wówczas przystał - pisze "NYT". Gazeta podkreśla, że był to "koniec kariery jednego z najważniejszych źródeł CIA".
Nowojorski dziennik zaznacza, że jego rozmówcy nie ujawnili tożsamości agenta ani nowego miejsca pobytu, podkreślając, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. Tajne są również szczegóły samej akcji jego wycofywania.
Jak zauważa "NYT" moskiewski informator "odegrał kluczową rolę" w ostatecznych wnioskach amerykańskiego wywiadu na temat ingerencji Rosji w wybory w USA: "że zaplanował i zlecił ją sam prezydent Władimir Putin". Według cytowanych przez "NYT" źródeł bliskich sprawy agent był "poza najbliższym kręgiem współpracowników Putina, ale regularnie go widywał i miał dostęp do procesu podejmowania decyzji na wysokich szczeblach Kremla".
Również źródła CNN podały, że amerykański agent znajdował się "wysoko w rosyjskiej infrastrukturze bezpieczeństwa", "miał dostęp do Putina i był nawet w stanie przekazać zdjęcia dokumentów leżących na biurku rosyjskiego przywódcy". Według CNN tajne informacje miał przekazywać przez ponad dekadę.
Zdaniem rozmówcy CNN do wycofania informatora doszło "częściowo z powodu obaw", że prezydent USA Donald Trump i jego administracja "wielokrotnie niewłaściwie obchodzili się z tajnymi informacjami wywiadowczymi i mogli przyczynić się do zdemaskowania" szpiega. Jednak byli pracownicy wywiadu, z którymi rozmawiali dziennikarze "NYT", podkreślają, że nieznane są żadne dowody, by Trump bezpośrednio zagroził bezpieczeństwu informatora. Źródła we władzach podkreślają, że bodźcem do wycofania agenta było jedynie zainteresowanie mediów.
Zarówno CNN, jak i "NYT" zauważają, że decyzja o wycofaniu agenta sporo kosztowała USA. Według gazety CIA trudniej jest teraz orientować się, co dzieje się na najwyższych szczeblach Kremla. Z kolei CNN podkreśla, że ewakuacja agenta "pozostawiła USA bez jednego z kluczowych źródeł na temat działań Kremla i planów czy przemyśleń rosyjskiego prezydenta, w czasie gdy napięcie między dwoma krajami rośnie". (PAP)
fot.DENNIS BRACK/POOL/EPA/REX/Shutterstock
Reklama