Aresztowano pijaną stewardessę, która obsługiwała lot z Chicago do Indiany. Kobieta była tak pijana, że po wylądowaniu samolotu nie potrafiła powiedzieć, gdzie jest. Grozi jej do trzech miesięcy więzienia.
Pijaną stewardessę, 49-letnią Julianne March, aresztowano 2 sierpnia na lotnisku w South Bend w stanie Indiana, po tym jak lokalna policja otrzymała zgłoszenie, że na pokładzie samolotu lecącego z Chicago jest stewardessa, która albo jest pijana, albo w stanie po zażyciu leków.
Kobieta została przewieziona do aresztu. Oficerom wyznała, że rano przed pójściem do pracy wypiła dwie setki wódki. Badanie alkomatem wykazało później u niej 2,04 promila alkoholu we krwi.
Według pasażerów, stewardessa bełkotała i nie potrafiła dokończyć zapowiedzi pokładowej, obijała się o pasażerów, wszystko upuszczała, aż wreszcie zemdlała na siedzeniu z przodu samolotu. Na pokładzie samolotu było 50 pasażerów. Niektórzy wyznali, że obawiali się o swoje życie, zwłaszcza, że March była jedyną stewardessą podczas krótkiego lotu z Chicago do Indiany.
Kobieta została oskarżona o bycie w stanie nietrzeźwym w miejscu publicznym, co stanowi wykroczenie. Według prokuratury, grozi jej do 3 miesięcy więzienia. Stewardessę zwolniono z aresztu za poręczeniem osobistym. Do sądu ma wrócić 29 sierpnia. Musiała też pożegnać się z pracą w liniach lotniczych.
(jm)
Reklama