Joe Biden i Kamala Harris zdominowali środową debatę pretendentów do nominacji Partii Demokratycznej na jej kandydata na prezydenta USA. Ponownie doszło między nimi do starcia zapoczątkowanego kwestią dowożenia uczniów do szkół autobusami.
Spór między dwojgiem Demokratów w Detroit miał tym razem inny przebieg niż w poprzedniej debacie, kiedy były wiceprezydent pozostawał w defensywie. Tym razem przeszedł do ataku, przypominając, że w czasie, gdy Harris była przez osiem lat prokuratorem stanu Kalifornia, nic nie zdziałała w sprawie dwóch poddanych największej segregacji dystryktów szkolnych w całym kraju. Zarzucił jej, że nie zapobiegła nadużyciom tamtejszej policji.
W sukurs Bidenowi przyszła członki Izby Reprezentantów z Hawajów Tulsi Gabbard. Wskazała m.in., że Harris, która obecnie jest senatorem z Kalifornii, jako prokurator blokowała dowody świadczące o tym, że niewinny człowiek siedział w celi śmierci aż do momentu, kiedy sąd zmusił ją do ich ujawnienia.
Jak twierdziła Gabbard, Harris uwięziła 1500 ludzi za naruszenie przepisów w sprawie marihuany i śmiała się pytana, czy kiedykolwiek paliła marihuanę.
Harris odpierała zarzuty Bidena. Mówiła, że kiedy był w Senacie sprzeciwiał się dowożeniu uczniów do szkół autobusami (ang. busing), co miało zlikwidować segregację w szkołach publicznych i je zintegrować. "Powiedzmy to jasno, gdyby ta segregacja została, nie byłabym senatorem Stanów Zjednoczonych, senator z New Jersey Cory Booker nie byłby senatorem Stanów Zjednoczonych, a Barack Obama nie mógłby go (Bidena) mianować na stanowisko, które pełnił. Toteż w tej sprawie nie moglibyśmy być bardziej oddaleni" – argumentowała.
Harris zapewniała, że jest dumna ze swych osiągnięć jako prokurator, a na dowód podała wyróżnienie kalifornijskiego resortu sprawiedliwości. Wskazała też na swe zasługi dla reformy systemu sprawiedliwości.
Według opublikowanych po debacie przez CNN danych najwięcej czasu na swe wystąpienia otrzymał Biden. Przemawiał on przez 21 minut, podczas gdy Harris - 17 minut, Booker - niecałe 13, a najkrócej - nieco ponad 8 minut - biznesman Andrew Yang.
Były wiceprezydent odpierał płynące ze wszystkich niemal stron ataki. Bronił swego planu w sprawie ubezpieczeń zdrowotnych, który zakłada jednoczesne istnienie Medicare for All - ubezpieczenia publicznego Medicare, z którego obecnie korzystają emeryci, a Demokraci pragną go rozszerzyć na wszystkich obywateli - jak też istnienie prywatnych placówek służby zdrowia.
Biden zapowiedział kontrolę cen lekarstw. Skrytykował plan Harris, podkreślając, że jego wdrażanie ma trwać dekadę, czyli tyle, że gdyby został on wprowadzony w życie, Harris, w razie wygranej, nie byłaby już prezydentem.
Według Harris jej plan Medicare for All będzie dostępny dla wszystkich, a projekt Bidena zostawi 10 mln osób bez dostępu do opieki zdrowotnej.
Rozbieżności między Demokratami dało się zauważyć także w sprawie systemu sprawiedliwości. Brooker zarzucał Bidenowi, że doprowadził do wielu problemów, w tym ostrych kar za przestępstwa narkotykowe.
Były wiceprezydent przypomniał, że wraz z prezydentem Obamą zredukowali liczbę osadzonych w więzieniach o 48 tys. ludzi. Opowiadał o swoich planach reformy zakładającej, że ktoś oskarżony o przestępstwo związane z narkotykami powinien zostać poddany rehabilitacji, a nie iść do więzienia, by uczyć się, jak być lepszym przestępcą. "Mówimy o rzeczach, które wydarzyły się wiele lat temu. Nagle, a jest to dla mnie zdumiewające, twierdzi się, jaki jestem okropny w tych sprawach. Barak Obama wiedział dokładnie, kim byłem. Miał 10 prawników, którzy sprawdzali moją przeszłość (...) i wybrał mnie, mówiąc, że podjął najlepszą decyzję" – akcentował były wiceprezydent.
W odniesieniu do kwestii imigracji, Bidenowi przypominano, że administracja Obamy zarządziła masowe deportacje nielegalnych przybyszów. Były wiceprezydent argumentował, że ci, którzy nielegalnie przekroczyli granice, z wyjątkiem ubiegających się o azyl, powinni opuścić USA. Motywował swój pogląd tym, że wielu ludzi czeka latami w kolejce, by w sposób zgodny z prawem przybyć do Ameryki.
Harris stwierdziła, że nie można imigrantów traktować jako kryminalistów. W ich obronie zdecydowanie stanął też burmistrz Nowego Jorku Bill de Blassio. "Tu jest 11 mln imigrantów i każdy w teorii złamał prawo, ale są częścią naszej społeczności, gospodarki. Są naszymi sąsiadami. Dlaczego dyskutujemy na jednym poziomie, czy ma być kara cywilna czy kodeksowa, jeśli to jest amerykańska rzeczywistość. To, co potrzebujemy, to gruntowna reforma imigracyjna dla wszystkich, by to naprawić" – postulował burmistrz.
Mniejsze podziały zarysowały się w sprawie zmian klimatycznych. Natomiast demokraci zgodnie krytykowali prezydenta Donalda Trumpa za jego politykę.
Zdaniem Harris nie rozumie on, co to jest nauka. Senator z Nowego Jorku nazwała zmiany klimatyczne największym zagrożeniem dla człowieka i wzywała do wprowadzenia stabilnego planu. Biden powiedział, że jego plan przewiduję podjęcie natychmiastowej akcji: zainwestowanie 400 mld USD w badania, co stworzyłoby 10 mln miejsc pracy.
Niewiele uwagi poświęcono problematyce zagranicznej. Biden, pytany, dlaczego jako senator głosował za wojną w Iraku, odparł, że popełnił błąd, wierząc argumentacji prezydenta George W. Busha, który uzasadniał to koniecznością wysłania inspektorów ONZ w celu sprawdzenia, czy produkuje się tam broń atomową. Biden zaznaczył, że później stanowczo sprzeciwiał się wojnie.
W debacie najliczniej reprezentowane było Wschodnie Wybrzeże z Kirsten Gillibrand, de Blasio i Yangiem z Nowego Jorku oraz z Bookerem z New Jersey.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Na zdjęciu: Kamala Harris, Joe Biden fot.ETIENNE LAURENT/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama