Przeciwnicy polityki imigracyjnej administracji prezydenta Donalda Trumpa demonstrowali przed hotelem Marriot w chicagowskim South Loop, gdzie 23 lipca rozpoczęła się dwudniowa konferencja zorganizowana przez federalne służby celne i ochrony granic, CBP.
Dwudniowa konferencja U.S. Customs and Border Protection (CBP) zaczęła się rano we wtorek 23 lipca. Wzięli w niej udział przedstawiciele CBP i firm wykonujących zlecenia usługowe i handlowe dla tej agencji federalnej. Niektórzy przedsiębiorcy uczestniczący w konferencji wyrazili zdziwienie i zaszokowanie obecnością demonstrantów, bo – jak stwierdzili – ich działalność biznesowa nie ma nic wspólnego z aktualną polityką imigracyjną kraju. Innego zdania byli manifestanci, którzy uważają, że firmy ciągną zyski finansowe z polityki imigracyjnej administracji prezydenta Donalda Trumpa i przyczyniają się do jej umocnienia.
Demonstranci wyrazili też oburzenie w związku z najnowszą zmianą w procedurach deportacyjnych, wprowadzoną przez administrację prezydenta Trumpa, w myśl której funkcjonariusz imigracyjny, zatrzymujący nieudokumentowanego imigranta na granicy z Meksykiem, może sam dokonać deportacji i nie musi kierować sprawy do sądu imigracyjnego.
Burmistrz Lori Lightfoot oświadczyła, że próbowała bezskutecznie spowodować odwołanie konferencji, ale zarząd hotelu Marriot zignorował jej apele. Ostatecznie zrezygnowała z tych zabiegów i stwierdziła, że miasto dołoży starań, aby protesty miały pokojowy przebieg i policja zapewniła odpowiednią ochronę zarówno uczestnikom protestów jak i konferencji CBP. Lightfoot przypomniała, że zgodnie z jej wcześniejszymi zapowiedziami władze miasta nie współpracują z władzami imigracyjnymi i odcięły je od bazy danych policji chicagowskiej.
(ao)
fot.David Maung/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama