– Mamo, nie chcę iść dziś do sali, nie lubię chodzić do przedszkola – powiedziała moja córka rano w przedszkolu.
– Co się dzieje? W czym problem? – zapytałam wiedząc, że zwykle ogromnie się cieszy, że jest w przedszkolu, a ja niemal codziennie odbieram ją za wcześnie.
– Ja lubię być w domu, w pokoju i bawić się z moim bratem – odpowiedziała.
– Hmm, czy dobrze rozumiem, że stęskniłaś się za Krzysiem i chciałabyś dziś dłużej się z nim pobawić? (Krzysia nie było przez 3 dni w domu).
– Tak, chcę wrócić do domu i bawić się z Krzysiem teraz… no może po wyciszeniu, albo po angielskim…
– A może odbiorę Cię po pierwszym podwieczorku, to zdążysz pobawić się z dziećmi, być na zajęciach i będziesz najedzona? Co Ty na to? – zaproponowałam.
– Dobrze! – odkrzyknęła, biegnąc do sali.
To jedna z moich rozmów z córką. Przytoczyłam ją tu, aby pokazać Ci Drogi Rodzicu, że zarówno my, jak i dzieci nie zawsze mówimy wprost o co nam chodzi. Czasami wydaje nam się coś tak oczywiste, że nawet nie warto wspominać, czasem chcemy żeby druga strona się „domyśliła”, innym razem nie potrafimy wystarczająco jasno wytłumaczyć czego potrzebujemy, a jeszcze kiedy indziej sami nie uświadamiamy sobie do końca, o co tak naprawdę nam chodzi. Niezależnie jednak od przyczyn, komunikacja często sprawia kłopoty i czasami aż sama się dziwię, że mimo wszystko jesteśmy w stanie dojść do porozumienia.
Lekarstwem na taki stan rzeczy dla wielu ludzi staje się ucieczka, choć zwykle nie taka fizyczna i na własnych nogach, ale bardziej psychiczna – w kierunku swojego telefonu, tabletu czy komputera. Skupiamy swoją uwagę na wirtualnym świecie i zamykamy na bodźce zewnętrzne zarówno swój umysł, jak i ciało. W takich warunkach, kiedy nawet nasza postawa wyraża stan zagrożenia, niezwykle trudno o pozytywne nastawienie do świata i o skuteczną komunikację.
Ja jestem wielką zwolenniczką hasła „Trening czyni Mistrza”, wierzę w to, że nawet największy talent trzeba wzmocnić treningiem, aby mógł on rozkwitnąć w pełnej okazałości. Oczywiście jest tutaj też pewien haczyk, a mianowicie warto zwrócić uwagę na trenera i rodzaj tego treningu. Z komunikacją jest o tyle trudno, że rzadko kiedy uczymy się jej od „profesjonalistów”, a najczęściej jest ona sumą wielu różnych sposobów, z którymi zetknęliśmy się w trakcie naszego życia, ze szczególnym wskazaniem na rodziców i inne ważne dla nas osoby. Kiedy więc rodzic połączy to z wiecznym pośpiechem, bo wszystko jest na wczoraj, stresem, który przeżywa każdego dnia i przeróżnymi wybrykami pociech, to w efekcie nasze dzieci słyszą najczęściej uwagi, obwinianie i nic nie wnoszące komentarze. „Tylko chodzę i po wszystkich sprzątam”, „Bozia rączek nie dała?”, „Nie zamierzam chodzić z tobą później po lekarzach”, „Niech tylko tata wróci do domu”, „Pieniądze nie rosną na drzewie”, „Zacznij myśleć” – znacie to? Niestety, taki trening może nie przynieść zadowalających efektów.
To na czym warto się skupić, to przede wszystkim szacunek do drugiej osoby, bo żadne dziecko nie rodzi się z przekonaniem, że na przykład człowiek o innym kolorze skóry może być gorszy. Każdy z nas jest równy, każdy z nas jest człowiekiem, niezależnie od tego ile ma lat, jaki ma kolor skóry, jakiej jest płci, czy orientacji. Jest to podstawowe założenie zarówno komunikacji asertywnej, jak i Porozumienia Bez Przemocy, o którym pisałam w poprzednim artykule, więc nie będę się powtarzać. Warto również wspomnieć o trzech sitach Sokratesa, przez które filozof radził przesiewać swoje słowa, a mianowicie: sito prawdy (niech to, co mówimy będzie zgodne z rzeczywistością), sito dobra (aby nie urazić drugiej strony oskarżeniami, pomówieniami) i sito pożyteczności (aby słowa, które wypowiadamy służyły czemuś). Słowa mają wielką moc i potrafią mocno ranić, więc przesiewajmy to, co mówimy do naszych dzieci przez sita prawdy, dobra i pożyteczności.
Na koniec chcę Cię Drogi Rodzicu zachęcić do jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie pogawędek. Ta z pozoru błaha rozrywka bardziej kojarzy nam się z sąsiadami czy znajomymi, tymczasem warto wprowadzić ją również w domu. Kiedy nasze rozmowy z dziećmi są najczęściej poważne lub zupełnie nie wiemy jak dowiedzieć się, co słychać u naszej pociechy, to właśnie pogawędka może okazać się tu idealnym rozwiązaniem. Takie domowe pogaduchy z rodzicem, mogą stać się również świetnym treningiem dla dziecka jeśli chodzi o nawiązywanie nowych relacji. Człowiek jest bowiem zwierzęciem stadnym i potrzebuje kontaktu z innymi, a pogawędka jest jednym ze sposobów na pokazanie drugiej osobie, że się ją zauważa, że się jest obok i że się nią interesujemy.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
fot.Bob_Dmyt/Pixabay.com
Reklama