„Szturm na Strefę 51” to internetowy hit tegorocznego sezonu ogórkowego. Już ponad 1,5 mln osób zadeklarowało chęć grupowego wtargnięcia do supertajnej bazy wojskowej w Nevadzie, gdzie według teorii spiskowych startują i lądują pozaziemskie statki kosmiczne. W przeciwieństwie do zgrywusów z internetu, amerykański rząd podchodzi do UFO śmiertelnie poważnie.
Kiedy 27 czerwca o godzinie drugiej nad ranem 20-letni Matty Roberts z Kalifornii zakładał na Facebooku wydarzenie pt.”Szturm na Strefę 51”, w najśmielszych marzeniach nie przewidywał, że stanie się ono światowym internetowym przebojem. „Zobaczmy tych kosmitów. Wszystkich nas nie powstrzymają.” – głosi opis facebookowego wydarzenia pt. „Szturm na Strefę 51” zaplanowanego na 20 września. Jego organizator, 20-letni Matty Roberts z południowej Kalifornii przyznaje, że to tylko żart, który nieoczekiwanie wymknął się spod kontroli i zaczął żyć własnym życiem. Nie przypuszczał, że w ciągu trzech tygodni do wzięcia udziału w szturmie na Strefę 51 zgłosi się 1,6 mln osób, a akcja stanie się największym internetowym fenomenem tego lata.
Czym jest Strefa 51?
Tę nazwę zna każdy pasjonat teorii spiskowych, szczególnie tych dotyczących kosmitów i niezidentyfikowanych obiektów latających, czyli UFO. To rzeczywiście bardzo tajemnicze miejsce. Strefa 51 to tajna baza wojskowa Amerykańskich Sił Powietrznych (U.S. Air Force), położona na pustynnym odludziu w południowej części stanu Nevada. Wojskowa baza powstała na wniosek CIA w 1955 roku, a do 2001 roku rząd amerykański utrzymywał, że Strefa 51… nie istnieje. CIA oficjalnie potwierdziła jej istnienie dopiero w 2013 roku. Wstęp na teren bazy jest surowo wzbroniony, a złamanie zakazu grozi konfrontacją z uzbrojonymi wojskowymi patrolami. Wszystko, co dzieje się na terenie bazy, ma najwyższą klauzulę tajności, a Strefa 51 jest jednym z najlepiej chronionych miejsc w USA. Nic dziwnego – baza powstała w celu konstruowania i testowania prototypów samolotów wojskowych. Lotom próbnym sprzyja jej położenie przy wyschniętym słonym jeziorze Groom, przez które przechodzi jeden z pasów startowych o długości 9,5 km. W Strefie 51 testowano wiele modeli samolotów wojskowych, m.in. Lockheed U-2, SR-71 Blackbird, B-2 Spirit, F-117 Nighthawk i B-1 Lancer. W czasie trwania zimnej wojny tajny poligon służył też badaniom nad sowieckim uzbrojeniem – testowano tam choćby przejęte przez Amerykanów wojskowe MIGi.
Skąd to UFO?
Przepis na ufologiczną teorię spiskową jest w zasadzie prosty. Wystarczy połączyć ze sobą kilka składników: istnienie super-tajnej wojskowej bazy, zlokalizowanej pośrodku pustyni, światła unoszących się nad poligonem latających maszyn oraz wydarzenie, które od 1947 roku elektryzuje pasjonatów teorii o kosmitach, czyli domniemaną katastrofę pozaziemskiego statku kosmicznego w pobliżu miasteczka Roswell, w stanie Nowy Meksyk. Według autorów teorii spiskowej, z rozbitych latających spodków wydobyto trzy ciała kosmitów, które badano następnie w Strefie 51. Nad tajnym poligonem w Nevadzie wielokrotnie obserwowano dziwne, poruszające się z dużą prędkością świecące obiekty, a na przestrzeni dziesięcioleci pojawiła się grupa osób, które twierdziły, że podczas swojej pracy w Strefie 51 widziały i słyszały w bazie „rzeczy nie z tej ziemi”. Najsłynniejszym z nich jest Bob Lazar, który w 1989 roku w telewizyjnym wywiadzie ujawnił się jako były pracownik Strefy 51. Według Lazara, podającego się za inżyniera i fizyka, w tajnej bazie pracował nad rozwikłaniem działania anty-grawitacyjnego reaktora, będącego jednostką napędową pozaziemskiego statku kosmicznego. Z jego relacji wynika, że w hangarze w Strefie 51 przechowywane było dziewięć latających spodków, a on sam pracował nad rozpracowaniem konstrukcji jednego z nich, a nawet brał udział w próbnych lotach. Krytycy tych rewelacji wielokrotnie podważali tezy Boba Lazara, ale w grudniu ubiegłego roku na platformie Netflix zaprezentowano film dokumentalny pt. „Bob Lazar: Strefa 51 i latające talerze”. Film na nowo rozbudził dyskusję wokół przeznaczenia wojskowego poligonu w Nevadzie, a internetowa akcja „Szturm na Strefę 51” z pewnością jest jego niezamierzonym pokłosiem. Sam Lazar zajął stanowisko wobec planowanego szturmu, pisząc na Instagramie: „Strefa 51 to tajny poligon wojskowy. Nie ma tam kosmitów ani ich technologii. Ostatnim razem, kiedy ktoś próbował wedrzeć się na jego teren, został zastrzelony. Ta akcja to zły pomysł”.
Bieg Naruto
Plan organizatora „Szturmu na Strefę 51” jest prosty. „Spotkajmy się przed centrum turystycznym Strefy 51 i skoordynujmy sposób wejścia. Jeśli zastosujemy bieg Naruto (od imienia super-bohatera z japońskiej kreskówki – red.) nie dogonią nas ich kule. Zobaczmy tych kosmitów!”. Internetowa zachęta wywołała wysyp komentarzy i mniej lub bardziej absurdalnych planów ataku na bazę. Pod jednym z najpopularniejszych widnieje sprostowanie: „P.S. Cześć rządzie USA, to wszystko żart. Nie zamierzamy zrealizować tego planu”.
Mimo to, z powodu masowego zainteresowania planowaną na 20 września akcją rzecznik prasowy Amerykańskich Sił Powietrznych wydał oficjalny komunikat, w którym stanowczo odradza komukolwiek wejście na teren Strefy 51. „Każda próba wtargnięcia na teren Strefy 51 jest nielagalna, ekstremalnie niebezpieczna i stanowczo ją odradzamy” – czytamy w oświadczeniu, zawierającym także informację, że „baza służy do testowania samolotów bojowych i odbywają się w niej loty testowe”. Reakcja wojskowych oficjeli dodatkowo zelektryzowała nastroje w internecie, a zwolennicy ufologicznego spisku zgodnie stwierdzili „że skoro nam grożą, to coś tam musi być”.
Większość internautów deklarujących udział w szturmie na bazę i wydarcia siłą „ukrywanych przez rząd tajemnic o istnieniu kosmitów” zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, że „Szturm na Strefę 51” to żart, farsa i internetowa letnia zgrywa. Choć istnieje realne prawdopodobieństwo, że 20 września w okolicy poligonu rzeczywiście pojawi się spora grupa najbardziej zagorzałych pasjonatów. Pokoje w okolicznych motelach są już zarezerwowane, a browar Bud Light wypuścił specjalną edycję piwa i zaoferował „darmowego Bud Lighta każdemu uwolnionemu ze Strefy 51 kosmicie”.
Twórca wydarzenia zapowiada zorganizowanie w przyszłości festiwalu muzycznego z kosmitami i latającymi spodkami, jako tematami przewodnimi, ale póki co na swojej stronie internetowej stormarea51.us prowadzi sprzedaż kubków do kawy i koszulek z wizerunkami „obcych”. Napis na jednej z nich głosi „Przetrwałem Strefę 51”.
UFO to nie żart
Internetowy żart o przejęciu tajnej bazy lotniczej w Nevadzie to jeden z hitów tego lata, przypominający popularne w sieci wyzwania, których uczestnicy oblewają się wodą z lodem lub zjadają saszetki z płynem do prania. Jednak rząd, Kongres Stanów Zjednoczonych oraz Pentagon zdają się podchodzić do kwestii potencjalnego kontaktu z istotami pozaziemskimi śmiertelnie poważnie. W 2017 roku amerykańska prasa ujawniła, że w 2007 roku Pentagon utworzył tajny wydział zajmujący się badaniem niewyjaśnionych zjawisk, określanych jako UFO. Program badawczy był finansowany z budżetu państwa i kosztował 25 milionów dolarów, a oficjalnie zakończył się w 2012 roku.
W czerwcu bieżącego roku grupa senatorów, w tym wiceprzewodniczący Senackiej Komisji Wywiadowczej, otrzymała tajny raport dotyczący przypadków zaobserwowania niezidentyfikowanych obiektów latających przez pilotów Amerykańskich Sił Powietrznych (U.S. Air Force, USAF) i Marynarki Wojennej (U.S. Navy). W maju do mediów wyciekło nagranie z ekranu radaru wojskowego samolotu, na którym widać obiekt w kształcie dysku poruszający się w sposób zaprzeczający prawom aerodynamiki. Zaledwie miesiąc wcześniej dowództwo U.S. Navy wystosowało do swoich pilotów zalecenie, aby nagrywali w określony sposób napotkane w trakcie lotów niezidentyfikowane obiekty. Wszystkie tego typu przypadki mają być wnikliwie analizowane. Co prawda wojskowi oficjele nie twierdzą, że piloci obserwują w amerykańskiej przestrzeni powietrznej pozaziemskie statki kosmiczne, ale w oświadczeniu czytamy: „W ostatnich latach zaobserwowano wiele niezidentyfikowanych obiektów latających, które bez posiadania odpowiedniej autoryzacji znalazły się w powietrznej strefie militarnej. (…) Tego typu naruszenia przestrzeni powietrznej mogą stanowić zagrożenie dla lotnictwa Amerykańskich Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej. Ze względów bezpieczeństwa dowództwo USAF i Navy traktuje te raporty bardzo poważnie i prowadzi szczegółowe dochodzenie w każdym tego typu przypadku”.
O niedawnych przypadkach zaobserwowania UFO przez pilotów amerykańskich myśliwców poinformowany został także prezydent Donald Trump, ale pytany o szczegóły sprawy odparł lakonicznie, że „nie bardzo wierzy w UFO”, choć zaraz dodał: „Obserwujemy tę sprawę”. Znacznie mniej tajemniczy był wysoko postawiony pracownik Pentagonu Luis Elizondo, który w latach 2007-12 kierował tajnym programem Ministerstwa Obrony, badającym przypadki niezidentyfikowanych obiektów latających. W 2017 roku w wywiadzie udzielonym stacji CNN Elizondo zastrzegł, że nie może wypowiadać się w imieniu rządu USA, ale jego zdaniem istnieją przekonujące dowody na istnienie kosmitów. „Osobiście wierzę, że możemy nie być sami” – powiedział.
Czy 20 września grupa ufologów-amatorów spróbuje wedrzeć się do Strefy 51? Miejmy nadzieję, że dla ich własnego bezpieczeństwa tak się nie stanie. Z drugiej strony popularność „Szturmu na Strefę 51” pokazuje, że przekonanie o istnieniu kosmitów z byłym szefem rządowego programu badań nad UFO dzielą miliony Amerykanów. A pytanie „Czy jesteśmy sami we wszechświecie?” będzie powracało, jak kosmiczny bumerang. Być może w końcu ktoś na nie odpowie.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
fot.Depositphotos.com
Reklama