Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 16:18
Reklama KD Market

Smutny koniec kariery

Jedną z cech charakterystycznych obecnej administracji jest to, że ludzie pracujący dla Trumpa zwykle żegnają się ze swoimi stanowiskami w dość bezceremonialny sposób, a czasami lądują następnie w więzieniu. Inaczej miało być w przypadku Johna Boltona, obecnego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. Jest to człowiek, który od lat widzi rozwiązywanie najważniejszych problemów globalnych na drodze militarnej. Do dziś twierdzi, że inwazja na Irak była jak najbardziej uzasadniona i zakończyła się spektakularnym sukcesem. W przeszłości popierał możliwość „prewencyjnego” zaatakowania Korei Północnej, a jeśli chodzi o Iran, to już przed dziesięcioma laty marzył o zrównaniu tego kraju z ziemią. Biorąc to wszystko pod uwagę, prawdziwym ciosem dla jego całej dotychczasowej kariery musiało być niedawne „spontaniczne” spotkanie Trumpa z Kim Dzong Unem w tzw. strefie neutralnej, oddzielającej od siebie państwa koreańskie. Prezydent wszedł po raz pierwszy w historii na 20 kroków w głąb terytorium Korei Północnej, a następnie odbył godzinną, sielankową pogawędkę z morderczym dyktatorem, z którym nikt inny na świecie, poza Putinem i przywódcą Chin, nie chce w ogóle rozmawiać. Bolton na tę idiotyczną wycieczkę w ogóle nie został zabrany i w tym samym czasie przebywał z jakichś powodów w Mongolii. Został w ten sposób całkowicie zmarginalizowany. Ale to jeszcze nie wszystko. Zaraz po efekciarskim spotkaniu na koreańskiej granicy, z Białego Domu „wyciekła” wieść, iż Trump rozważa możliwość zniesienia niektórych sankcji przeciw komunistycznej Korei w zamian za zamrożenie jej programu zbrojeń nuklearnych. Tym samym porzucony miałby być wymóg całkowitego rozbrojenia atomowego, a Stany Zjednoczone zaakceptowałyby fakt, że Korea Północna jest państwem nuklearnym. Gdyby Bolton usłyszał o takich zamiarach za rządów Obamy, być może eksplodowałby w wyniku nagromadzonej w sobie furii. Jednak tym razem nikt nawet nie pytał go o zdanie, o czym świadczy fakt, że gdy o zamiary Białego Domu indagowali go dziennikarze, z gniewem odparł, że nic nie wie o żadnych zamrożeniach atomowych. Poczciwy Jasiek Bolton, zawsze skory do wymachiwania amerykańską szabelką, ma już tylko jedną, ostatnią szansę na rehabilitację. Może jeszcze namówić Trumpa do wojny z Iranem. Jednak nawet w tym przypadku jego szanse są mierne. Super-konserwatywny komentator Fox News, Tucker Carlson, który niemal codziennie wypowiada astronomiczne głupoty, rzekomo rozmawia regularnie z prezydentem i usiłuje mu tłumaczyć, że jakikolwiek konflikt zbrojny z Iranem to strasznie głupi pomysł. Jednocześnie tenże Carlson nazwał Boltona w jednym ze swoich programów „biurokratyczną glistą” dla której „wojna jest zawsze dobrym biznesem”. W normalnych warunkach słowo doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego winno się liczyć więcej niż opinie telewizyjnego pieniacza. No ale nie żyjemy w normalnych warunkach. Tucker towarzyszył Trumpowi w jego fotogenicznym wypadzie do Korei Północnej, podczas gdy Bolton rozmawiał z Mongołami o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Andrzej Heyduk Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014). Na zdjęciu: Tucker Carlson fot.JUSTIN LANE/EPA-EFE/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama