Wszystko wskazuje na to, że ktoś zapomniał powiedzieć Donaldowi Trumpowi, iż w wyborach prezydenckich w przyszłym roku nie bierze udziału Hillary Clinton. Prezydent oficjalnie rozpoczął swoją kampanię wyborczą na wiecu w Orlando w stanie Floryda, gdzie wygłosił klasyczne, chaotyczne przemówienie, będące głównie długą listą narzekań: na Obamacare, fałszywe media, nielegalnych imigrantów, niesprawiedliwe śledztwo Muellera, itd. Jednak najwięcej miejsca Trump poświęcił Hillary i jej zagubionej poczcie elektronicznej, co sugeruje, iż jest przekonany o tym, że kwestia ta pozostaje nadal najważniejszym problemem spędzającym sen z powiek wyborców.
Jego atak na byłego przeciwnika politycznego, który nie stanie już w szranki wyborcze, mieści się jednak w ogólnym wydźwięku występu Trumpa. W jego oracji nie było absolutnie niczego nowego – przemówienie to mogłoby zostać równie dobrze wygłoszone w 2016 roku, ponieważ brzmiało niemal identycznie. No może nie całkiem, gdyż pojawiły się nowe przechwałki, słabo osadzone w rzeczywistości. Wódz orzekł, że Ameryka posiada dziś najlepszą w całej historii kraju gospodarkę, porównał się z Jerzym Waszyngtonem oraz stwierdził, że jest tak samo prześladowany przez wraże siły (czytaj: demoniczne przymierze wrednych, socjalistycznych dziennikarzy, wspomaganych przez imigrantów, homoseksualistów i rowerzystów), jak niegdyś Abraham Lincoln. Co do tej ostatniej tezy, może należy przypomnieć, że Lincoln został zamordowany, a zatem przynajmniej w tym sensie jego cierpienia przewyższają męki Donalda.
Na wiecu w Orlando pojawiła się jednak jedna elektryzująca nowość. Jak wiadomo, w czasie kampanii w roku 2016 Trump posługiwał się sloganem Make America Great Again (MAGA). Ponieważ jednak wspaniałość Ameryki stała się za rządów Donalda faktem (ma się rozumieć, jego zdaniem), slogan został zmieniony na Keep America Great (KAG). Być może nie jest to zbyt fortunna decyzja, ponieważ skrót hasła jest w odległości tylko jednej samogłoski od słowa keg, czyli beczki piwa, a poza tym brzmi jakoś dziwnie. Jak można się było spodziewać, internauci wymyślili już wiele alternatywnych interpretacji tego skrótu, np. Kill All Girls, Kill All Gays, Keep America Golfing, Keep America Grabbing, Keep America Greedy, Keep America Greasy, etc.
Wszystko to w ostatecznym rozrachunku nie ma większego znaczenia. Ważniejsze jest to, że Trump zdaje się nie mieć żadnego nowego pomysłu na swoją ponowną kampanię wyborczą i porusza się z uporem w dokładnie tej samej tematyce, tak jakby przez ostatnie trzy lata nic się nie zmieniło. Prawda jest jednak taka, że się zmieniło. 29 proc. elektoratu twierdzi dziś, że kraj zmierza w złym kierunku, 45 proc. procent zarzeka się, że nigdy więcej nie zagłosuje na Trumpa, a 60 proc. jest zdania, że domniemany kryzys wzdłuż południowej granicy kraju jest w znacznej mierze zmyślony.
Jednak Trumpa najbardziej winien niepokoić fakt, że ludzie są po prostu zmęczeni chaosem, skandalami, agresywną retoryką oraz niemal codziennymi kłamstwami w obliczu oczywistych i niezaprzeczalnych faktów. Obecna popularność prezydenta wynosi 42 proc. Z badań statystycznych, którym nie da się zaprzeczyć, po 294 dniach rządów wszyscy powojenni prezydenci (Truman, Eisenhower, Kennedy, Johnson, Nixon, Ford, Reagan, Bush H., Clinton, Bush W., Obama) cieszyli się poparciem znacznie powyżej poziomu 50 proc. Jedynym wyjątkiem był Jimmy Carter, który przegrał.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
fot.CRISTOBAL HERRERA/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama