Prezydenci Andrzej Duda i Donald Trump dobili targu. Amerykanie wyślą nad Wisłę dodatkowe tysiąc żołnierzy, przenosząc ich zapewne z Niemiec, gdzie i tak stacjonuje ich obecnie prawie 50 tysięcy. W zamian Polacy kupią od USA 32 nowiutkie myśliwce F-35, po blisko 90 milionów dolarów każdy, czyli w sumie za 2,8 miliarda dol. Wszystkie koszty związane z przeniesieniem amerykańskich wojsk, ich stacjonowaniem, obsługą i infrastrukturą poniesie oczywiście Polska. To jakieś dwa miliardy dolarów. Donald Trump dołożył jeszcze do oferty gaz za osiem miliardów. Że drogo? Bezpieczeństwo jest bezcenne. Ogółem, przez najbliższe siedem lat Polska kupi od Amerykanów uzbrojenie za blisko 49 miliardów dolarów.
To wszystko bardzo pięknie, bo to przecież wstyd, żeby polscy piloci latali na rozklekotanych sowieckich rupieciach. Problem w tym, że tegoroczny, wynoszący w przeliczeniu na dolary 3,3 miliarda dolarów budżet Ministerstwa Obrony Narodowej na modernizację armii, pomnożony przez siedem daje około 24 miliardy dolarów. Jakby nie liczyć, to niespełna połowa tego, co Polska zamierza w USA wydać. Skąd zatem wziąć brakujące pół? Ano, trzeba będzie pożyczyć, a potem oddać z odsetkami.
I w tym miejscu objawia się geniusz. Podwójny, bo i amerykańskiego, jak i polskiego prezydenta. Donald Trump ubił właśnie świetny biznes. To prawdziwy mistrz negocjacji, zorientowany na najdrobniejszy szczegół. Andrzej Duda nie tylko dostał tym razem krzesło, ale specjalnie dla niego nad Białym Domem przeleciały dwa myśliwce F-35. Takie same, jakie wkrótce polecą do Polski. Wyobrażam sobie, że robienie interesu z kimś, kto w ogóle się nie targuje o cenę i warunki to sama przyjemność. Zatem było bardzo miło. Miłe słowa, poklepywanie, uśmiechy i zapewnienia o partnerstwie i sojuszu. Amerykańskie media dziwiły się trochę, skąd Polacy mają tyle pieniędzy i dlaczego wydają je tak lekką ręką. Ale tutaj objawia się geniusz Andrzeja Dudy.
Znamienne jest, że obaj przywódcy ani jedną sylabą nie zająknęli się o problemie globalnego ocieplenia. Może dlatego, że obaj w nie nie wierzą. Wiara i przekonania to jedno, bo każdy człowiek ma prawo do swoich. Wiedza i fakty – to drugie. Szczególnie w świetle ostatnich alarmujących analiz klimatologów, według których za jakieś trzydzieści lat rozpocznie się klimatyczna apokalipsa, a ludzkość stanie na krawędzi wymarcia. Z Andrzejem Dudą należymy do tego samego pokolenia i za trzydzieści lat, jeśli dożyjemy, będziemy dobiegać osiemdziesiątki. Nie ma się więc za bardzo czym martwić, bo to przecież słuszny wiek. Gorzej z kolejnymi pokoleniami, ale któż zajmowałby się takimi głupstwami, prawda?
Najważniejsze, że za trzydzieści lat zrobi się taki kipisz, że wszelkie długi, należności i odsetki znikną razem z rodzajem ludzkim. Doskonale zatem rozumiem nonszalancję podejścia polskiego prezydenta do tych wszystkich miliardów. Za trzy dekady nie będzie już czego i komu oddawać. Zatem, jak mawiają millenialsi – YOLO (You Only Live Once) Panie Prezydencie! Raz się żyje!
Grzegorz Dziedzic
rocznik 1974, urodzony w Lublinie tarnowiak. Człowiek wielu talentów i kilku zawodów, m.in. płytkarz, terapeuta uzależnień i dziennikarz. W Stanach Zjednoczonych od 18 lat. Od 2014 r. kieruje w “Dzienniku Związkowym” sekcją miejską. Pasjonat Chicago i historii chicagowskiej Polonii. Obecnie pracuje nad kryminałem historycznym, którego akcja dzieje się w polskim Chicago.
fot.SHAWN THEW/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama