Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 16:51
Reklama KD Market

Wygrał długi weekend

Wybory i po wyborach. Wynik raczej nikogo nie dziwi, a jeśli tak, to był zimnym prysznicem dla wszystkich, którzy spodziewali się porażki PiS-u. W Chicago Prawo i Sprawiedliwość wzięło prawie wszystko, zdobywając 70 procent głosów. Czyli tyle, ile w większości gmin Podkarpacia, Podlesia czy byłego województwa tarnowskiego, skąd zresztą gros Polonii chicagowskiej pochodzi. Lokalni dobrozmianowcy obrośli w piórka i zakomunikowali miastu i światu, że Chicago to pisowski bastion. Polskie media podchwyciły temat i zrobiły z tego wielkie halo, podbijając stary stereotyp, że Polacy w Chicago to buractwo i Janusze w gumofilcach. Rzeczywiście, patrząc bezrefleksyjnie  na wyniki wyborów, można taką tezę postawić. Ale przyjrzyjmy się bliżej. W Chicago, przynajmniej teoretycznie, głosował cały Środkowy Zachód, a ściślej – zamieszkujący w Illinois i stanach ościennych Polacy uprawnieni do głosowania w polskich wyborach, czyli pełnoletni obywatele polscy posiadający polskie paszporty, którzy zarejestrowali się do głosowania. Po podliczeniu kart wyborczych okazało się, że głosujących było 4303 (cztery tysiące trzystu trzech), z czego na PiS rzeczywiście zagłosowało aż 3154 osoby. Na Konfederację w Chicago oddano 552 głosy, na Koalicję Europejską – 498, a na Wiosnę – 99. Szukałem statystyk na temat frekwencji wyborczej, ale albo kiepski ze mnie researcher, albo takowych po prostu nie ma. Spróbujmy zatem oszacować, jaka była frekwencja w Chicago podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo jedyne czego się dowiedziałem, to że była rekordowo wysoka. No dobrze. Chicago jest podobno największym po Warszawie „polskim” miastem świata. Polonia bardzo lubi ten mit, zresztą jest on popularny również wśród Amerykanów. Tyle że to nie do końca tak jest. Ilu jest Polaków w aglomeracji chicagowskiej? Dokładnie nie wiadomo. Badanie demograficzne U.S. Census mówi o 950 tys. osób polskiego pochodzenia w Illinois, z czego większość mieszka w okolicach Chicago. Z tym, że to najczęściej trzecie lub czwarte pokolenie imigrantów, ludzie mówiący po polsku kilka słów lub wcale i bez prawa (oraz ochoty) do głosowania w polskich wyborach. Ilu jest zatem Polaków w Chicago? Według Censusu osób mówiących po polsku jest w Chicago 182 tysiące. Biorąc pod uwagę niechęć naszych rodaków do brania udziału w rozmaitych spisach i badaniach statystycznych, załóżmy że jest nas więcej. Rozmaite źródła podają różne liczby – od 200 do 350 tys. Polaków w aglomeracji chicagowskiej. Załóżmy zatem, że jest nas – polskich Polaków mówiących po polsku w metropolii chicagowskiej 300 tysięcy. Odejmijmy od tej liczby niegłosujące dzieci i młodzież oraz osoby, które nie posiadają (jak piszący te słowa) ważnego polskiego paszportu. Zostanie, pi razy drzwi – 200 tys. uprawnionych do głosowania. Jeśli zatem zagłosowało 4303 uprawnionych, to daje nam to frekwencję rzędu 2,15 procent. Mało, prawda? Być może przeszacowałem z liczbą uprawnionych do głosowania. Obniżmy ją do bezpiecznych 150 tysięcy, a frekwencja wzrośnie nam do zawrotnych 2,86 procent. Jakby nie liczyć – poniżej 3 procent, czyli granicy błędu statystycznego. A skoro tak, to oznacza, że ponad 97 procent Polaków w Chicago zamiast iść na wybory, wybrało wyjazd za miasto lub zimne piwko i karkówkę z grilla. Długi weekend Święta Pamięci wygrał z PiS-em, KE, Konfederacją i Wiosną. Bo chicagowska Polonia to, wbrew stereotypom, w większości mili, rozsądni i normalni ludzie. Grzegorz Dziedzic rocznik 1974, urodzony w Lublinie tarnowiak. Człowiek wielu talentów i kilku zawodów, m.in. płytkarz, terapeuta uzależnień i dziennikarz. W Stanach Zjednoczonych od 18 lat. Od 2014 r. kieruje w “Dzienniku Związkowym” sekcją miejską. Pasjonat Chicago i historii chicagowskiej Polonii. Obecnie pracuje nad kryminałem historycznym, którego akcja dzieje się w polskim Chicago. fot.Peter Serocki
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama