Premier Narendra Modi był lokomotywą wyborczą zwycięskiej Indyjskiej Partii Ludowej. Kontrolował narrację kampanii, zmieniając tematy korupcji i gospodarki na kwestie terroryzmu. Ponownie wygrał serca Indusów przemyślanymi przemowami, gdzie kreował się na człowieka z ludu.
„Stróż jest złodziejem!” - powtarzał podczas kampanii wyborczej Rahul Gandhi, lider opozycyjnego Indyjskiego Kongresu Narodowego. „Narendra Modi wziął 4 mld USD od młodzieży Bhindu i przełożył jej na konto Anila Ambaniego” - grzmiał na wiecu w mieście Bhind, w stanie Madhya Pradeś.
Modi, z rządzącej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), często określał siebie jako „stróża”, który pilnuje publicznych pieniędzy. Z kolei Gandhi zarzucał premierowi korupcję przy przetargu na samoloty wielozadaniowe dla wojska i faworyzowanie biznesmena Anila Ambaniego. Indyjski Kongres Narodowy ukuł hasło „stróż jest złodziejem” jeszcze podczas lokalnych wyborów w Pendżabie na jesieni 2018 r.
„Ja też jestem stróżem” - niemal od razu odpowiedzieli zwolennicy BJP. Ministrowie w rządzie, politycy i sympatycy partii zaczęli umieszczać słowo „stróż” przed imionami na Twitterze. Negatywny wydźwięk sloganu opozycji stracił na sile.
Zwolennicy BJP nieustannie przypominali, że przedsiębiorstwa Ambaniego wygrywały rządowe kontrakty warte miliardy dolarów w czasie rządów Kongresu. Sam Modi wytoczył najcięższe działa. „Twój ojciec był nazywany Panem Czystym przez swoich dworzan, ale życie skończył jako Skorumpowany Numer Jeden” - atakował premier, wspominając sprawę firmy Bofors AB i przetarg na zakup haubic z lat 80., kiedy u władzy był Rajiv, ojciec Rahula Gandhiego.
W bezpardonowej wymianie zniewag między politykami była jedna główna różnica. Rahul Gandhi przemawiał w języku hindi z wyraźnym akcentem elit, a Modi mówił językiem ulicy. „Modi mówi jak jest. Nie owija w bawełnę” - potwierdza w rozmowie PAP sklepikarz Sumit Arora, który prowadzi mały sklep w dzielnicy Jangpura w Delhi. „Jest bliżej ludzi i nie boi się podejmować trudnych decyzji” - dodaje.
Siwobrody, 68-letni premier, na wiecach i oficjalnych spotkaniach jest pełny wigoru. Zwraca się bezpośrednio do publiczności i przeciwników. Przemowy są pełne teatralnych gestów, a premier często schodzi z głównego tematu na wątki poboczne, wyolbrzymiając i naginając fakty.
„Gdy mówi, zawsze się coś dzieje. Czasami jest serdeczny, a czasami potrafi zganić i pogrozić” - opowiada 30-letni Vinod Sharma, który brał udział w wiecu w Waranasi, pod koniec kwietnia. „Nie jest ugładzony jak inni, jak król Gandhi” - dodaje.
„Dla mnie za dużo w tym teatru i grania pod publikę. Ale za jego słowami stoją czyny” - uważa Anil Agarwal, student Delhijskiego Uniwersytetu. „Nie jest łatwo zdecydować się na demonetyzację i postawienie się tak odważnie Pakistanowi” - podkreśla.
Na jesieni 2016 r. Modi z dnia na dzień przeprowadził reformę monetarną wycofując z obiegu banknoty 500- i 1000-rupiowe. Reformę wprowadzoną pod hasłem walki z szarą strefą, co ogłosił wieczorem w telewizyjnym wystąpieniu. Stare pieniądze można było wymieniać w bankach, pod którymi ustawiły się ogromne kolejki. Reforma uderzyła w najbiedniejszych, przede wszystkich robotników żyjących z dniówek. Jednak BJP nie straciło poparcia.
„Za Modim stoi ogromny sztab i profesjonalne firmy, zajmujące się jego wizerunkiem i wpływaniem na opinię publiczną. Są bardzo skuteczni. Potrafią dobrze sprzedać każdą reformę, nawet tak uciążliwą jak demonetyzacja i ujednolicony podatek od towarów i usług” - ocenia dla PAP Prashant Jha, ekspert polityczny z Delhi.
Zdaniem opozycji tak było w przypadku potyczki powietrznej z Pakistanem w lutym 2019 r., która miała być odpowiedzią na zamach samobójczy rebelianta w Kaszmirze. „Nagle zmienił się temat kampanii wyborczej. Już nie chodziło o korupcję i gospodarkę, ale o twardą postawę wobec Pakistanu i terroryzmu” - ocenia dla PAP Roman Gautam, redaktor opiniotwórczego miesięcznika Caravan z Delhi.
„Jakoś nie pamiętam, żeby Kongres stawiał się tak twardo Pakistanowi” - mówi PAP Sumit Arora. „Przynajmniej nie było o tym głośno. U mnie w sklepie wszyscy o tym długo rozmawiali” - przyznaje.
„Ludzie na wsi powtarzają, że razem z Modim w końcu przyjdzie +vikas+, postęp” - tłumaczy PAP Chandra Reddy, który jest właścicielem gospodarstwa rolnego w stanie Andhra Pradeś. „Dają Modiemu czas na reformy, bo byli zmęczeni obietnicami Kongresu” - ocenia.
Wprowadzone programy rozwojowe takie jak darmowy gaz dla najbiedniejszych, budowa nowych domów i elektryfikacja wsi, przyniosły ograniczone efekty. Jednak były mocno reklamowane w mediach i napędzane w terenie przez działaczy Rashtriya Swayamsevak Sangh (RSS), nacjonalistycznej organizacji wspierającej BJP. Premier Modi był przede wszystkim twarzą programu budowy toalet i dostępu do czystej wody, które były pomijane przez poprzednie rządy. W tych wyborach wzięła też udział rekordowa liczba kobiet.
Zdaniem komentatorów Modi umiejętnie rozgrywał kwestie kast. Kancha Shepherd zajmujący się teorią społeczeństwa w Indiach, uważa, że premier w swoich wystąpieniach długo pomijał przynależność do niskiej kasty. Pokazywał się raczej jako kupiec uznający prymat braminów. Dopiero w określonych okręgach wyborczych, tam gdzie było to politycznie uzasadnione, przypominał o pochodzeniu z kasty gudźarackich wyciskaczy oleju.
Z Delhi Paweł Skawiński (PAP)
fot.HARISH TYAGI/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama