Amerykańska prasa dużo uwagi poświęca w środę zeznaniom podatkowym Berniego Sandersa, z których wynika, że pretendent do nominacji prezydenckiej Partii Demokratycznej, który sam siebie określa mianem socjalisty, miał w ostatnich latach dochody powyżej miliona dolarów.
W poniedziałek Sanders - niedoszły kandydat Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2016 r. i lider w wyścigu o jej nominację w przyszłorocznych wyborach - przedstawił swoje zeznania podatkowe z ostatnich lat (to samo zrobiło już kilku jego rywali, a konsekwentnie odmawia tego prezydent Donald Trump). Wynika z nich, że w 2018 r. Sanders wraz z żoną osiągnęli dochód nieco powyżej 560 tys. dolarów, zaś w 2016 i 2017 r. - powyżej miliona dolarów. Większość z tych dochodów pochodzi ze sprzedaży trzech książek napisanych po kampanii z 2016 r., w których przekonuje on o zaletach "demokratycznego socjalizmu".
"Witamy w klubie milionerów niemilionerów, towarzyszu" - ironizuje w środowym komentarzu redakcyjnym "Wall Street Journal". "Jeden procent (najbogatszych Amerykanów - PAP), przeciwko któremu Bernie Sanders występował przez większość swojej kariery, ma wiadomość dla senatora z Vermont: witamy w klubie" - pisze z kolei publicystka "Washington Post" Karen Tumulty.
Sanders, na którego spadło sporo krytyki, w mało przekonujący sposób się tłumaczył, mówiąc, że "te zeznania pokazują, że nasza rodzina ma szczęście" i że jako człowiek, który dorastał w rodzinie żyjącej od pierwszego do pierwszego, "jest wdzięczny" za takie zrządzenie losu.
"A co z wdzięcznością wobec amerykańskiego systemu kapitalistycznemu, który umożliwia przeciętnemu Joe'owi lub Berniemu zostać milionerem, nawet jeśli tylko przez rok czy dwa?" - pyta "WSJ", przywołując badania, z których wynika, że 12 proc. populacji USA przynajmniej przez jeden rok w życiu znajduje się wśród 1 proc. najlepiej zarabiających, 39 proc. populacji w 5 proc. najlepiej zarabiających, 56 proc. w czołowych 10 proc., a tylko 0,6 proc. utrzymuje się w 1 proc. najlepiej zarabiających przez 10 kolejnych lat. To dowodzi, że większość Amerykanów ma w swoim życiu okresy prosperity i niepewności gospodarczej.
"WSJ" przekonuje, że podnoszenie podatków dla najlepiej zarabiających czy wprowadzanie podatku od dziedziczenia - do czego wzywa większość Demokratycznych pretendentów do prezydentury - zmniejsza szanse ludzi na awans finansowy, nawet krótkotrwały. "Oceniając na podstawie ich zeznań podatkowych, większość Demokratów ubiegających się o prezydenturę, odniosła finansowy sukces. Dobrze dla nich. Dlaczego więc chcą oni innym utrudnić osiągnięcie takiego samego poziomu zamożności i zabrać więcej ich bogactwa, jeśli tamtym się to uda?" - pisze "WSJ".(PAP)
Na zdjęciu: Bernie Sanders
fot.JIM LO SCALZO/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama