Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 21:37
Reklama KD Market

Nie zamykać drzwi imigrantom – apelują również konserwatyści

Ameryka jest już ,,wypełniona” i nie jest w stanie przyjmować nowych imigrantów – mówi otwarcie prezydent Donald Trump. System imigracyjny w USA nie wytrzymał i jest na krawędzi załamania – alarmuje „The New York Times”, dziennik jak najdalszy od kibicowania polityce Białego Domu. Bez wątpienia mamy do czynienia z kryzysem, ale wbrew temu co mówi prezydent, optymalne rozwiązania proponowane przez zaplecze intelektualne – w tym konserwatywne –  nie przewidują radykalnego ograniczenia imigracji. Wróci dzielenie rodzin? Zmiany personalne w Departamencie Bezpieczeństwa Krajowego przyczyniły się do wyraźnego wzrostu napięcia wśród imigrantów i powrotu obaw przed zastosowaniem twardych rozwiązań na granicach, w tym wprowadzenia przyspieszonych deportacji i powrotu do rozdzielania rodzin. Przyczynił się do tego sam prezydent stwierdzając, że Stany Zjednoczone są już „pełne” i nie powinny przyciągać kolejnych imigrantów. Strategia zastraszania nie zatrzymała co prawda naporu całych rodzin imigrantów z Ameryki Środkowej na południową granicę, ale wzbudziła kolejną falę strachu wewnątrz kraju. Symptomatyczny jest tu raport Office of Court Administration, który stwierdza, że prawa imigrantów do uczciwego i równego procesu są poważnie ograniczone z powodu zwiększonej obecności federalnych służb imigracyjnych w pobliżu gmachów rządowych. Wiele osób obawia się przyjścia do sądu i dochodzenia swoich praw w obawie przed deportacją. Zjawisko to potwierdza inny raport opublikowany w pierwszych miesiącach bieżącego roku przez Immigrant Defense Project, stwierdzający, iż od 2016 roku obecność agentów z Immigration and Customs Enforcement (ICE) w gmachach sądowych lub ich pobliżu w Nowym Jorku i okolicach wzrosła o 1700 procent. Jednocześnie aż o dwie trzecie zmniejszyła się w tym samym czasie liczba telefonów na imigracyjną „gorącą linię” brooklyńskiej prokuratury. Przykładów na nasilanie się atmosfery niepokoju jest dużo więcej. Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU) wydała bezprecedensowe ostrzeżenie dla imigrantów i osób rasy innej niż biała przed podróżowaniem na Florydę z powodu rozpatrywania przez stanową legislaturę projektu ustawy, która nakazuje lokalnej policji współpracę z ICE). Projekt wspiera także republikański gubernator stanu Ron DeSantis. Oznaczałoby to kres istnienia miast sanktuariów na Florydzie. System w kryzysie Według „New York Timesa” krytyczną zmianą dla systemu imigracyjnego okazało się masowe pojawienie się w 2014 roku na południowej granicy całych rodzin imigrantów. W odróżnieniu od poprzednich fal napływowych nie próbowały one przekraczać zielonej granicy, ale oddawały się w ręce władz, zwracając się z prośbą o azyl. Dziś jest 100 tys. Imigrantów miesięcznie. To niemal całkowicie zablokowało system, który okazał się niezdolny do odizolowania i zapewnienia opieki imigrantom, a przede wszystkim do szybkiego rozpatrzenia ich spraw. Dziś w sądach imigracyjnych znajduje się ponad 800 tysięcy nierozpatrzonych spraw. Każda z nich toczy się średnio przez 700 dni, czyli prawie dwa lata. A ponieważ zarówno prawo, jak i precedensowe orzeczenia sądów zabraniają przetrzymywania dzieci przez czas dłuższy niż 20 dni, rodziny są często wypuszczane na wolność. Zostawia się je często na dworcach autobusowych, bez pieniędzy, z planami dotarcia do rodzin gdzieś w głębi Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli mają mocne argumenty do otrzymania azylu na podstawie obowiązującego prawa i traktatów międzynarodowych, to większość z dziś przybywających na granicę będzie musiała poczekać na pierwsze przesłuchania rządowe do 2021 roku. Dwie wizje – jedna konkluzja: przyjmować Świadome tej sytuacji jest także intelektualne zaplecze głównych partii. Think tanki obu ugrupowań: konserwatywna Heritage Foundation i liberalna Brookings Institution opublikowały swoje diagnozy sytuacji, konkludując zgodnie, że reforma imigracyjna jest dziś koniecznością. Obie instytucje zgodnie też utrzymują, że z powodów demograficznych i ekonomicznych Stany Zjednoczone powinny pozostać otwarte na imigrantów. Jednak proponowane rozwiązania są często krańcowo odmienne. Heritage Foundation chce zakończyć „imigrację łańcuszkową”, polegającą na ściąganiu do USA kolejnych członków rodzin i oparciu przyjmowania imigrantów na kryteriach merytorycznych. Postuluje też likwidację loterii wizowych i likwidację odgórnych limitów na wizy pracownicze. Konserwatyści chcą też znacznie ograniczyć prawo ziemi, czyli automatyczne prawo do obywatelstwa dla osób urodzonych w USA. Z kolei analiza Brookings Institution zwraca uwagę przede wszystkim na słabnący przyrost naturalny w USA i prognozy Biura Spisu Powszechnego, wskazujące na konieczność wpuszczania do Ameryki młodych imigrantów, których obecność zapewniłaby zastępowalność pokoleń. Według liberalnego think tanku, to właśnie napływ imigrantów – przede wszystkim z Ameryki Łacińskiej i Azji – sprawił, że w USA nie występuje zjawisko „ekstremalnego starzenia się” społeczeństw, jak to ma miejsce w Japonii, Włoszech i krajach Europy Zachodniej. Skromny wzrost liczby mieszkańców USA i bezpieczeństwo podstawowych programów społecznych, takich jak Social Security i Medicare zależeć będzie od napływu rodzin imigranckich. Brookings duże mniej mówi jednak o imigracji merytorycznej, opowiadając się raczej za podtrzymywaniem obecnej struktury przyjmowania cudzoziemców. Liberałowie bronią także gwarantowanego przez konstytucję prawa ziemi. I znowu kampania Przez całe lata obie główne partie polityczne próbowały bezskutecznie przeprowadzić kompleksową reformę imigracyjną, mając świadomość nadchodzących kryzysów. Dziś okazuje się, że USA nie są w stanie świadczyć skutecznie pomocy humanitarnej. Co więcej, kraj nie jest w stanie kontrolować, kto do niego wjeżdża i wyjeżdża – konstatuje „New York Times”. I trudno się z tą opinią nie zgodzić. Co nie zmienia faktu, że reforma imigracyjna jest ciągle muzyką przyszłości. W panującej dziś atmosferze trudno o poszukiwanie jakiegokolwiek kompromisu. „Nie ma żadnych szans na poważniejszą legislację w ciągu najbliższych dwóch lat. Waszyngton jest zbyt podzielony. Ale dzisiejsza polaryzacja sprawia, że imigracja i bezpieczeństwo granic staną się tematem kampanii w 2020 roku” – czytamy w analizie Heritage Foundation. Co będzie potem – nie wiadomo, bo przecież imigranci już nie raz czekali z nadzieją na wynik kolejnych wyborów. Jolanta Telega [email protected] Na zdjęciu: Przejście graniczne w Tijuanie fot.ALONSO ROCHIN/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama