Wielka Brytania. Media: brexit bez umowy wiąże się z poważnym ryzykiem
- 04/02/2019 02:49 PM
Brytyjskie media skupiły się we wtorek na ocenie konsekwencji ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez umowy oraz podkreśleniu podziałów wewnątrz rządu Theresy May oraz rządzącej Partii Konserwatywnej.
Centrowy dziennik "The Times" ostrzegł przed konsekwencjami opuszczenia Wspólnoty bez porozumienia, podkreślając w szczególności, że "jeśli ceną ma być głębszy podział Irlandii, to jest ona zbyt wysoka".
"Zwolennicy brexitu upierają się, że nie mamy się czego bać, a zakłócenia gospodarcze będą warte tego, aby zakończyć tę niepewność. Jak argumentują, takie +całkowite zerwanie+ (z UE) pozwoli Wielkiej Brytanii na rozpoczęcie negocjacji swoich własnych porozumień handlowych przy jednoczesnym zachowaniu 39 miliardów funtów z rachunku rozwodowego" - przypominała gazeta, podkreślając, że "według ostatnich sondaży niemal 40 proc. wyborców popiera takie podejście".
Dziennik zastrzegł jednak, że "te plany są nierealistyczne", wskazując, iż Unia Europejska nie pozwoli Wielkiej Brytanii na okres przejściowy bez szerszego porozumienia ws. opuszczenia Wspólnoty, a także nie zgodzi się żadne "miniporozumienia" sektorowe. "UE będzie działała jednostronnie, aby zabezpieczyć swoje interesy, a Wielka Brytanie tak czy siak nie uniknie uregulowania tego rachunku" - zaznaczono.
"The Times" przyznał, że "szacunki dotyczące kosztów gospodarczych bezumownego brexitu się różnią", ale wyliczył, że konsekwencje takiego ruchu - wprowadzenie nowych ceł i kontroli granicznych, utrata dostępu do wspólnego rynku usług, próżnia regulacyjna w niektórych sektorach - będą musiały mieć negatywne konsekwencje.
"Dokładne skutki będą jednak zależne od czynników, które trudno ująć w modele: jakie kontrole będą wymagane przez UE; co się stanie z funtem; czy gospodarstwa domowe nadal utrzymają obecny poziom konsumpcji; ile czasu zajmie podpisanie nowych porozumień handlowych" - wyliczano, wskazując, że szacunki Banku Anglii sugerują spadek PKB pomiędzy 2,75 a 4,25 proc. w ciągu następnych trzech lat.
"Co jednak kluczowe, brexit bez umowy doprowadzi do powrotu twardej granicy w Irlandii, bo UE powtórzyła ostrzeżenie, że nieuniknione będzie przywrócenie fizycznej kontroli dóbr. (...) Rzeczywistość jest taka, że trzy lata intensywnych negocjacji nie doprowadziły do powstania żadnych realistycznych alternatyw, które pozwoliłyby na złagodzenie tych wyzwań" - zakończono.
Z kolei tabloid "Daily Mail" ujawnił szczegóły notatki przygotowanej przez szefa służby cywilnej Marka Sedwilla, który ostrzegł członków rządu przed konsekwencjami brexitu bez umowy, pisząc m.in. o możliwym wysokim wzroście cen żywności, zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego.
Jak dodał, istnieje także ryzyko konieczności wprowadzenia bezpośredniej kontroli nad Irlandią Północną przez rząd w Londynie, jak również gotowości do ratowania niewypłacalnych firm, które ucierpiałyby na opuszczeniu Wspólnoty bez porozumienia.
Konserwatywny "The Telegraph" ocenia, że wtorkowe wielogodzinne posiedzenie rządu jest "symboliczne, jeśli chodzi o niebezpieczną sytuację, w której znajduje się brytyjski system polityczny".
"Ministrowie zbiorą się, nie mając żadnych realistycznych oczekiwań w sprawie ustalenia wspólnej strategii ws. brexitu, na której opiera się założenie odpowiedzialności zbiorowej rządu, a spotkaniu przewodzić będzie premier, która już ogłosiła plany opuszczenia stanowiska w nieodległej przyszłości, ale nadal chce wpływać na sytuację, mimo że jej porozumienie z UE zostało trzykrotnie odrzucone" - ubolewa gazeta.
"Rząd będzie zajmował się tym, co zrobić z tą nadzwyczajną sytuacją, i jest ważne, żeby podjąć decyzję. Opinia publiczna jest zmęczona unikami i opóźnieniami" - zakończono.
W podobnym tonie wypowiedział się w komentarzu dla dziennika były lider Partii Konserwatywnej William Hague, który ostrzegł, że następca Theresy May na stanowisku premiera może mieć jeszcze trudniejszą sytuację niż on, kiedy obejmował stery ugrupowania w 1997 roku.
"Czytając w ostatnich dniach gazety, nie mogłem się opędzić od natrętnych wspomnień tamtych czasów (...). W połowie lat 90. konserwatyści byli tak bardzo zajęci różnicami w kwestii polityki europejskiej i kalkulacjami dotyczącymi tego, kto powinien być następnym szefem ugrupowania, że wielu z nas nie zdołało zauważyć, iż świat poza naszymi szeregami się zmieniał" - napisał.
"Podczas gdy my się sprzeczaliśmy, opinia publiczna zdecydowała się na to, aby odsunąć nas od władzy i zapomnieć o nas na długo. Mnie i moim trzem następcom zajęło 13 lat, aby odbudować się z ruin, zmodernizować tak, aby odpowiedzieć na potrzeby zmienionego kraju i przekonać wyborców, że mogą znowu powierzyć nam władzę" - tłumaczył.
Hague, który później w rządzie Davida Camerona był także ministrem spraw zagranicznych, ostrzegł, że "Partia Konserwatywna ryzykuje utratę poparcia pełnych nadzieja młodych ludzi z ambicjami, a bez nich nie może wygrać wyborów".
"Co więcej, konserwatyści są w nieunikniony sposób identyfikowani z projektem brexitu - na dobre i na złe - a powoli, acz niezmiennie przegrywamy dyskusję w tej sprawie. Moja rada dla dawnych kolegów jest taka: jeśli nie doprowadzicie teraz do realizacji brexitu, to prawdopodobnie nigdy do niego nie dojdzie, a jeśli nie zaczniecie znowu funkcjonować jako partia, to będziecie w większych tarapatach niż kiedykolwiek wam się mogło wydawać" - napisał.
Brytyjska Izba Gmin odrzuciła w poniedziałek cztery alternatywne plany ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE po tym, jak żadna z przedstawionych propozycji nie uzyskała większości głosów. Najbliżej zwycięstwa była propozycja stworzenia unii celnej ze Wspólnotą.
Co jednak istotne dla premier Theresy May, żadna z alternatyw nie uzyskała jednak wyższego poparcia od odrzuconego w ubiegły piątek rządowego projektu umowy wyjścia z Unii Europejskiej, który przy trzecim głosowaniu uzyskał poparcie 286 posłów.
Wielka Brytania ma czas do 12 kwietnia, by zdecydować się albo na brexit bez umowy, albo na wielomiesięczne przedłużenie swego członkostwa w UE i znalezienie nowego sposobu na wyjście z impasu politycznego. Mogłoby ono polegać na przykład na drugim referendum lub znacznej zmianie proponowanego modelu relacji z UE (np. pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej). Taki scenariusz wymagałby jednak najprawdopodobniej udziału w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
fot.ANDY RAIN/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama