Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 20 listopada 2024 01:24
Reklama KD Market

PAA: Punkt Wyjścia – program leczenia uzależnień w Zrzeszeniu Amerykańsko-Polskim

Założone w 1922 Zrzeszenie Amerykańsko-Polskie(ZAP) jest niedochodową agencją pomocy socjalnej oferującą wachlarz usług dla Polonii oraz wszystkich tych, którzy potrzebują pomocy. Świadczenia oferowane są w językach polskim i angielskim z pełnym uwzględnieniem istniejących różnic kulturowych. W szerokiej ofercie agencji są programy edukacyjne dla dorosłych, usługi z zakresu pośrednictwa pracy, kompleksowe poradnictwo psychologiczne i leczenie uzależnień oraz usługi imigracyjne. Zrzeszenie Amerykańsko-Polskie (Polish American Association, PAA) działa również na rzecz obrony praw imigrantów. Szczegółowe informacje można uzyskać na stronie www.polish.org albo w jednej z dwóch placówek zrzeszenia w Chicago mieszczących się przy 3834 N. Cicero Avenue, tel. (773) 282-8206 oraz 6276 W. Archer Avenue, tel. (773) 767-7773. Rubryka ZAP (PAA) będzie się ukazywała na łamach ,,Dziennika Związkowego” co miesiąc prezentując kolejne usługi, jakie agencja świadczy polonijnej (i nie tylko) społeczności. „Punkt Wyjścia” to program terapii uzależnień Zrzeszenia Amerykańsko-Polskiego w Chicago. Od ponad dwudziestu pięciu lat pomaga uzależnionym od alkoholu i narkotyków Polakom w wyjściu z nałogu. Dzięki leczeniu odwykowemu uzależnieni mają szansę na nowe, godne życie – w trzeźwości. Przedstawiamy historię jednego z nich. Opowiada Adam Nazywam się Adam (imię zmienione) i jestem alkoholikiem, zaczyna swoją opowieść ciemnowłosy trzydziestolatek. Siedzę tu z wami czwarty tydzień na terapii, bo dziwnie nie mogę się odczepić od alkoholu. Przychodząc tutaj myślałem, że jestem uzależniony od roku, może dwóch lat, ale pomogliście mi uświadomić sobie, że tak naprawdę tkwi to we mnie przez większa część mojego życia, czyli od lat siedemnastu, od kiedy po raz pierwszy spróbowałem tego „nektaru bogów”. Teraz wiem, że choroba na którą cierpię powoli rozwijała się we mnie i czekała tylko na odpowiedni moment, aby zdominować moje życie całkowicie, fizycznie i psychicznie. W czasach szkoły średniej popijałem z kolegami i piwo i wódkę, i to wydawało się normalne. Kiedy miałem lat dziewiętnaście z kumplami z blokowiska z nudów koczowaliśmy na klatkach schodowych popijając browar i paląc „gandzię”. Marihuana nigdy jednak nie była dla mnie, spowalniała i usypiała mnie. Myślę, że już wtedy mój mózg wybrał sobie „przyjaciela” na przyszłość – alkohol. W wieku dwudziestu jeden lat przyleciałem do upragnionej Ameryki spełniać swój „American Dream”. Szybko wpadłem w wir kontraktorskiej pracy, a cudowną odskocznią od niej były co weekendowe wypady do nocnych klubów, kończące się prawie zawsze mocnym upojeniem alkoholowym. Skłamałbym mówiąc, że przestałem imprezować kiedy poznałem moją żonę, ,,przystopowałem” trochę, kiedy na świat przyszły dzieci. Idę na dno Zimne piwo po pracy, opijanie świąt czy urodzin bliskich, a okazji nigdy nie brakowało, nie było niczym nadzwyczajnym. Poważna choroba mojego synka i jego półroczny pobyt w szpitalu spowodowały u mnie nerwicę i bezsenność, myślałem, że odchodzę od zmysłów. Zazdrościłem żonie jej siły. Mój pseudo przyjaciel wrócił do mnie wówczas: wypiłem kilka piw i wreszcie usnąłem. I tak zacząłem „leczyć” się piciem coraz większych ilości alkoholu, zwiększając tym samym swoją tolerancję i odporność, aż w końcu potrzebowałem alkoholu codziennie, aby funkcjonować. Każdego dnia, kiedy po cichu zamykałem drzwi garażowe, by sięgnąć po kolejną puszkę piwa, zamykałem się w też w sobie. Każdy problem w mojej głowie rósł do gigantycznych wymiarów i był odkładany na później. Narastały wyrzuty sumienia, poczucie winy, wstydu i samotności. Wydawało mi się, że jedynie następne piwo zmieni wszystko na lepsze, albo przynajmniej pozwoli zapomnieć i uciec od rzeczywistości. Moja żona wkrótce odkryła mój „skarbiec”, ogromny stos puszek po piwie w garażu, który tłumaczyłem, że to z dawnych czasów. Wystraszyłem się, kiedy wylądowałem w szpitalu, tym samym, co kiedyś mój synek, na skutek padaczki alkoholowej. Nie minął tydzień i znów sięgnąłem po alkohol, tym razem skończyło się na „tylko” na DUI. „Co ja narobiłem” – ogarnęła mnie panika. Po ratunek Potem przyszła refleksja, a może tak to miało być? Abym się ratował? Po to, abym wreszcie zdecydował się na leczenie-trzeźwienie, a nie leczenie się alkoholem. Przeszłości nie zmienię, ale mam wpływ na swoją przyszłość i przyszłość moich dzieci. Adam uczestniczy w wieczornych spotkaniach terapeutycznych w programie leczenia uzależnień w Zrzeszeniu Amerykańsko-Polskim. Zdobywa wiedzę na temat swojej choroby, uzależnienia od alkoholu, i mechanizmów nią kierujących, wie w jaki sposób może ją zahamować. Już wie dlaczego pił, jakie szkody wyrządził mu alkohol, jak wpłynął na jego osobowość. Dzieli się z innymi uczestnikami grupy swoimi przeżyciami i wnioskami. Dostaje od grupy wsparcie i zrozumienie. Nie istnieje „magiczna pigułka” na wyleczenie choroby alkoholowej. Na terapii stosowana jest rzetelna wiedza i nauka nowych zachowań, myślenia, relacji międzyludzkich, zdrowych sposobów reagowania na przeciwności i stres, postaw, które uzależniony wprowadza w swoje życie. Program nie ocenia, nie stygmatyzuje uczestników, dlatego przywraca uzależnionym, takim jak Adam, poczucie własnej wartości, wiarę w siebie i radość życia. Oraz abstynencję – Adam od dwóch lat nie pije alkoholu. UWAGA Jeżeli problem uzależnienia dotyczy Ciebie lub kogoś Ci bliskiego, nie czekaj, zadzwoń, dowiedz się, rozwiej wątpliwości. „Punkt Wyjścia” Klinika Leczenia Uzależnień zaprasza. Tel.: (773) 282 8206 wew. 347, 349 i 357. Magda Walls, MA, LPC Dyrektor ds. usług socjalnych fot.arch. PAA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama