To już nie konstytucyjny spór do rozstrzygnięcia gdzieś w zaciszu sądowych sal, tylko otwarta wojna. Biały Dom poszedł na otwarte starcie z Kapitolem. I odwrotnie – Kongres postanowił wyznaczyć prezydentowi wyraźną granicę tego, co leży w kompetencjach władzy wykonawczej. Konflikt wybiegł już daleko poza granice tradycyjnych podziałów politycznych.
O tym, że mamy do czynienia z ostrym sporem konstytucyjno-ideologicznym angażującym nie tylko polityków, można się przekonać oglądając przekazy telewizyjne. Kanał Fox News stoi murem za Donaldem Trumpem, malując obraz apokalipsy na granicach, cytując z satysfakcją jego tweety i atakując członków Kongresu za prowadzenie kampanii przed przyszłorocznymi wyborami. CNN czy CNBC nie szczędzą z kolei relacji z kongresowych przesłuchań mających wyeksponować najbardziej spektakularne nadużycia władzy wykonawczej przez Biały Dom.
Food stamps, czyli kto może wydawać pieniądze
Ale są i kolejne, mniej nagłaśniane przypadki konfrontacji prezydenta z Kongresem. Przykład pierwszy z brzegu: administracja Trumpa próbuje zmienić system dystrybucji ,,kuponów” żywnościowych (food stamps), wprowadzając w życie modyfikacje, które Kongres odrzucił zaledwie kilkanaście tygodni temu.
Od 1996 roku dostęp do programu SNAP (Supplemental Nutrition Assistance Program) dla osób między 18 a 49 rokiem życia, nie posiadających nikogo na utrzymaniu, powinien wiązać się z wymogiem 20 godzin pracy tygodniowo. Osoby, które nie spełniają tego wymogu, mają prawo do pobierania food stamps jedynie przez trzy miesiące w okresie trzech lat. Jednak w rejonach o wysokim bezrobociu władze stanowe miały prawo do uchylenia tego wymogu. Wynikało to z pragmatycznego założenia, że w wielu miastach o wysokiej stopie bezrobocia osoby chcące pracować nie były w stanie utrzymać poziomu 20 godzin tygodniowo niezależnie od swoich intencji.
Teraz administracja chce pozbawić poszczególne stany prawa do uchylania tego wymogu. Według sekretarza rolnictwa Sonny'ego Perdue ma to być dobroczynne działanie – chodzi o uniezależnienie od opieki społecznej i promowanie ,,samowystarczalności poprzez godność pracy”. Idea może wydawać się słuszna w kraju, gdzie statystyczne bezrobocie jest niskie, a wszyscy mogą realizować swój American Dream. W praktyce jednak zmiana przepisów oznacza odcięcie od food stamps ponad 750 tysięcy ludzi w ciągu zaledwie trzech miesięcy. I temu rozwiązaniu wyraźnie sprzeciwił się Kongres głosami przedstawicieli obu partii (w Senacie 87-13, a w Izbie Reprezentantów 369 do 47, czyli większością wystarczającą do obalenia ewentualnego prezydenckiego weta).
W liście skierowanym do Perdue, dwie panie senator, Lisa Murkowski i Debbie Stabenow, przypomniały, iż administracja postępuje wbrew intencjom Kongresu i zażądały natychmiastowego wycofania się z pomysłu zmiany regulacji. ,,To tylko pogłębi problem głodu” – ostrzegły. Dla porządku przypomnijmy, że nie chodzi tu o partyjny atak. Sen. Stabenow jest co prawda demokratką z Michigan, ale sen. Murkowski jest republikanką reprezentującą Alaskę. Z pewnością nie jest to koniec sporu, bo projekt zmian znajduje się w fazie konsultacji i rząd federalny będzie zbierał opinie na ten temat do 2 kwietnia.
Imigracja, czyli kto może stawiać mur
Ale to nie jedyna i nie najważniejsza próba sił między Kongresem a Białym Domem. Administracja nieprzerwanie utrzymuje, że zwycięstwo Donalda Trumpa w 2016 roku było równoznaczne z przyznaniem rządowi mandatu do zapanowania nad systemem imigracyjnym za pomocą wszystkich dostępnych środków. Najgłośniejsza z konfrontacji dotyczy ogłoszenia federalnego stanu zagrożenia na granicy z Meksykiem i próby przesunięcia przez Biały Dom funduszy na budowę ogrodzenia. W ten sposób prezydent zareagował na zablokowanie przez Kongres planów przeznaczenia 5,7 miliarda dolarów na budowę muru granicznego.
W Kongresie znalazłaby się większość, aby przegłosować rezolucję blokującą prezydencki dekret (executive order), bo nawet w Senacie co najmniej kilku republikanów wyraża się krytycznie o nadużyciu władzy wykonawczej przez Biały Dom. Nie wiadomo jednak, czy znalazłaby się większość do obalenia prezydenckiego weta. Do obalenia weta potrzeba głosów 20 republikańskich senatorów i 53 kongresmenów. Tylu polityków musiałoby porzucić nakaz politycznej lojalności i uznać, że zasada ograniczania władzy wykonawczej ma charakter nadrzędny nad osiąganiem doraźnych celów. Byłoby to pierwsze weto prezydenta w tej kadencji i to w dodatku w obronie niezbyt popularnego projektu, na co wskazuje nie tylko stanowisko większości członków Kongresu, ale także sondaże opinii publicznej.
Administracja jednak zyskała w ostatnich dniach konkretne argumenty dla planów budowy muru na granicy. Według najnowszych danych liczba nielegalnych imigrantów zatrzymanych na granicy w styczniu i lutym nagle się zwiększyła. ,,Jeśli ten trend się utrzyma, na koniec roku będziemy świadkami historycznego rekordu zatrzymań na granicy” – ostrzega Steve Daines, republikański kongresman z Montany. Towarzyszą temu dramatyczne kadry, pokazywane przede wszystkim w Fox News.
Nie wszyscy republikanie kupią ten argument. ,,Dla mnie cała sprawa nie ma nic wspólnego z imigracją. Tu chodzi o to, czy prezydent ma, czy nie ma prawa wydawać pieniądze, których nie przyznał mu Kongres” – uważa senator Rand Paul, jeden z najbardziej prominentnych republikanów w izbie wyższej – ,,Rozmawiałem o tym z prezydentem. Myślę, że zrozumiał moje stanowisko. Konstytucja wyraźnie mówi, że tylko Kongres wskazuje, na co przeznaczać pieniądze”. I Murkowski i Paul należą do tych republikanów, którzy na przekór prezydentowi zablokowali w 2017 roku odwołanie Obamacare. Parafrazując klasyka – ta polityczna przyjaźń jest więc tak szorstka jak papier ścierny.
Przesłuchania, czyli zemsta demokratów
Przez pierwsze dwa lata prezydentury republikanie kontrolowali Biały Dom i obie izby Kongresu. Demokraci, którzy przez ten czas musieli cierpliwie przyglądać się działaniom Trumpa i czekać na kolejne wybory, teraz w pełni korzystają z tego, że mają większość w Izbie Reprezentantów. W rezultacie właśnie ruszyły równolegle aż cztery dochodzenia w sprawie polityki imigracyjnej administracji. Na pierwszy ogień poszła polityka ,,zero tolerancji” na granicach, która doprowadziła do rozdzielenia co najmniej 2800 rodzin i odbierania dzieci rodzicom. Kongres zajmie się też warunkami humanitarnymi w ośrodkach Border Patrol, próbą wycofania się z Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA), zakończeniem programu Temporary Protected Status (TPS) i innymi kontrowersyjnymi decyzjami. Przewodniczący komisji w Izbie Reprezentantów wystąpili już z wnioskami do 81 agencji, urzędów i osób o przekazanie różnych dokumentów.
Polityczne igrzyska na Kapitolu na tym się nie skończą. Demokraci będą szczegółowo badać wszystkie rosyjskie wątki i powiązania z czasów kampanii wyborczej i na pewno nie będą tego robić w rękawiczkach. Prezydent Donald Trump jest też przygotowany na twardą walkę. Mówi głośno o członkach Kongresu, którzy ,,nienawidzą swojego kraju”.
Przesłuchania nie odwrócą wszystkich prezydenckich decyzji. Polityczny show transmitowany na żywo przez CNN, Fox News, CNBC, MSNBC, C-SPAN i inne stacje, nie przesądzi sporu o granice prezydenckich kompetencji. Ten problem rozstrzygać będzie trzecia władza – sądownicza, podejmując decyzje w kolejnych instancjach. O losie części z nich (np. DACA) rozstrzygnie najprawdopodobniej dopiero Sąd Najwyższy.
Medialny show w Kongresie dopiero się zaczyna. I – jak to z polityką bywa – trudno rozstrzygnąć, na ile politykom chodzi o imigrantów, a na ile o głosy w wyborach 2020 roku. Wojna na dochodzenia nie jest niczym nowym. To samo zresztą robili kilka lat temu republikanie, gdy kontestowali rozporządzenia wykonawcze wydawane przez prezydenta Baracka Obamę. Chciałoby się powiedzieć za Molierem: "Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało".
Jolanta Telega
[email protected]
fot.ERIK S LESSER/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama