Do kolejnej tragedii doszło w ubiegły weekend w chicagowskim departamencie policji. W sobotę wieczorem sierżant Lori Rice została znaleziona martwa w samochodzie, niedaleko od miejsca swojego zamieszkania. Kobieta prawdopodobnie odebrała sobie życie, ale policja nie wyklucza wypadku lub zabójstwa.
Do tragedii doszło w sobotę, 2 lutego wieczorem w okolicy 900 South Bell Avenue w Chicago. Wezwana na miejsce policja ok. godz. 9.30 znalazła w samochodzie ciało kobiety z raną postrzałową. Ofiarą okazała się sierżant chicagowskiej policji, 47-letnia Lori Rice.
Sierżant Rice zginęła w pobliżu miejsca, gdzie mieszkała, a w chwili śmierci była po służbie. Śledztwo wykazało, że przed śmiercią policjantka była w samochodzie z inną osobą. Prawdopodobnie doszło do sprzeczki rodzinnej. Policja podejrzewa, że po kłótni kobieta odebrała sobie życie.
Sekcja zwłok nie potwierdziła ostatecznie tej wersji wydarzeń. Biuro koronera wskazuje, że sierżant Rice prawdopodobnie popełniła samobójstwo, ale nie wyklucza morderstwa lub nieszczęśliwego wypadku. Osoba, która była z policjantką w momencie jej śmierci, została zatrzymana i przesłuchana przez detektywów. Śledztwo trwa.
Jeśli potwierdzi się, że policjantka popełniła samobójstwo, będzie drugim funkcjonariuszem chicagowskiej policji, który w tym roku odebrał sobie życie. W ubiegłym roku samobójczą śmiercią zginęło czworo funkcjonariuszy chicagowskiego departamentu policji. Lori Rice służyła w policji od 21 lat, była sierżantem w 12. dystrykcie, na zachodzie miasta.
(gd)
fot.Joanna Marszałek
Reklama