Śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas finału wielkiej akcji charytatywnej sprawiła, że zawrzało w kraju podzielonym przez spór między konserwatywnym rządem a centrową opozycją - piszą amerykańskie gazety.
"Wysiłki podejmowane przez narodowo-konserwatywny PiS w celu zwiększenia kontroli nad niezależnymi organizacjami państwa, a zwłaszcza nad Sądem Najwyższym, głęboko podzieliły (polskie) społeczeństwo. Opozycyjna PO - centrowa partia, do której Adamowicz wcześniej należał - oskarżyła PiS o zepchnięcie kraju w rządy autorytarne. PiS oskarża opozycję o lekceważenie zwykłych Polaków i schlebianie europejskim elitom" - pisze "Wall Street Journal".
Przypomina, że Gdańsk, w którym doszło do zabójstwa, jest bastionem PO oraz miastem związanym z Lechem Wałęsą i Donaldem Tuskiem, a w przeszłości to tam działała "Solidarność", która przyczyniła się do upadku komunizmu w Polsce.
"WSJ" zauważa też, że zabójstwo Adamowicza to pierwszy od 1989 roku atak na wysokiego rangą, czynnego polityka w Polsce. Wskazuje, że "polityczne podziały odbijały się w reakcjach wiodących postaci (życia publicznego) i w mediach społecznościowych, gdzie niektóre wpisy wydawały się popierać zabójstwo".
W ocenie "Washington Post" ta zbrodnia "wstrząsnęła polską polityką w pełnym napięcia i podziałów momencie historii kraju". "Atak, potępiony przez wszystkie strony sceny politycznej, zszokował kraj głęboko podzielony przez podejmowane przez PiS próby zwiększenia kontroli nad sądami, mediami i innymi aspektami życia publicznego" - zaznacza gazeta.
O Adamowiczu "WP" pisze, że był prezydentem miasta znanego dzięki "niepokornym stoczniowcom, którzy odegrali kluczową rolę w upadku komunizmu", oraz że sam był znany "z poglądów proimigracyjnych, popierania praw osób homoseksualnych i sprzeciwu wobec wysiłków PiS na rzecz umocnienia wpływów w wymiarze sprawiedliwości".
Dziennik podkreśla, że na razie nie wiadomo, czy atak na Adamowicza był motywowany politycznie. Odnotowuje jednak opinie jego zwolenników, według których "trudno jest oddzielić tę zbrodnię od szerszego kontekstu gniewu, hejtu i apeli o przemoc, które narastają w Polsce, odkąd trzy lata temu władzę w Polsce przejął PiS". Niektórzy obawiają się, że po zabójstwie Adamowicza kraj podzieli się jeszcze bardziej - dodaje gazeta.
"WSJ" wskazuje również głosy, że władze dotychczas zbyt opieszale reagowały na groźby przemocy wobec przedstawicieli opozycji: "Osoby te mówią, że nawet jeśli to zabójstwo nie było motywowane politycznie, to w napiętej atmosferze, panującej obecnie w Polsce, tego rodzaju przemoc nie jest już nie do pomyślenia".
O śmierci prezydenta Gdańska - "wiodącego liberalnego krytyka populistycznego, prawicowego, narodowego rządu" Polski - napisał także "New York Times". Również ta gazeta zauważa, że "podczas gdy miasto (Adamowicza) pogrążało się w żałobie, Polska zastanawiała się, czy toksyczny i agresywny ton krajowej debaty politycznej mógł doprowadzić do ataku".
Przypomina, że przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi skrajnie prawicowa Młodzież Wszechpolska opublikowała fikcyjne akty zgonu 11 liberalnych polityków, z których większość - m.in. Adamowicz - związana była z Platformą Obywatelską. Gazeta przypomina, że sam Adamowicz na kilka dni przed śmiercią przekonywał, że wbrew opinii prokuratury nie jest to "wyrażenie opinii", lecz "podżeganie do nienawiści.
"NYT" pisze o wiecach przeciwko nienawiści i przemocy, jakie odbyły się w poniedziałek w Gdańsku, Warszawie i innych polskich miastach. "Adamowicz (...) mówił o wartości tolerancji i wskazywał swoje miasto jako postępowy model integracji imigrantów. Uczestniczył w paradzie równości w Gdańsku i wyrażał solidarność z gdańską społecznością żydowską, gdy wandale wybili szyby w miejscowej synagodze" - podkreśla gazeta i przytacza wypowiedź szefa Światowego Kongresu Żydów Ronalda Laudera: "To był atak nie tylko na prezydenta (Adamowicza), ale też na samą wartość tolerancji".(PAP)
fot.ADAM WARLAWA/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama