Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 20:26
Reklama KD Market

Imigranci – obciążenie USA?

Jeszcze dwa lata temu, podczas kampanii wyborczej, Donald Trump szacował koszty nielegalnej imigracji na 116 miliardów dolarów, opierając się na raporcie antyimigracyjnej organizacji Federation for American Immigration Reform (FAIR). A od tego czasu napływ osób próbujących nielegalnie dostać się do USA zdecydowanie się zmniejszył, a nie wzrósł, więc koszty powinny spadać. Naukowcy z waszyngtońskiego Georgetown University przypisują zresztą ten fakt nasileniu się antyimigracyjnej retoryki ze strony administracji Donalda Trumpa. Policzyć niepoliczalne W ciągu ostatnich dwudziestu lat widziałam już niejeden raport na temat kosztów lub ewentualnych pożytków z imigrantów, zarówno nielegalnych, jak legalnych. Konkluzje zależały przede wszystkim od… nastawienia samych badających. Krótko mówiąc zależało od tego, kto liczył i jak liczył. Ogłoszone dwa lata temu szacunki FAIR uwzględniały usługi świadczone nielegalnym imigrantom w takich sektorach, jak służba zdrowia czy oświata. Obejmowały też wydatki budżetowe US Immigration and Customs Enforcement, od których odjęto 19 miliardów dolarów, jakie rocznie nielegalni imigranci wpłacają do federalnej kasy w formie podatków. Raport FAIR jednak mocno krytykowano za błędy metodologiczne i daleko idące generalizacje. Np. po stronie kosztów uwzględniono także wydatki związane z opieką zdrowotną i edukacją dzieci już urodzonych w USA, czyli obywateli amerykańskich. Media od razu zdyskredytowały liczby podawane przez Donalda Trumpa. I nie tylko te o opcji liberalnej, sprzyjające demokratom. Nawet Dave Ray, rzecznik antyimigracyjnej organizacji FAIR, nie ukrywał zdziwienia. Także Heritage Foundation, think tank tworzący intelektualne zaplecze konserwatywnej części Partii Republikańskiej, szacowała w 2013 roku koszt obciążeń fiskalnych związanych z nielegalną imigracją „zaledwie” na 54,5 mld dol. netto. Szacunki organizacji proimigracyjnych są krańcowo inne. Obejmują bowiem zupełnie inne dane i czynniki. Na przykład uwzględniają wartość aktywności ekonomicznej, czy konsumenckiej nielegalnych imigrantów. Bo przecież i oni mają swój wkład w gospodarkę i kupują towary, aby prowadzić jak najbardziej normalne życie. Michelle Mittelstadt z ponadpartyjnego Migration Policy Institute wręcz uważa, że żadna ze stron nie jest w stanie ogarnąć całości problemu. Także z powodów metodologicznych, bo w większości wypadków analizy oparte są jedynie na szacunkach. Pozostaje nam przerzucanie się raportami przygotowywanymi z pobudek ideologicznych czy politycznych. Filozofia „obciążenia” Ale decyzje polityczne mają swoje bezpośrednie przełożenie na los tysięcy ludzi. Tak jest i tym razem. Propozycje zmian w prawie imigracyjnym mogą mieć swoje negatywne skutki zarówno pod względem ekonomicznym, jak i humanitarnym. I dotkną także Amerykanów. Brak informacji czy wręcz plotki już teraz zmusiły tysiące imigrantów do rezygnacji z wszystkich programów pomocy społecznej, nawet jeśli nie są one wymienione w nowej propozycji administracji. Po raz pierwszy w tej dekadzie wzrosła w USA liczba dzieci nie posiadających żadnego ubezpieczenia zdrowotnego. Pojęcie „obciążenie publiczne” (ang. public charge) zawsze stosowane było przez urzędników imigracyjnych do osób starających się o zielone karty, wobec których istniało przeświadczenie graniczące z pewnością, iż w przyszłości staną się obciążeniem dla systemu opieki społecznej. W tej chwili w przypadku potencjalnego legalnego imigranta za dyskwalifikujące uważa się jedynie korzystanie z pomocy gotówkowej (ang. cash assistance) lub z placówek opieki długoterminowej (ang. long-term institutional care). Teraz Departament Bezpieczeństwa Krajowego chce rozszerzyć tę wykładnię. Według najnowszych propozycji, znajdujących się obecnie w fazie konsultacji społecznych (termin zgłaszania uwag mija 10 grudnia), urzędnicy USCIS będą mogli odmówić przyznania stałego pobytu osobom, które w przeszłości korzystały z legalnych i przysługującym im świadczeń. Szlaban dla seniorów? Lista świadczeń będzie dużo dłuższa i obejmie na przykład większość form pomocy żywnościowej (ang. food stamps), Medicaid oraz subwencje mieszkaniowe. Do tego dochodzą inne obostrzenia – zbyt niski dochód, niepełnoletność, bycie seniorem, niewystarczające wykształcenie czy całkowita nieznajomość języka. Aby wyjść z grupy ryzyka, kandydaci na legalnych imigrantów powinni mieć dochody na poziomie klasy średniej, czyli wynoszące co najmniej 250 procent federalnego progu ubóstwa (obecnie 62 750 dol. rocznie dla rodziny czteroosobowej). Nie mogli w przeszłości korzystać z Medicaid oraz z Medicare Part D, ani nie powinni sprawić na urzędnikach wrażenia, iż kiedykolwiek skorzystają z niego w przyszłości. Podobnie ma się sprawa z Supplemental Nutrition Assistance Program (SNAP), czyli dawnym programem food stamps. Dotkliwe skutki uboczne Skutki wejścia w życie tych regulacji mogą odczuć także zwykli Amerykanie. Eksperci z firmy konsultingowej Manatt ostrzegają, że możemy być świadkami masowego rezygnowania z Medicaid, nawet przez osoby przebywające legalnie w USA i uprawnione do tych świadczeń, w obawie przed staniem się „obciążeniem publicznym”. Te same obawy już powodują masowe rezygnowanie całych rodzin ze SNAP. Najbardziej dotknięte są tzw. mixed families, czyli rodziny, których członkowie mają różny status imigracyjny – posiadają zielone karty, obywatelstwo USA i nieuregulowany status. Tam z pomocy społecznej rezygnują nawet ci, którym ona po prostu się należy. Medicaid to program ubezpieczeniowy dla najuboższych i stanowi obciążenie dla budżetu. Teoretycznie więc zmniejszenie liczby beneficjentów powinno cieszyć. Ale pieniądze z Medicaid trafiają przecież w końcu do lekarzy, pielęgniarek, przychodni, czy laboratoriów. Brak funduszy odczują i oni. Służba zdrowia obawia się, że doprowadzi to do zamknięcia wielu szpitali, zwłaszcza tych, które funkcjonują w słabiej zamieszkanych regionach. To właśnie tam lokalne placówki służby zdrowia są najbardziej uzależnione od funduszy z Medicaid. Zamykanie szpitali może pozbawić całe społeczności dostępu do tych placówek opieki zdrowotnej. Najbardziej dotknie to takie stany jak Teksas, Kalifornia i Nevada. Tu nie chodzi o grosze. Firma konsultingowa szacuje, że za „obciążenie publiczne” może zostać uznanych 13,2 miliona imigrantów na Medicaid, w tym 7,6 miliona dzieci. Łącznie chodzi o około 70 miliardów dolarów rocznie z programów Medicaid oraz Children’s Health Insurance Program. Tylko w Kalifornii wyliczono, że stan może stracić 1,67 miliarda dolarów pomocy federalnej, a cała gospodarka – 2,8 miliarda dolarów. Zmiany mogą dotyczyć około 765 tys. imigrantów, którzy zostaną zmuszeni do rezygnacji z programów dożywiania oraz opieki zdrowotnej. Kalifornia może też stracić prawie 18 tys. miejsc pracy. Takie liczby podaje najnowszy raport ekspertów uniwersytetu UCLA. Według ekspertyzy Urban Institute zmiany proponowane przez rząd będą miały poważne konsekwencje dla rodzin imigrantów, które nie tylko zrezygnują z przysługujących im świadczeń, ale także zaczną unikać jakichkolwiek kontaktów z rządem. Czyli zamiast asymilować, wyrzuci się ich na margines. Z duchem Ameryki ma to niewiele wspólnego. Jolanta Telega [email protected] fot.David Maung/EPA/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama