Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 02:35
Reklama KD Market

Stop and frisk, czyli zarządzanie lękiem

Prezydent Trump po raz kolejny ostro skrytykował Chicago za, jego zdaniem, nieskuteczną walkę z uliczną przestępczością. Wezwał władze Wietrznego Miasta do przywrócenia kontrowersyjnej policyjnej taktyki „stop and frisk”. Mimo że jest ona nieskuteczna i sprzeczna z konstytucją. W poniedziałek 8 października Donald Trump wystąpił na odbywającej się w Orlando konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Szefów Policji (International Association Of Chiefs of Police). Nawiązując do problemu ulicznej przestępczości w Chicago, Trump oświadczył, że zwrócił się do prokuratora generalnego z prośbą o rozwiązanie problemu chicagowskiej przemocy i zakończenie „okropnej fali strzelanin”. Prezydent nazwał poziom ulicznej przestępczości w Chicago „plagą”, dodając, że „nie ma żadnych powodów istnienia takiej sytuacji”. Zachęcił też chicagowską policję, aby stosowała kontrowersyjną technikę zatrzymań, nazywaną „stop and frisk”, polegającą na zatrzymywaniu i przeszukiwaniu podejrzanego bez podania powodu. Trump skrytykował chicagowskich polityków za „niebezpieczną retorykę anty-policyjną, która ułatwia działanie kryminalistom, a utrudnia życie przestrzegającym prawa obywatelom i policji”. „To musi się natychmiast skończyć” – powiedział. Niekonstytucyjna i nieskuteczna „Stop and frisk” to policyjna taktyka zatrzymań pozwalająca policjantom na zatrzymywanie, przesłuchiwanie i przeszukiwanie osób, które popełniły przestępstwo, lub, zdaniem policji, mogą je popełnić. Czyli teoretycznie każdego, a w praktyce – członków mniejszości etnicznych i rasowych. Co ważne, taktyka ta daje policji prawo zatrzymać i przeszukać każdego, nawet jeśli nie istnieją najdrobniejsze choćby dowody związku zatrzymanej osoby z jakimkolwiek konkretnym przestępstwem. Taktyka „stop and frisk” jest przez jej zwolenników uważana za skuteczną metodę w walce z uliczną przestępczością. Rzeczywiście, pomaga w aresztowaniu kryminalistów i przechwyceniu nielegalnej broni i narkotyków, ale większość z zatrzymanych to niewinni obywatele idący w momencie zatrzymania na spacer, do pracy lub do szkoły. Istnieją niezbite dowody, że była niejednokrotnie używana przez policję, aby dyskryminować mniejszości etniczne i rasowe. Od 2002 roku w Nowym Jorku „stop and frisk” zastosowano ponad pięć milionów razy. W 2015 roku w samym tylko Nowym Jorku policja zatrzymała w ten sposób 22 939 osób, czyli o 97 proc. mniej niż na początku XXI wieku. Ale i tak okazało się, że 18 353 osoby były niewinne, a więc zostały zatrzymane bezpodstawnie. Rasowe dysproporcje zatrzymań były bardzo wyraźne – 12 223 zatrzymanych stanowili Afroamerykanie, 6 598 Latynosi, a 2 567 – biali. Zdaniem krytyków tej taktyki, stanowi ona nie tylko narzędzie tzw. profilowania rasowego, ale jest też pogwałceniem wolności konstytucyjnej obywateli, zawartej w Czwartej i Czternastej Poprawce. W 2013 roku sąd federalny w Nowym Jorku uznał stosowanie taktyki „stop and frisk” za sprzeczne z konstytucją, ponieważ była ona nieproporcjonalnie nadużywana wobec członków mniejszości rasowych i etnicznych. Władze Nowego Jorku odwołały się od tej decyzji, ale w 2014 r. sąd odrzucił apelację i utrzymał wyrok. Decyzja sądu nie spowodowała całkowitego zaprzestania stosowania tej taktyki w Nowym Jorku, ale liczba zatrzymanych w ten sposób osób drastycznie spadła. Zwolennicy taktyki „stop and frisk” grzmieli, że zaprzestanie jej stosowania spowoduje gwałtowny wzrost przestępczości. W rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca, a wskaźniki przestępczości w Nowym Jorku są obecnie na najniższym poziomie w historii. Badania nad kontrowersyjną techniką zatrzymań dowodzą, że korelacja pomiędzy jej stosowaniem a spadkiem brutalnej ulicznej przestępczości jest bardzo słaba. Zarządzanie lękiem Donald Trump wzywając do przywrócenia w Chicago taktyki „stop and frisk” buduje sobie kapitał wyborczy, kreując się na uwielbianego przez białych wyborców „twardego szeryfa”, bezkompromisowego egzekutora prawa, który zakończy chaos panujący na ulicach Chicago. „Będziemy mieli państwo prawa, albo nie będziemy mieli państwa wcale” – straszył Trump wyborców podczas kampanii prezydenckiej. Jak widać, przestraszył skutecznie, bo został prezydentem. Zarządzanie społecznym lękiem nie jest pomysłem nowym, a jego najlepszym przykładem jest ogłoszenie „wojny z terroryzmem” po atakach z 11 września 2001 roku. Pomysł na zbicie kapitału politycznego na promowaniu taktyki „stop and frisk” już w latach 60. wykorzystał wieloletni burmistrz Chicago, Richard J. Daley, zapowiadając wprowadzenie tej taktyki w Wietrznym Mieście. W ten sposób przekonał do siebie wyborców, głównie białych, którzy zarzucali mu brak skuteczności w walce z przestępczością w mieście, i został ponownie wybrany na burmistrza. Stan Illinois wprowadził „stop and frisk” w 1968 roku. Paradoksalnie, po wprowadzeniu tej kontrowersyjnej taktyki, wskaźniki przestępczości wzrosły. „Stop and frisk” było stosowane głównie w etnicznych, afroamerykańskich dzielnicach, co spotęgowało konflikt rasowy w mieście. Źródła współczesnej społecznej niechęci do policji i znikomej współpracy mieszkańców zachodnich i południowych dzielnic Chicago z organami ścigania można upatrywać właśnie we wprowadzeniu taktyki „stop and frisk”. Reformy zamiast rasizmu W marcu 2015 American Civil Liberties Union (ACLU), organizacja zajmująca się prawami obywatelskimi, przedstawiła raport dotyczący stosowania „stop and frisk” w Chicago. Jego wyniki pokazały rażącą dysproporcję w stosowaniu tej policyjnej taktyki zatrzymań. Okazało się m.in., że Afroamerykanie stanowili aż 72 proc. zatrzymanych przez chicagowską policję, choć stanowią zaledwie 32 proc. populacji miasta. Dla porównania, zatrzymanych białych było zaledwie 9 proc. Tylko latem 2014 roku 250 tys. policyjnych zatrzymań okazało się bezzasadnych i nie skończyło aresztowaniami. Mieszkańcy Chicago byli zatrzymywani przez policję średnio cztery razy częściej niż mieszkańcy Nowego Jorku na początku obecnego stulecia, kiedy taktyka „stop and frisk” była powszechnie stosowana. Chicagowski departament policji zawarł wówczas porozumienie z ACLU Illinois, a władze Chicago zobowiązały się, że zreformują policyjne procedury tak, aby pozostawały one w zgodności z Czwartą Poprawką, gwarantującą obywatelom „ochronę przed nieuzasadnionymi zatrzymaniami i przeszukaniami” i nie będą się przyczyniać do pogłębiania nierówności rasowych. W poniedziałek, 8 października Donald Trump nazwał ugodę chicagowskiej policji z ACLU „okropną” i „wiążącą ręce stróżom prawa”. Prezydent wezwał władze Chicago do przywrócenia stosowania taktyki „stop and frisk”. W wydanym 9 października oświadczeniu prokurator generalny Jeff Sessions powiedział, że „jest niezwykle istotne, aby miasto nie popełniało błędów z przeszłości. Od tego zależy bezpieczeństwo mieszkańców Chicago”. W odpowiedzi burmistrz Rahm Emanuel i szef chicagowskiej policji Eddie Johnson wydali wspólne oświadczenie, w którym czytamy: „Administracja Trumpa nie przestaje nas zaskakiwać, a to kolejny dowód, że nie ma pojęcia o potrzebach mieszkańców Chicago i utraciła kontakt z rzeczywistością”. Badania i statystyki wskazują, że racja jest po stronie władz Wietrznego Miasta. „Stop and frisk” jest taktyką sprzeczną z konstytucją, a jej skuteczność w walce z przestępczością jest praktycznie żadna. Chicagowska policja ogłosiła w zeszłym tygodniu, że w pierwszych dziewięciu miesiącach 2018 roku w Chicago popełniono o 102 morderstwa mniej niż w pierwszych dziewięciu miesiącach 2017 roku. Liczba ulicznych strzelanin zmalała o 17 proc. w stosunku do roku ubiegłego, a jeśli ten trend utrzyma się do końca roku, wskaźnik morderstw zmaleje o ponad 23 procent. Trump mówiąc o „pladze przestępczości” i „okropnej fali strzelanin” w Chicago, najwyraźniej nie wziął pod uwagę powyższych danych statystycznych, ale nie od dzisiaj wiadomo, że trzymanie się faktów nie jest najmocniejszą stroną urzędującego prezydenta. Jest nią natomiast „zarządzanie lękiem”, jako skuteczna strategia wyborcza. Należy przypuszczać, że im bliżej wyborów, tym częściej będziemy świadkami prezydenckich ataków na Chicago i wzywania do niezgodnych z konstytucją metod walki z przestępczością. Szkoda, bo uliczna przestępczość w Chicago to wciąż ogromny problem, wymagający wprowadzenia skutecznych, systemowych działań. Nie rozwiąże go populizm i odwoływanie się do rasistowskich resentymentów. Grzegorz Dziedzic [email protected] Na zdjęciu: Stop and frisk w Nowym Jorku fot.YouTube/screenshot
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama