Ponura i deszczowa pogoda w miniony weekend nie powstrzymała przemocy na ulicach Chicago. W ciągu dwóch dni w Wietrznym Mieście postrzelono co najmniej 44 osoby – dwa razy więcej niż tydzień wcześniej.
Sześć osób zginęło, a 38 zostało rannych w strzelaninach, do których doszło w Chicago w miniony weekend. Tylko w jednym ataku w sobotę w dzielnicy East Garfield Park na zachodzie miasta od kul rannych zostało siedem osób. Jedna z nich, 30-letni Tavish Harris, zmarł później w szpitalu Strogera.
26-latek poniósł śmierć w sobotę w dzielnicy Rosemoor na dalekim południu, gdy stojąc wieczorem na ulicy został ostrzelany przez dwóch napastników.
W niedzielę rano w kolejnej strzelaninie na południu miasta, zginęli 21-letni Parish McKenzie i 22-letni Tremel L. Thomas.
Od początku roku w Chicago postrzelono już ponad 1500 osób. To mniej niż w rekordowych pod względem przemocy latach 2017 i 2016, lecz więcej w porównaniu z wcześniejszymi latami. Według danych dziennika „Chicago Tribune”, od początku roku do 20 lipca w Chicago od kul zginęło już co najmniej 276 osób.
(jm)
fot.Joanna Marszałek
Reklama