Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 22:38
Reklama KD Market
Reklama

„Serwer” Trumpa

W trakcie ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej kandydat Trump opowiadał nieustannie o kryminalnych poczynaniach swojej rywalki, Hillary Clinton, która – jego zdaniem – naraziła państwo na śmiertelne niebezpieczeństwo przez używanie prywatnego serwera do wysyłania i odbierania służbowej poczty elektronicznej. Przyszły prezydent wielokrotnie zagrzewał zachwycone tłumy do skandowania hasła „Lock her up!”, czyli przewidywał aresztowanie Clinton za jej kardynalne grzechy. Dziś jednak Hillary nadal cieszy się wolnością, a republika się nie zawaliła, choć może się czasami wydawać, że w kierunku upadku zmierza, choć nie za sprawą byłej kandydatki na prezydenta. Wyssany z palca „skandal emailowy” nadal bywa przez prezydenta wspominany, natomiast ciszą owiane są nawyki telefoniczne Trumpa. Jak się niedawno okazało, obecny lokator Białego Domu używa dwóch iPhonów, z których żaden nie posiada odpowiednich zabezpieczeń przed hakerami. Jeden z tych telefonów używany jest wyłącznie do wysyłania wieści w serwisie Twitter, a zatem jest to megafon, przez który Trump dzieli się ze światem niezmierzonym potokiem prezydenckich złotych myśli. Natomiast drugi służy do zwykłego gadania i posiada wszystkie cechy standardowego telefonu komórkowego z wyjątkiem tego, że wyłączony jest w nim mechanizm GPS, a zatem nie można namierzać miejsca pobytu przywódcy wolnego świata. Poprzednicy obecnego prezydenta posiadali telefony ściśle kontrolowane, które raz na 30 dni poddawane były analizie ekspertów do spraw bezpieczeństwa. Były też często zmieniane na nowe. Prezydent Obama zachował wprawdzie swój ulubiony telefon Blackberry, ale zgodził się na jego odpowiednie zabezpieczenie. Jednak Trump sprzeciwia się takim procedurom i twierdzi, że byłyby one dla niego zbyt „niewygodne”. Mniej więcej tak samo niewygodne było dla Clinton korzystanie z rządowych serwerów emailowych. Jednak ona dopuściła się karygodnego wykroczenia, podczas gdy Trump jest niewinny niczym baranek. W sumie sprowadza się to do uroczej hipokryzji, która jest jedną z podstaw działania prezydenta. Innych ocenia według surowych i często zmyślonych standardów politycznych i moralnych, ale sam może robić w zasadzie wszystko, a każde jego działanie jest z definicji jedynie słuszne, legalne i moralnie nienaganne, nawet jeśli graniczy z przestępstwem kryminalnym. Pan prezydent nigdy nikogo za nic nie przeprasza, co jest zrozumiałe, gdyż nie popełnia błędów i zawsze ma rację, a zatem niemożliwe jest wypowiedzenie przez niego czegoś obraźliwego. Na szczęście w przypadku tego akurat prezydenta korzystanie z niezabezpieczonych telefonów zapewne nie ma większego znaczenia. Kto chciałby podsłuchiwać prowadzone przez Trumpa rozmowy? Wszak plecie on publicznie wszystko to, co mu ślina na język przyniesie i w tym sensie jest swoim własnym, całkowicie przejrzystym, autonomicznym „serwerem”, którego nikt nie jest w stanie kontrolować. W przeciwieństwie do serwera Clinton, nie siedzi zamknięty w piwnicy, lecz łazi po Białym Domu i odbywa rzekomo niezliczone rozmowy telefoniczne. Szef sztabu Białego Domu, John Kelly, przed kilkoma miesiącami wprowadził zakaz używania prywatnych telefonów komórkowych w zachodnim skrzydle (West Wing) siedziby prezydenta. Jednak nie potrafił wymóc przestrzegania tego zakazu przez swojego szefa. No cóż, nalegać za bardzo nie może, gdyż co bardziej nalegający na cokolwiek personel szybko ląduje na ulicy, gdzie zresztą – jak sądzę – Kelly i tak się w niedalekiej przyszłości znajdzie. Andrzej Heyduk Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014). fot.oppositionreport.com/screenshot

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama