Od momentu wprowadzenia elektronicznych dzienników pokładowych wiadomo było, że w biznesie transportowym szykuje się rewolucja dotycząca płatności za niełatwą pracę kierowcy CDL.
Do tej pory normą dla kierowców CDL jeżdżących na dalekich trasach była opłata za milę. Jednakże od grudnia ubiegłego roku, kiedy w kabinach ciężarówek zagościły ELD, czyli elektroniczne dzienniki pokładowe, ilość przejechanych mil drastycznie spadła, a co za tym idzie – wypłaty zmalały.
Kierowcy zaczęli się zwalniać, gdyż za te same godziny spędzone poza domem zarabiali mniej. Przyczyna była prozaiczna. Kiedy używano „papierowych książek”, kierowca w razie potrzeby mógł przedłużyć czas pracy i w jakiś magiczny sposób wszystko w dzienniku się zgadzało. Z ELD nie ma takich możliwości. Elektroniczny strażnik wylicza czas pracy co do minuty. Pokazuje, z jaką szybkością można się poruszać, a w razie kraksy (ponieważ jest połączony z komputerem silnika) może nawet wskazać moment hamowania i czas reakcji kierowcy.
Firmy przewozowe, nie mając wyjścia, musiały wykazać się kreatywnością i do transportowego światka zaczęły trafiać nowe rozwiązania.
Ciągle jeszcze istnieją firmy, które płacą za przejechane mile, ale coraz więcej biznesów oferuje gwarantowane zarobki (stała pensja tygodniowa, miesięczna czy roczna). Procent od przewożonego ładunku czy stawka godzinowa są również coraz częściej spotykane.
Przykładowo firma transportowa ze stanu Waszyngton, SPD – Smokey Point Distributing, od pierwszego czerwca zacznie płacić kierowcom jeżdżącym solo na dalekich trasach stałą pensję w wysokości 65 tys. dol., natomiast każdy z kierowców pracujących w dwuosobowych zespołach otrzyma 75 tysięcy.
Dodatkowo do stałego rocznego wynagrodzenia dochodzą bonusy za bezpieczną jazdę, ilość przejechanych mil i za polecenie innego kierowcy. Właściciele SPD wyszli z założenia, że taka forma rekompensaty nie tylko zatrzyma obecnych pracowników, ale również przyciągnie nowych. I faktycznie, kierowcy już sobie chwalą nadchodzącą zmianę, twierdząc że nie będą musieli martwić się o opóźnienia związane z pogodą, brakiem ładunków czy dłuższym okresem rozładunku czy załadunku.
Nie jest to jedyny przewoźnik, który poczynił zmiany. W dobie, kiedy brak kierowców CDL staje się coraz bardziej dotkliwy, biznesy prześcigają się w pomysłach na przyciągniecie wykwalifikowanych zawodowców. Nie tylko gwarantowane wypłaty, ale również ubezpieczenia zdrowotne, płatne wakacje i codzienne powroty do domu stają się normą w tym fachu.
Ktoś zapyta, czy warto się poświęcić i zostać zawodowym kierowcą? Z ekonomicznego punktu widzenia, jak najbardziej!
Średnia płaca kierowcy CDL w Illinois w roku 2017 wynosiła 64,3 tys. dol., natomiast właściciel własnej firmy, czytaj – jednej ciężarówki, może wyciągnąć nawet 184 tys. W tym drugim przypadku trzeba jednak odjąć znaczną część sumy na utrzymanie ciężarówki i różnego rodzaju opłaty związane z biznesem. Mimo wszystko trudno pobić te cyfry!
Gdyby po przeczytaniu tego artykułu ktoś zdecydował się przejść na swoje, to zapraszamy do naszego biura. Chętnie podzielimy się naszą wiedzą, poinformujemy, jakie nakłady finansowe są potrzebne, aby wystartować, a nawet skontaktujemy z firmami, które zatrudniają tzw. owner-operators.
Szerokiej i bezpiecznej drogi życzy ALL ABOUT TRUCKS! We serve Truckers!
fot.STEFANOLUNARDI/123RF Stock Photos
Reklama