Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 09:54
Reklama KD Market

Pożegnanie śp. Zofii Barczyk, działaczki polonijnej, współzałożycielki szkoły Chopina

Pożegnanie śp. Zofii Barczyk, działaczki polonijnej, współzałożycielki szkoły Chopina
„Non omnis moriar” – gdyż pamięć i miłość nie umiera…

Z wielkim smutkiem i żalem przyszło mi w imieniu pogrążonej w żałobie całej społeczności polonijnej Szkoły im. Fryderyka Chopina – obecnej Pani dyrektor Ewy Górskiej, kierownictwa, zarządu, wszystkich nauczycieli, katechetów i rodziców, a nade wszystko Rodziny Zmarłej – powiadomić o odejściu na wieczny czas wybitnej pedagog, uczestniczki Powstania Warszawskiego oraz współzałożycielki i wieloletniej dyrektorki tejże szkoły – Pani Zofii Barczyk.



[blockquote style="1"]
„Bo w świecie ducha nie ma pożegnania,
bo tylko tacy żyją wiecznie,
którzy z miłością w sercach gasną.
Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania,
tak jakbyś nie chciała swym odejściem smucić…
Tak jakbyś wierzyła w godzinę rozstania,
że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić.”
ks. Jan Twardowski[/blockquote]

Msza św. i uroczystości pogrzebowe odbyły się w asyście zgromadzonych uczniów, konsula generalnego RP Piotra Janickiego, przedstawicieli polonijnych organizacji np. Zrzeszenia Nauczycieli Polskich, delegacji z polskich szkół, zaproszonych gości, księży i członków rodziny, w kościele St. Thomas of Villanova w Palatine. Pani Zofia spoczęła 28 marca na cmentarzu Maryhill obok swojego śp. męża Wiktora Barczyka.

Pani Zofia zmarła 25 marca 2018 r., otoczona w ostatniej chwili życia miłością i obecnością najbliższych. Jakże znamienna i pełna symboliki chrześcijańskiej jest data Jej odejścia. To Dzień Zwiastowania Pańskiego NMP, Palmowa Niedziela, pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia, a także wigilia Jej 93 urodzin. Dzień śmierci szczególny i wymowny w wymiarze boskim, ale zarazem bardzo smutny w naszym zwykłym ludzkim pojmowaniu cierpienia i rozumieniu bożych zamiarów.

Pożegnanie Pani Zofii Barczyk to nie tylko czas na podjętą w duchu wiary refleksję, której owocem ma być zaduma nad przemijaniem, ale także czas pamięci dla Jej życiowego przesłania oraz dziedzictwa i zadań, które wraz z mężem pozostawiła naszej szkolnej chicagowskiej Polonii. Wiemy jak wielka to dla nas odpowiedzialność zawodowa i moralna, gdy ich realizacja ma dokonywać się za sprawą ludzi tak wielkiego formatu duchowego jak Oni.

Zofia Barczyk (z domu Kuśmierska) urodziła się 26 marca 1925 roku w Warszawie. Jako pięcioletnia dziewczynka przeżyła wczesną śmierć matki, ale mimo to swoje dzieciństwo wspominała zawsze z rozrzewnieniem. To ten okres życia we swoich wspomnieniach o Polsce, pomimo biedy i tęsknoty za matką, uważała za najszczęśliwszy.

Wybuch II wojny światowej, tak jak dla wszystkich w tym czasie, był dla Niej szokiem. Bardzo szybko musiała dojrzeć do nowych ról i zadań życiowych. Z 14-letniej dziewczynki w 1939 r., zaledwie w ciągu kilkunastu tygodni wojny, musiała z konieczności szybko przeobrazić się w dorosłą, samodzielną kobietę. Celem stało się biologiczne przetrwanie. Uczyła się zdobywania żywności i pitnej wody, ciężkich prac domowych, gotowania i szycia. Uczęszczała też w miarę możliwości na tajne komplety, marząc o tym, że po zakończonej okupacji zostanie nauczycielką. Jak widać, z czasem spełniło się to jej młodzieńcze marzenie. Była nie tylko nauczycielką – została Wielkim Pedagogiem, ucząc i wychowując tysiące naszych polskich dzieci tu na amerykańskiej ziemi.



Pani Zofia, jak sama to często podkreślała, tylko z łaskawością Boga i losu ocalała w Powstaniu Warszawskim, w którym była sanitariuszką. Należała też do Armii Krajowej. Po upadku powstania w 1944 r. skazana przez Niemców pod karą śmierci na ciężką pracę w fabryce pocisków V-2. Do wyzwolenia przeszła przez cztery obozy jenieckie.

Jako młoda dziewczyna musiała zmierzyć się nie tylko z barbarzyńskim okrucieństwem wojny, ale i jej psychologicznymi skutkami, które na zawsze zdeterminowały jej życie i pamięć. Głód, strach, umierający na jej rękach młodzi powstańcy, łzy, ból i krzyki ciężko rannych czy przygniecionych gruzami ludzi, zakrwawione opatrunki i odór kanałów warszawskich ulic, powalone domy, łuny pożarów, odebrana młodość, a w obozach jenieckich wszechobecne wszy i wieczorne, błagalne, cichutkie modlitwy na brudnych pryczach – o przetrwanie, o Ojczyznę i o kolejną kromkę suchego chleba.

Po wojnie wraz z wieloma członkami II Korpusu Armii Andersa wyemigrowała do Anglii, przemierzając wcześniej także Niemcy, Austrię, Włochy i Francję. W Londynie poznała swojego przyszłego męża Wiktora. Byli małżeństwem blisko 67 lat i dochowali się wspólnie sześciorga dzieci ! W 1952 r. Państwo Barczykowie wyemigrowali tym razem do Nowego Jorku, by po jakimś czasie udać się już na stałe do Chicago. Od chwili przybycia do USA wspólnie, czynnie i z wielką pasją prowadzili działalność edukacyjną i wychowawczą w środowisku polonijnym. W efekcie tej działalności powstała założona przez nich, największa i jedna z najstarszych placówek dydaktycznych – Polska Szkoła im. Fryderyka Chopina.

Pani Zofia za swą wszechstronną działalność na rzecz Polonii, nie tylko na niwie oświatowej, uhonorowana została wieloma odznaczeniami, a jej wieloletnie zasługi w krzewieniu polskości i kultury narodowej znane są szeroko poza granicami USA, oczywiście i w Polsce, budząc powszechny szacunek i uznanie otoczenia. Wśród jej wyróżnień są m.in.: odznaczenie za działalność w Stowarzyszeniu Dobroczynności przy ZNP, Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej przyznany jej i Panu Barczykowi za całokształt działalności pracy pedagogicznej przez śp. prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego. W 2014 roku prezydent Polski Bronisław Komorowski nagrodził Panią Zofię i pośmiertnie Pana Wiktora Barczyka Krzyżami Oficerskimi Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Pomimo tego olbrzymiego uznania ze strony wielu środowisk akademickich, instytucji społecznych i rządowych, a także otaczających ją ludzi, Pani Zofia zawsze pozostawała osobą niezwykle skromną i bezpośrednią. Jej ciepło i serdeczność emanowały w każdym geście i słowie. Życzliwa otoczeniu, troskliwa wobec każdego dziecka, opromieniona wdzięcznością uczniów i rodziców – dawała nam wszystkim poczucie bezpieczeństwa i matczynej miłości. Często mówiła: – Polska to ogromne, niezwykłe bogactwo. To kraj bogaty dziedzictwem historii, skarbami natury i sercami jej mieszkańców. Czerpcie pełnymi garściami z tego skarbca do końca życia.

Jak bardzo ponadczasowy to przekaz dla młodych ludzi w dobie wyśmiewania patriotyzmu, państwowej narodowości i miłości do Ojczyzny. Swoim ciepłym i drżącym ze wzruszenia głosem prosiła nas wtedy o to, abyśmy tu na gościnnej amerykańskiej ziemi, krzewili polskość w całym jej wymiarze. Taką, która służyłaby Bogu i wartościom chrześcijańskim i tę, która przez miłość do Ojczyzny buduje ziemskie dobro ludzi. Przez dziesięciolecia pełnienia swojej misji i służby dla Boga i polskich emigrantów, nauczała nas Pani Zofia wraz z mężem, ważnych prawd życiowych – o sile kochającej się rodziny, o mocy dobra, które zawsze zwycięża i o tym, iż uczciwość i otwarcie na drugiego człowieka stanowi sens naszego ludzkiego bytu tu na ziemi.

Była Pani Dyrektor, przez cały okres swej działalności zawodowej, w sposób wyjątkowy starała się budzić naszą wrażliwość na piękno – czy to literatury, przyrody, unikalnych polskich tradycji czy nade wszystko muzyki klasycznej. Jej ulubionym kompozytorem był Fryderyk Chopin – to dlatego jego imię z miłości do granych na fortepianie mazurków, wybrała spośród wielu możliwych, by patronowało naszej szkole. Owa nestorka polskiego szkolnictwa największą jednak radość czerpała z bezpośrednich kontaktów z dziećmi i młodzieżą. Jako głęboka humanistka i matka licznej gromadki własnych dzieci, dostrzegała oczyma swojej macierzyńskiej duszy, niezwykłość każdego ucznia, niepowtarzalność ich osobowości, okazując każdemu uwagę i zainteresowanie. Cieszyła się ich uśmiechami, zauważała też sukcesy i porażki. Tysiące z nich pamiętała z imienia i nazwiska… Świat dziecka był jej światem.

Tę niezwykłą kobietę zapamiętamy jako wielkiego człowieka, która swoje życie poświęciła przede wszystkim sprawom ludzkim. Właśnie z tego powodu najtrudniej rozstać się z tymi, którzy pozostawili po sobie owoce miłości i dobra. Państwo Barczykowie wspólnie nadali swojemu ludzkiemu bytowi wielki sens – my z tego źródła czerpiemy. Powtórzę więc za Horacym : „Non omnis moriar”– nie wszystek umrę. W naszych sercach, myślach i w naszej pamięci pozostaną bowiem obydwoje na zawsze.

Ogarnijmy dzisiaj Panią Zosię Barczyk naszym modlitewnym wspomnieniem. Panu Bogu oddajemy nasz najgłębszy żal, wierząc, że tych, którzy służą Jemu, Ojczyźnie i ludziom umiłował szczególnie. I dlatego pełni chrześcijańskiej nadziei i ufności w słowa Księgi Machabejskiej z Pisma Świętego, iż „święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych” prosimy: „Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Jej świeci na wieki wieków. Oby dobry i miłosierny Bóg, u którego dobre czyny człowieka idą za nim poza granicę życia, przyjął Cię do wiecznego królestwa, obdarzając wiekuistą nagrodą. Amen”. Cześć Jej pamięci .

Grażyna Dec, nauczycielka



Nie będziesz sama…

Wiersz dedykowany Pani Zofii Barczyk 25 marca, 2018 r.

Podaj mi rękę swą aniele – z krainy smutku mnie wyprowadź.
Dzwony bijące na kościele,w żałobnym tonie dygotania …
Pomóż modlitwą! W zadumie tłumu żałość chcę schować,
I pustkę w sercu stłumić i Panu Bogu zadać pytania …

Już zgasła świeca tego życia – na zawsze w spokojny sen odeszło.
Pożółkła fotografia w kącie i puste, stare krzesło.
Otocz mnie skrzydłem swym aniele – w zamęcie uczuć pokaż drogę.
I uchroń przed rozpaczą. Czy aż o tyle prosić Cię dzisiaj mogę?

A Ty Maryjo, Bolesna Pani, co Syna z Krzyża pochowałaś,
Skąd miałaś taką wiarę w Stwórcę, gdy Mu cierpienia Matki ofiarowywałaś ?
Obdarz i mnie tą silną wiarą, w samotności Golgoty, do znaku zbawienia,
I gdy upadam, gdy głośno płaczę i w chwilach mego zamyślenia…

Pogodzić muszę się z odejściem i oddaleniem ciepła dłoni.
Kondukt żałobny się przesuwa i znów… zabiły kościelne dzwony…
Nie mówię „żegnaj” – lecz – „ do zobaczenia w domu Pana”,
I harfy niech Ci grają i dzwoneczki. Nie będziesz tam już sama …

Grażyna Dec, nauczycielka

Zdjęcia: z arch. Szkoły im. Chopina

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama