Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 04:22
Reklama KD Market
Reklama

Trump rozwiązał panele doradcze po rezygnacji ich członków



Prezydent USA Donald Trump zlikwidował w środę dwa biznesowe panele doradcze Białego Domu na krótko przed ich samorozwiązaniem po komentarzach prezydenta ws. tragedii w Charlottesville. W skład rad wchodzili szefowie największych firm - podaje "Time".

Prezydent rozwiązał rady po odejściu prezesów takich amerykańskich gigantów jak Blackstone Group, 3M, Campbell Soup, BlackRock czy Merck.

Trump poinformował o swej decyzji na Twitterze niespełna godzinę przed tym, gdy jedna z grup doradczych miała przekazać Białemu Domowi informację o samorozwiązaniu panelu - pisze "Time".

Dzień wcześniej prezydent zapewniał, że ma do dyspozycji wielu prezesów firm, którzy chętnie zajmą stanowiska tych, którzy zrezygnowali z udziału w panelach. Trump nazwał ich we wtorek "pozerami"; w środę napisał, że nie chce wywierać presji na ciała doradcze i rozwiązuje je.

Wcześniej w środę większość członków rad poinformowała szefa panelu zajmującego się polityką strategiczną (Strategic and Policy Forum) Stephena Schwarzmana - prezesa Blackstone Group - że rezygnuje z pracy na rzecz Białego Domu - pisze magazyn.

Grupa, której przewodził Schwarzman, wydała komunikat wyjaśniający, że zostaje rozwiązana, ponieważ jej członkowie uważają, że "w Ameryce nie ma miejsca na brak tolerancji, rasizm i przemoc, które są afrontem dla podstawowych amerykańskich wartości" - podaje "Boston Globe".

Bostoński dziennik zwraca też uwagę, że rezygnacja prezesów wielkich korporacji z doradzania Białemu Domowi to spory cios dla Trumpa, który oparł swą kampanię wyborczą na reklamowaniu "swego korporacyjnego doświadczenia i umiejętności wykorzystania biznesowego potencjału Ameryki".

Tymczasem stanowisko, jakie zajęli członkowie paneli doradczych, bardzo zaszkodzi relacjom Trumpa ze środowiskiem biznesu - komentuje "Boston Globe".

W czerwcu z doradzania Trumpowi zrezygnowali prezesi Tesli i Disneya - Elon Musk i Robert Iger. W lutym radę opuścił szef Uber Technologies Travis Kalanick.

Jak podkreśla "Time", exodus prezesów przyśpieszyły komentarze Trumpa po tragedii w Charlottesville.

Podczas sobotniej demonstracji białych nacjonalistów w tym mieście samochód wjechał w kontrdemonstrantów. Zginęła 32-letnia Heather Heyer, a rannych zostało co najmniej 19 osób. Sprawcą tragedii jest 20-letni James Alex Fields Jr.

W sobotę prezydent potępił "przejawy nienawiści, bigoterii i przemocy z wielu stron". Gdy media, a nawet politycy jego własnej partii skrytykowali Trumpa za brak jednoznacznego stanowiska wobec sprawców tragedii i zamieszek, prezydent potępił "zło, jakim jest rasizm, i wszystkich tych, którzy w imię rasizmu (...) uciekają się do przemocy, w tym Ku-Klux-Klan, zwolenników supremacji białej rasy, neonazistów i inne grupy nienawiści". Jednak w kolejnym wystąpieniu powrócił do wcześniejszej argumentacji i bronił swojej pierwszej reakcji na tragedię w Charlottesville.

Powiedział, że "agresywne poczynania były widoczne po obu stronach" konfliktu, i dodał, że po obu stronach są też "bardzo dobrzy ludzie".

Grupy ultraprawicowe - w tym osoby związane z rasistowską organizacją Ku Klux Klan, organizacjami białych nacjonalistów i organizacjami neofaszystowskimi - zjechały do miasteczka uniwersyteckiego Charlottesville, by protestować przeciw planowanemu przez władze miasta usunięciu z lokalnego parku pomnika gen. Roberta E. Lee, jednego z dowódców Konfederacji w amerykańskiej wojnie domowej (1861-1865). (PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama