Zwycięstwo w pierwszej turze francuskich wyborów prezydenckich kandydata centrum Emmanuela Macrona to znak słabnięcia populistów, jednak cały czas są oni w grze - pisze w poniedziałek brukselski portal Politico.
"Wygrana Macrona pokazuje, że elektorat może głosować przeciw establishmentowi bez wpadania w objęcia ekstremistów" - ocenił główny korespondent Politico ds. europejskich Matthew Karnitschnig.
Podkreślił, że fakt, iż szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen nie udało się zająć pierwszego miejsca w niedzielnym głosowaniu, zmniejsza jej szanse w finalnym rozstrzygnięciu, które odbędzie się za dwa tygodnie.
Politico kreśli szerszy obraz populizmu w Europie, łącząc porażkę Le Pen ze słabnięciem niemieckiej antyimigracyjnej i eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Współprzewodnicząca AfD Frauke Petry nieoczekiwanie zrezygnowała z ubiegania się o funkcję wyborczej jedynki i na niedzielnym zjeździe ugrupowania jako "lokomotywy" wskazano wiceprzewodniczącego partii Alexandra Gaulanda oraz liderkę AfD w Nadrenii Północnej-Westfalii Alice Weidel.
"Europejski establishment, obawiając się powtórki niespodzianki z głosowania w sprawie Brexitu czy nieoczekiwanego zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, był nie bez powodu przygotowany na najgorsze ze strony Francji. Jest wątpliwe, że UE zmagająca się z Brexitem i kryzysem strefy euro przetrwałaby prezydenturę Le Pen" - ocenia Politico.
Komentator podkreśla, że wygrana Macrona wydaje się być lekiem na te obawy - kurs euro w wyniku jego zwycięstwa w pierwszej turze wzrósł do najwyższego poziomu od pięciu miesięcy. Autor tekstu pyta przy tym, czy obóz proeuropejski i proglobalizacyjny odradza się, a populizm został pokonany; i odpowiada: nie liczcie na to.
"Macron może być najnowszym sprzyjającym UE kandydatem wspieranym przez antyliberalne siły, po tym jak podobne zwycięstwa nastąpiły w Holandii i Austrii. Ale populiści byli mocno obecni w tych wyborach, odzwierciedlając rozbrzmiewanie ich przesłania, zwłaszcza wśród wyborców z klasy robotniczej. Co ważniejsze dla kwestii politycznej stabilności, rezultaty pokazują, że partie głównego nurtu w Europie są narażone bardziej niż kiedykolwiek" - pisze Karnitschnig.
Przypomina przy tym, że ani konserwatyści, ani socjaliści nie wprowadzili swojego kandydata do drugiej tury i to zarówno we Francji, jak i w Austrii. W Holandii w niedawnych wyborach parlamentarnych poparcie dla socjalistów spadło do bardzo niskiego poziomu. "To niezwykły spadek wpływu dla partii, które dominowały w europejskim krajobrazie politycznym od drugiej wojny światowej" - ocenia Politico.
Zdaniem portalu we Francji można obserwować najbardziej dramatyczną ilustrację tej zmiany. "W ubiegłym roku większość oczekiwała rewanżu pomiędzy (byłym prezydentem) Nicolasem Sarkozym i (ustępującym) Francois Hollande'em. Niewielu wierzyło, że kandydatura Macrona, czarnego konia tych wyborów, ma szanse" - wskazuje autor, przypominając, że Macron - były minister w rządzie Hollande'a - nie ma nawet własnej partii.
Karnitschnig podkreśla, że choć wielu przedstawicieli establishmentu dopingowało Macrona, nie jest jasne - przy założeniu, że wygra drugą turę - jak będzie w stanie rządzić bez stojącej za nim silnej partii w parlamencie. Francuskie wybory parlamentarne mają się odbyć w czerwcu.
Autor komentarza zwraca uwagę, że podczas kampanii Macron odrzucił tradycyjny polityczny podział, starając się trzymać dystans wobec zdyskredytowanych przez populistów kategorii prawica-lewica. "Jeśli Macronowi powiedzie się jego wezwanie do wznowienia odbudowy Europy, spodziewajcie się, że inni europejscy kandydaci zaadaptują jego postideologiczne i pragmatyczne przesłanie" - przewiduje Politico.
Według ostatecznych wyników podanych w poniedziałek przez francuskie MSW, Macron zdobył w pierwszej turze 23,75 proc. głosów i w drugiej turze 7 maja zmierzy się z Le Pen, która w niedzielę uzyskała 21,53 proc. głosów. Na trzecim miejscu znalazł się centroprawicowy Francois Fillon (19,91 proc.), a na czwartym skrajnie lewicowy Jean-Luc Melenchon (19,64 proc.).
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)