Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 03:38
Reklama KD Market

Ecce homo



Dwa greckie słowa z Ewangelii, które wypowiedział Piłat, przedstawiając oskarżycielom ubiczowanego, poranionego Pana Jezusa, weszły na stałe w kanony sztuki. Tak bowiem artyści nazywają motyw ubiczowanego Chrystusa w koronie cierniowej. „Oto Człowiek” to najprawdziwszy tytuł, za którym kryje się coś więcej niż obraz. Jest to tytuł człowieka w najbardziej delikatnej i wrażliwej odsłonie, poranionego, odrzuconego, zmarginalizowanego, cierpiącego w osamotnieniu. Obraz bliski każdemu, gdyż prędzej czy później może znaleźć się w podobnej sytuacji. Obraz, który nie odpycha, przeciwnie, przyciąga wręcz i koncentruje na sobie, motywuje i daje siłę.

Pośród wielu obrazów o tematyce ecce homo, które widziałem, jest jeden bardzo dla mnie szczególny. Od lat mam w swojej sypialni jego niewielką kopię, która patrzy na mnie rano i w nocy. To kopia niedokończonego obrazu, a właściwie ikony, autorstwa równie szczególnego dla mnie człowieka, jakim jest Adam Chmielowski, święty Brat Albert Chmielowski. Tworzył go długo i nigdy nie dokończył. Obraz towarzyszył mu przez wiele lat. Chmielowski przedstawia na nim Chrystusa okrytego szkarłatną szatą z cierniową koroną na głowie i z trzciną w ręce oraz splątanym sznurem na szyi. Jego twarz, pociągła z lekkim zarostem, zbroczona krwią wypływającą spod cierniowej korony i przymkniętymi powiekami. Opadająca z ramion czerwona szata tworzy na ubiczowanej piersi Jezusa olbrzymie serce. Obraz zaliczany jest dzisiaj do jednego z najważniejszych w polskiej sztuce religijnej. Można go zobaczyć w kościele-sanktuarium, u sióstr albertynek w Krakowie, na Prądniku Czerwonym.

Kiedy pierwszy raz, dawno już temu, zobaczyłem ten obraz, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Smutna, zakrwawiona twarz jest pomimo bólu skupiona. Jest w niej cisza i niesamowita godność Człowieka. Celowo piszę z wielkiego „C”, dla podkreślenia tej godności. Można w tę twarz wpatrywać się godzinami. Ona emanuje pokojem, dotykając serca tego, który na nią patrzy. Bynajmniej nie rodzi taniego współczucia. Przeciwnie, rodzi motywację, by patrząc na swoją własną twarz i na twarze innych, czasami przypadkowo nawet spotykanych ludzi, zobaczyć człowieka z jego bardziej lub mniej poranionym człowieczeństwem. Kontemplacja twarzy to patrzenie i dotyk. Poczuć ból, odrzucenie i osamotnienie, dotykać ran, ostrych cierni nałożonej na głowę korony, dotknąć zamkniętych powiek. Tak rodzi się relacja. Bardzo intymna relacja z Człowiekiem. Ona z kolei rodzi prawdziwe współczucie, współodczuwanie, które jest wyrazem miłości, najlepiej gdyby była ona bezinteresowna, bez limitów czasu i środków, taka, dla której warto i można poświęcić absolutnie wszystko.

Godność wypisana na poranionej twarzy Tego Człowieka, uświadamia mi, że człowiek to nie jest „coś”, to nie przedmiot. Człowiek, to „ktoś”, to osoba, to drugi, z którym mogę wejść w relację. Dlaczego tak często selekcjonuję ludzi? Na lepszych i gorszych, wydając własną ocenę, która zamiast tylko koncentrować się na ewentualnym zachowaniu, najczęściej ocenia samego człowieka, niesprawiedliwie zresztą znacząc go stygmatem tego, kim w ogóle nie jest. Człowiek jest człowiekiem. Z samej definicji jest stworzeniem słabym, ulepionym z prochu ziemi i tym prochem stający się po śmierci. Popełnianie błędów, pogubienie się w życiu, niezliczone upadki, poszukiwanie właściwych kierunków, słabość, którą łatwo uzależnić od zła, to wszystko jest zamknięte niejako w każdym człowieczeństwie. Jednak nie wolno zapomnieć, że w tym samym człowieczeństwie kryje się także, a może przede wszystkim, pragnienie i zdolność tworzenia dobra, rozwijania zdolności i talentów, tworzenia, działania, które ma na celu budowanie świata, kryje się potrzeba i zdolność kochania, bycia w relacji do drugiego, obdarowywania szczęściem. Dlatego kiedy się człowieka uprzedmiotowi i „zaczipuje”, wypisując nieprawdziwe rekordy tytułów, kim i jaki on jest, pozostawia się go samemu sobie, w poczuciu głębokiego osamotnienia, rzucając w tragiczną w pustkę. To dlatego Chrystus na obrazie Chmielowskiego ma zamknięte oczy i usta. Nie patrzy i milczy, będąc atakowanym słowami tych, którzy postanowili go umęczyć i ukrzyżować. Ten grad słów sam w sobie ma moc zabijania. Grad ocen, przekreśleń, wyeliminowania poza społeczny nawias.

Jest na obrazie jest jeszcze coś bardzo szczególnego. To szata, układająca się na piersi w formie wielkiego serca, oświetlona strumieniem nadprzyrodzonego światła. Serce, symbol miłości. Pragnienie tego, by kochać i być kochanym, bezinteresownie, całkowicie. To wezwanie do konkretu, do oderwania się od kontemplacyjnego patrzenia, by działać. Żeby tak się stało trzeba jednak wykonać ten pierwszy, może najtrudniejszy krok: zobaczyć człowieka. Najpierw w sobie, tak żeby nie zafiksować się drugim, zapominając o tym, że w relacji nie może być tylko „ty”, musi być „ja – ty”. Mieć świadomość samego siebie, swoich mocnych i słabych stron, możliwości i ograniczeń, sukcesów i porażek. Stąd tak potrzebna jest najpierw kontemplacja twarzy. Serce mobilizuje do działania, w którym trzeba przekroczyć swoje uczucia i emocje – niechęci, złości, uprzedzeń, nienawiści, odrazy. Koncentrując się na Człowieku, nie zrazi ani przykry zapach jego grzechów, zachowań, uzależnień, ani nędza materialna, moralna czy duchowa, ani jakiekolwiek ograniczenia. Jest Człowiek i to jest najważniejsze.

On jest blisko, bardzo blisko, bliżej niż przez łącza Wi-Fi, jest obok. Patrzy na mnie milcząco, albo nieśmiało zamknął powieki. Czeka i jego serce prosi. O co? Żebym zobaczył w nim (i sobie) człowieka i żebym pokochał, tak zwyczajnie, bezinteresownie, pomagając mu w ten sposób być bardziej Człowiekiem. Ecce Homo – Oto Człowiek!

ks. Łukasz Kleczka

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama