Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:24
Reklama KD Market
Reklama

Alternatywna rzeczywistość



Przez kilka miesięcy ubiegłego roku szefem kampanii wyborczej Donalda Trumpa był Paul Manafort. W roli tej często pojawiał się w telewizji, gdzie wypowiadał się na temat strategii kandydata, jego planów na przyszłość etc. Potem jednak pojawiły się początkowo dość niejasne informacje o tym, że człowiek ten miał jakieś powiązania z byłym prezydentem Ukrainy, Wiktorem Janukowyczem, i że uwikłany był w podejrzane transakcje finansowe z dawnymi władzami tego kraju. W wyniku tych objawień Manafort został „odsunięty w cień”, a potem w ogóle zwolniony.

Dziś okazuje się, iż Manafort nie tylko posiadał kontakty z dawnymi władcami Ukrainy, ale pracował też dla rosyjskiego miliardera, mocno powiązanego z Władimirem Putinem. W roku 2006 podpisał z nim tajny kontrakt o wartości 10 milionów dolarów, w ramach którego zobowiązywał się do „promowania” interesów Rosji w Europie, USA oraz dawnych republikach ZSRR. Działalność tę prowadził aż do roku 2009. Są to fakty zdumiewające. Podpisywanie kontraktów na pracę dla obcych rządów nie jest wprawdzie nielegalne, ale fakt, że Manafort znalazł się potem w gronie najściślejszych współpracowników Trumpa, daje wiele do myślenia i nie są to myśli zbyt kojące.

Są tacy, którzy uważają, że powiązania Trumpa i jego ludzi z Rosją coraz bardziej „zalatują zdradą”, choć na tego rodzaju wnioski jest zdecydowanie za wcześnie. Niezależnie od tego, jak dalej potoczy się śledztwo FBI w tej sprawie, znamienna jest reakcja Białego Domu, jeśli chodzi o Manaforta. Rzecznik Sean Spicer nagle stwierdził, iż były szef kampanii wyborczej odgrywał w niej „bardzo ograniczoną rolę”. Jest to stwierdzenie podobne do tezy o tym, iż pilot samolotu odgrywa bardzo ograniczoną rolę w czasie startów i lądowań.

Niestety wypowiedzi Spicera na różne tematy coraz częściej sugerują, iż Biały Dom pod wodzą Trumpa porusza się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, która ma niezwykle luźne związki z faktami i prawdą. Tymczasem w przypadku Manaforta prawda jest rażąco oczywista – kampanią wyborczą jednego z głównych kandydatów w amerykańskich wyborach prezydenckich kierował facet, który wcześniej brał pieniądze za uprawianie prorosyjskiej propagandy i który niemal na pewno posiada do dziś liczne kontakty z „szychami” moskiewskiej polityki. Tchórzliwe i pośpieszne minimalizowanie roli Manaforta w elekcji Trumpa nie jest w stanie tych faktów w jakikolwiek sposób zmienić, choć jest to klasyczna taktyka, stosowana przez rzecznika prasowego od pierwszego dnia obecnej administracji.

Spicer być może liczy, nie bez powodów, że pamięć amerykańskiego elektoratu jest krótka i mocno wybiórcza. Może ma rację. Gorzej z FBI – tam śledztwo w sprawie rosyjskich konszachtów Trumpa i spółki z pewnością nie toczy się w jakichś wydumanych realiach, w których to, co się wydarzyło, w ogóle nie miało miejsca, a to, do czego nigdy nie doszło, jest faktem. Jeśli śledztwo to w ostatecznym rozrachunku nie wykaże niczego zdrożnego, całe Ameryki szczęście. Jeśli jednak będzie inaczej, wątpię, by Biały Dom mógł się skutecznie bronić produkowaną codziennie fikcją. Gdyby nadal żył Richard Nixon, miałby co nieco na ten temat do powiedzenia.

Andrzej Heyduk

Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama