Dzień gen. Pułaskiego w Illinois. Lokalni politycy, którzy wybierają się do Muzeum Polskiego w Ameryce na główne obchody stanowego święta, przygotowują swoje przemówienia. Nie mają trudnego zadania. Wyszukiwarki internetowe od razu podsuwają im jako kwestię pierwszorzędnej wagi dla Polaków – zniesienie wiz. Więc sprawę owijają w kilka frazesów o przyjaźni, sojusznikach i koniecznościach. Przemówienie gotowe.
Weterani urzędów wybieralnych, czyli na lokalnych stołkach od zawsze – mają znacznie łatwiej. Wyciągają ze swoich komputerów przemówienia zeszłoroczne, sprzed dwóch lat, sprzed pięciu lat, ech nawet i sprzed dziesięciu, przebiegają wzrokiem treść (a może i nie) i jadą do muzeum, żeby zapewnić o poparciu, sojuszach, koniecznościach i absolutnych prawach do poszanowania.
Liczba polityków w Muzeum Polskim w Chicago i intensywność ich zapewnień o konieczności zniesienia wiz zawsze podlega II zasadzie dynamiki. Jeśli to rok wyborczy – tłok, a zniesienie wiz jest kwestią palącą, oburzenie ich obowiązywaniem dla Polaków prawie histeryczne, a upominanie się o ich zniesienie to przygotowania do bitwy pod Gettysburgiem.
Zapał bitewny, bo niestety nie kurz, opada wraz z wyjściem z Muzeum Polskiego.
Tymczasem to lokalne święto, które raz w roku koncentruje uwagę różnej maści polityków na polskiej grupie etnicznej, ma ogromny potencjał, by zaakcentować sprawy wagi miejscowej. Polacy, stanowiący w Chicago tak wyrazistą grupę etniczną, także wyborczą, mają jedyną w swoim rodzaju szansę, by głosem swoich liderów uświadomić urzędnikom miejskim, stanowym i federalnym, że mamy prawo upominać się o zatwierdzenie budżetu, bo jego brak przekłada się choćby na perspektywę skrócenia roku szkolnego w chicagowskich szkołach publicznych, do których chodzą nasze dzieci, na brak funduszy dla Zrzeszenia Polsko-Amerykańskiego, z którego programów korzysta wielu naszych rodaków. Mamy prawo upomnieć się o to, co nam, podatnikom i wyborcom, po prostu się należy. Wśród tych praw jest m.in. uwaga.
Zamiast więc biadolić pod obrazem Batowskiego o zniesienie wiz i narzekać na to, że Amerykanie polskiego pochodzenia nie głosują, pokażmy się politykom, że jesteśmy liczącymi się graczami wyborczymi i że potrafimy domagać się tego, co jest w zakresie ich możliwości.
Wśród spraw, których poruszenia zabrakło pod okiem gen. Pułaskiego, jest choćby kontrowersyjna sprzedaż kościoła św. Wojciecha w Chicago, najstarszego polskiego kościoła w mieście. Na poniedziałkowych obchodach zwracała uwagę nieobecność najwyższego rangą przedstawiciela archidiecezji, tej samej, której kościoły i tace polonijni wierni szczelnie wypełniają.
Zamiast więc mierzyć w „wizowe gwiazdy”, mierzmy się z problemami na lokalną miarę.
Małgorzata Błaszczuk
Reklama