Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 30 listopada 2024 00:25
Reklama KD Market

Polscy lekarze z Chicago fałszowali podania o obywatelstwo USA

Polscy lekarze z Chicago fałszowali podania o obywatelstwo USA
fot.pixabay.com
/a> fot.pixabay.com

Czy ich pacjentom grozi utrata amerykańskiego paszportu?


Dwóch polskich lekarzy z Chicago – dr Jerry Jakimiec i psychiatra dr Sławomir Puszkarski odbywają kary za wystawianie fałszywej dokumentacji medycznej zwalniającej pacjentów z egzaminu na obywatelstwo USA. Dr Marek Walczyk i jego asystentka Katarzyna Fergemann czekają na wyroki z oskarżenia w tej samej sprawie.

Depresja na oko

W przypadku dr. Sławomira Puszkarskiego sprawa sięga grudnia 2011 r. To wówczas w jego gabinecie przy ulicy Milwaukee w Chicago pojawił się tajny agent udający pacjenta i poprosił o pomoc w wypełnieniu aplikacji N-648 (Medical Certification for Disability Exceptions), czyli zwolnienia z egzaminu na podstawie konkretnych schorzeń. Psychiatra skierował go do dr. Jerry’ego Jakimca, który przygotował niezbędną dokumentację medyczną.

Ani jeden ani drugi lekarz nie zadali sobie trudu zbadania pacjenta. Agent federalny z rozpoznaniem rzekomej depresji i arteriosklerozy wrócił do gabinetu dr. Puszkarskiego, który w lipcu 2012 r. na formularzu N-648 poświadczył, że pacjent leczy się u niego na depresję i w związku z tym powinien być zwolniony z egzaminu na obywatelstwo. Rachunek za wypełnienie dokumentu wyniósł 2520 dolarów.

"Pycha i chciwość"

Obaj lekarze zostali uznani winnymi. Puszkarski w październiku 2015 r. usłyszał wyrok dwóch lat w zawieszeniu za „pychę i chciwość”. Musiał także zapłacić 10 tys. dol. grzywny.
Jerry Jakimiec w 2015 r. został skazany na trzy lata więzienia; karę odsiaduje w zakładzie federalnym w Oxford w stanie Wisconsin. 62-letniemu Jakimcowi udowodniono także wyłudzenia z ubezpieczenia Blue Cross and Blue Shield of Illinois; lekarz musiał oddać kwotę 258 tys. dolarów.

Na wyrok czeka inny psychiatra z Chicago dr Marek Walczyk i jego asystentka Katarzyna Fergemann. Lekarz i terapeutka w grudniu 2015 r. usłyszeli zarzuty wystawiania imigrantom fałszywych zaświadczeń, które zwalniały ich ze zdawania testów na obywatelstwo.

Prokuratura ustaliła, że Fergemann diagnozowała u pacjentów poważne trudności w nauce, będące wynikiem rzekomych schorzeń psychicznych, choć zdawała sobie sprawę, że pacjenci nie cierpią na tego typu choroby. Dr Walczyk poświadczał diagnozy terapeutki na formularzach przedkładanych władzom imigracyjnym.

Oskarżeni czekają na wyroki. Werdykt sądu w sprawie dr. Walczyka zaplanowano na 19 maja tego roku. Katarzyna Fergemann ma 12 miesięcy na udowodnienie swojego „dobrego zachowania”. Przed obliczem sędziego stanie w listopadzie tego roku.

Każdego roku do urzędu imigracyjnego napływa około tysiąca aplikacji N-648 o odstąpienie od obowiązkowego egzaminu z historii USA i ze znajomości angielskiego. Według gazety „Chicago Sun-Times” pokusa zarabiania na wystawianiu fałszywych zaświadczeń nie jest ograniczona do polskich lekarzy z Chicago.

Każdego roku do urzędu imigracyjnego napływa około tysiąca aplikacji N-648 o odstąpienie od obowiązkowego egzaminu z historii USA i ze znajomości angielskiego"



Gazeta przytacza przykład psychiatry z Miami dr. Fernando Mendez-Villamila, który za podobne oszustwa odsiaduje wyrok 151 miesięcy więzienia. W jego wypadku kwota, którą musi oddać państwu, sięga 30 mln dolarów.
Około 50 sfałszowanych aplikacji N-648 wystawił lekarz z San Diego Roberto J. Velasquez.

Za każdą aplikację pobierał 200 dolarów. Prokuratura udowodniła mu również fabrykowanie dokumentacji medycznej pacjentów, którzy ubiegali się o świadczenia na podstawie niezdolności do pracy.

– Wiele się nauczyłem z mojego błędu, nigdy go nie powtórzę. Myślałem, że pomagam ludziom. Nigdy bym tego nie robił, gdybym wiedział, że oszukuję rząd – powiedział gazecie „Chicago Sun Times” 55-letni Sławomir Puszkarski.

Kosztowna praktyka

Wszystkim skazanym lekarzom zawieszono licencje. Ale zanim do tego doszło, dr Jakimiec działał z prawdziwym rozmachem. Ogłaszając się w polonijnej prasie, zapewniał: „Mamy najlepszych adwokatów, pomagamy w sprawach imigracyjnych, przeprowadzamy badania na zieloną kartę, zadbamy o to, byś nie musiał zdawać egzaminu na obywatelstwo”. Kandydatów nie brakowało. Do obu lekarzy kierowani byli także klienci nieistniejącego już polonijnego biura podróży z podchicagowskiego Skokie. Jego właścicielka także czeka na wyrok.

Jak zwykle w tego typu wypadkach działała także niezawodna poczta pantoflowa i tą właśnie drogą do dr. Puszkarskiego trafił pan Stanisław (który prosi o zmianę imienia i z oczywistych powodów nie chce ujawnić nazwiska). Jego historia nie różni się zasadniczo od tego, co w materiale dowodowym przedstawiła prokuratura. – Córka dowiedziała się od koleżanki, że można załatwić takie „żółte papiery”. Poszliśmy najpierw do gabinetu na Milwaukee, później na Harlemie u drugiego doktora też byliśmy. Trochę się tam nieswojo czułem, bo w poczekalni było kilka kobiet w ciąży. Ale musieliśmy mieć jakieś zaświadczenie od lekarza rodzinnego. Ten doktor z Harlemu zapytał tylko, czy do obywatelstwa, coś napisał i kazał wrócić na Milwaukee. To wszystko trochę trwało i było dużo nerwów później w Immigration, ale była ze mną jako tłumacz córka i jakoś się udało.

Bez taryfy ulgowej, także dla obywateli

Pan Stanisław nie wie, ile córka zapłaciła obu lekarzom, i zgadza się z nami rozmawiać po złożeniu obietnicy, że w ogóle nie będziemy niepokoić córki. Nie niepokoimy. Zresztą stawki i tak ujawniła prokuratura.

Pan Stanisław ma jednak inny problem; obawia się, czy teraz, kiedy obu lekarzy skazano i zawieszono im licencje, nie zabiorą mu obywatelstwa. – Bo ja tam nie jestem żaden wariat, ja tylko nie dałem rady się nauczyć do egzaminu, na naukę języka to jestem za stary.

Pytamy o to mecenasa Pawła Borucha, który zwraca uwagę, że podczas rozmowy z urzędnikiem imigracyjnym w procesie naturalizacji odpowiadamy na pytania będąc pod przysięgą oraz zaświadczamy własnym podpisem na formularzu N-400 (Application for Naturalization), iż wszystkie informacje podane przez nas są prawdziwe. Jedno z tych pytań dotyczy tego, czy mamy schorzenie uniemożliwiające nam poddanie się egzaminowi ze znajomości historii Stanów Zjednoczonych i znajomości języka angielskiego. Ponadto, w ostatnim punkcie formularza N-648, czyli popularnego zwolnienia lekarskiego z egzaminu (Medical Certification for Disability Exceptions), na którym opierał się biznes polonijnych lekarzy, aplikant zaświadcza własnym podpisem, że podał lekarzowi prawdziwe informacje i jest świadom, że za składanie fałszywych informacji i dokumentów grozi odpowiedzialność karna.

– Teoretycznie przy podejrzeniu uzyskania obywatelstwa poprzez zatajenie prawdy lub podanie nieprawdziwych informacji mogących mieć wpływ na to, czy kwalifikujemy się do naturalizacji, może być wszczęte postępowanie odebrania obywatelstwa, co również może skutkować kolejnymi problemami prawnymi i imigracyjnymi – mówi nam mecenas Boruch.

Można tylko przypuszczać ilu naturalizowanych obywateli, którzy dzięki „pomocy” polskich lekarzy otrzymało amerykański paszport, dopiero teraz naprawdę potrzebuje tabletek na uspokojenie...

(Źródło:Chicago Sun-Times), (tz, jm)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama