Wielki Post. Czterdzieści dni, na które wyjątkowo w tym roku czekam. Pielgrzymka ku chrześcijańskiej radości, którą jest Wielkanoc. Droga ku pełni. Czuję potrzebę zmierzenia się ze sobą, zwłaszcza z moim egoizmem. Patrząc na swoje życie, widzę, jak wiele jest w nim bałaganu. I chociaż codziennie staram się zapraszać Pana Boga do tego bałaganu, to widzę, że nie zawsze pozwalam Mu poukładać to wszystko, co jest. Może dlatego, że najtrudniej jest mi się przyznać, że sam po prostu nie potrafię, że mam zbyt mało siły. A przecież jestem bałaganiarzem, to znaczy grzesznikiem, uzależnionym od wielu rzeczy i spraw, które odbierają mi wolność, a tym samym pełną radość życia. Przyznanie się do tego faktu, do nieuporządkowania i zniewalających, uzależniających przywiązań, jest progiem, przez który nie da się wejść na drogę ku wyzwoleniu. Post jest dla mnie drogą przez pustynię swojego życia, im bardziej świadomie podjętą, tym bardziej narażoną na ataki nieprzyjaciela, który będzie kusił i łamał, zniechęcał i wabił do tego, by przestać się wygłupiać i wrócić do „normalnego” życia. Czyli jakiego?
Właśnie mija 30 lat od śmierci ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie, potocznie nazywanego oazą, z którego wyrastają takie gałęzie jak na przykład Domowy Kościół. Czytając jego biografię i wchodząc w duchowość i myśl tego człowieka, dzisiaj kandydata na ołtarze, nietrudno zauważyć, że główną ideą, którą się kierował, była wolność i wyzwolenie człowieka. Nie chodziło bynajmniej tylko o to, że Polska była wówczas krajem rządzonym przez system władzy komunistycznej. Chodziło o to, że potrzeba nowych ludzi, którzy będą tworzyć nowy świat. Blachnicki bardzo chciał, by ludzie byli wolni, by nie byli zniewoleni nałogami, którymi wtedy były przede wszystkim alkohol i papierosy. Dziś trzeba by znacznie wydłużyć tę listę zniewoleń o narkotyki, niewłaściwe korzystanie z internetu, telefonów, pornografię i inne.
Założyciel ruchu wiedział, że wyzwolenie jest możliwe. Wystarczy tylko jasno i zdecydowanie sobie powiedzieć: stop!, poprzez ufną modlitwę zaprosić do tej walki Pana Boga i przy pomocy innych tworzyć prawdziwą Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Znamienne jest to, że właśnie ta krucjata nie dawała spokoju ówczesnym władzom, które i tak szykanując Blachnickiego, zamykały tę inicjatywę na pierwszym miejscu. Przyczyna była prosta. Zniewolonym człowiekiem można manipulować do woli.
Kilka tygodni temu wchodząc do jednego ze szpitali w Polsce, zatrzymałem się w wejściu i pomyślałem o tym, że właśnie tam, osiem lat temu wypaliłem ostatniego papierosa. Pomodliłem się wtedy o pomoc Bożą, nie zakładałem, że się uda, jednak wierzyłem, że każdy następny dzień będę mógł przeżyć bez papierosa. Udało się!
Wielkopostna droga pomaga we wzmocnieniu tego, co nazywa się wolą. Jest ona chyba najbardziej dzisiaj zaniedbaną sferą człowieka. W kulturze przyjemności oraz relatywizowania czego tylko się da, byleby naginać wszystko dla swoich celów, nie myśli się o tym, że posiada się coś takiego jak wolę, i to jeszcze wolną wolę. W jednej z rozpraw filozoficznych czytam, że „wolna wola jest jednym z atrybutów osoby. Dzięki niej potrafimy podejmować samodzielne i dobrowolne decyzje, dokonywać wyborów: od szybkich i prostych po wybory długofalowe czy skomplikowane wybory moralne. Przy mówieniu o wolnej woli nie chodzi o coś marginalnego, lecz o istotę naszego ludzkiego rozumienia siebie i innych. Wolna wola jest podstawą naszego bycia w społeczeństwie, naszych systemów społecznych, politycznych i moralnych”. Filozofowie pytają, czy nasza wola jest rzeczywiście wolna, czy przypadkiem nie jest jednak zdeterminowana przez wiele czynników. Jako człowiek wierzący uznaję, że moja wola jest wolna, to ode mnie zależy jednak, na ile taką pozostanie. Czy poddaję moje chcenie rozumowi, czy kieruję się jedynie przyjemnością i chęcią posiadania, które wynikają z egoizmu.
Post nie jest łatwym czasem. Żeby jednak ziarno wypuściło życie, musi najpierw obumrzeć. Cały proces dzieje się w ukryciu, jest niewidoczny dla oczu. Podobnie jest z człowiekiem. Musi umrzeć w nim to, co nazywa się „starym człowiekiem”, aby mógł się narodzić ktoś nowy. Bardzo potrzeba takich nowych ludzi i nowego świata. Niejeden czytelnik zarzuci mi, że jest to pobożne gadanie i puste życzenie. Nie zgadzam się. Wiem i wierzę w to, że jest to możliwe. Trzeba tylko chcieć. Dlatego modlę się o chcenie, o silną wolę i konsekwencję mojej wiary i procesu rodzenia się nowego człowieka we mnie. Chcę wyzwolenia i wolności, bo wiem, że one gwarantują siłę i stabilność także wobec wszystkiego, co jest trudne. W efekcie dają też radość i poczucie prawdziwego szczęścia.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.
Reklama