Nikt chyba nie ma wątpliwości, że rozpoczęty właśnie rok zapowiada wielkie zmiany. I jak nigdy dotąd słowo zmiany nie jest tylko noworocznym frazesem. Przedsmak nieuchronnych już transformacji, rewizji i zwrotu mieliśmy w finiszu zamkniętego roku. Ich ciąg dalszy będziemy śledzić przez najbliższe 12 miesięcy. W wymiarze geopolitycznym u jednych budzą one niepokój, u innych entuzjazm, jak to przy rewolucjach. W wymiarze rodzinno-towarzyskim moderują niekończące się dyskusje i polemiki. Na polu zawodowym – zawsze przynoszą niewiadomą.
W tym dynamicznym czasie także i „Dziennik Związkowy” wpisuje się w czas zmian, które – mamy nadzieję, nasi uważni Czytelnicy odnotowali już znacznie wcześniej. Gazeta, a w szczególności dziennik, którym od 109 lat jest nasza publikacja, jest tym rodzajem wydawnictwa, które by zachować ciągłość, musi być oparte na odpowiedzialności i kooperacji różnych działów. Od drukarni poczynając, na dystrybucji kończąc. Koordynacja całości, a termin całość jest w tym wypadku szczególnie pojemny, to rola managera. Dziś we wszystkich mediach, a szczególnie drukowanych, to pozycja stawiająca wielkie wyzwania. Tu już nie wystarcza bycie szefem. By móc utrzymać się na rynku, generować zysk, przeforsować niejednokrotnie latami utrwalone schematy – potrzeba lidera z wizją, wiedzy, profesjonalizmu i kompetencji. Potrzeba pasji, odwagi podejmowania ryzyka, siły perswazji.
Od czterech lat liderem w „Dzienniku Związkowym” była Magdalena Pantelis, która zdecydowała o podjęciu wyzwań zawodowych w zupełnie nowej branży.
Miałam szczególny przywilej współpracy z osobą, z którą, by się zrozumieć, często nie trzeba było wielu słów. Naturalnie, nie ma ludzi niezastąpionych. Ale są niepowtarzalni. I do nich z pewnością należy Magda.
Powodzenia, dziękujemy, dziękuję.
Małgorzata Błaszczuk
Reklama