Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 01:38
Reklama KD Market

W rosyjskiej kieszeni?



Garry Kasparow, rosyjski opozycjonista i były szachowy arcymistrz, napisał ostatnio co następuje: „Trump krytykuje republikanów, demokratów, papieża, wybory prezydenckie, CIA, FBI, NATO i Meryl Streep. Jak dotąd nie skrytykował jeszcze Władimira Putina”. Jest to stwierdzenie tyleż celne, co mocno niepokojące.

Coraz częściej pojawiają się zarówno potwierdzone jak i niepotwierdzone wieści o podejrzanych konszachtach prezydenta elekta nie tylko z Putinem, ale również wieloma innymi „szarymi eminencjami” Kremla. Nie wspomnę już o ostatnich sensacjach o domniemanych wybrykach seksualnych Trumpa w czasie jego moskiewskich wizyt. W gruncie rzeczy nie chodzi jednak wcale o szczegóły. W sumie wszystkie te doniesienia składają się na jeden, niezbyt apetyczny wniosek: coś tu mocno śmierdzi.

Niektórzy mieli wątłe nadzieje na to, że w obliczu kolosalnego zadania, jakie czeka na nowego prezydenta, zrozumie on w ostatniej chwili, iż do pełnienia tego niezwykle ważnego urzędu konieczne są rozwaga, umiar oraz przejrzystość poczynań. Żywili się pobożną ułudą, iż Trump jasno zdeklaruje swoją wiarę w poczynania amerykańskich służb specjalnych, wyjaśni, co go łączy z Rosją i zgodzi się na niezależną analizę swoich powiązań z obcymi państwami.

Wszystko to poszło natychmiast w zapomnienie z chwilą, gdy Trump – po raz pierwszy od 6 miesięcy – wystąpił na konferencji prasowej. Zaprezentował na niej swój od dawna znany styl: infantylizm, bufonadę, narcyzm i słabe przywiązanie do prawdomówności. Opowiadał nadal głupoty o tym, jako to jego kumpel na Kremlu – były sowiecki kacyk o dyktatorskich zapędach i morderczych ciągotach – wypowiada się o nim bardzo pozytywnie, a zatem zasługuje na przyjacielskie traktowanie.

Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, bo z prawdą tak zawsze jest. Dowiemy się zatem, choć za późno, o tym, jakie są rzeczywiste „układy” nowego prezydenta USA z jednym z najbardziej znienawidzonych polityków współczesnego świata. Kiedyś też pojawi się z pewnością jakiś wyciek dotyczący zeznań podatkowych pana Trumpa, w których wszystkie jego rosyjskie „powiązania” finansowe są z pewnością skrupulatnie wyliczone. A jeśli Kreml, jak się powszechnie sądzi, posiada na Trumpa jakieś „haki”, tylko kwestią czasu jest ich ujawnienie. Na Juliana Assange'a nie liczę, gdyż on już dawno sprzedał Putinowi duszę, ale z pewnością znajdą się inni.

Wydarzenia ostatnich dni, poprzedzających zaprzysiężenie nowego prezydenta, nie napawają bynajmniej optymizmem. Nawet wśród republikańskich członków Kongresu wyczuwalne jest rosnące zaniepokojenie faktem, iż już za kilka dni krajem rządzić zacznie osoba, która – niestety – zupełnie się do swojej roli nie nadaje i która być może znajduje się w sytuacji, w której Rosja będzie miała więcej do powiedzenia o tym, co dzieje się w Ameryce niż lokator Białego Domu. Jest to sytuacja absolutnie bezprecedensowa, która powinna spędzać sen z oczu politykom przejmującym się bardziej stanem Unii niż kondycją własnej partii politycznej. Niestety na razie tego rodzaju polityków można policzyć na palcach jednej ręki, co być może mówi więcej o obecnym stanie państwa amerykańskiego niż wszystkie inne fakty.

Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama