Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 00:53
Reklama KD Market

Ciamajdan



Pod choinkę dwa skłócone obozy polityczne zafundowały krajowi szopkę, jakiej jeszcze nie było; internauci nazwali ją słowem, którego użyłem tu jako tytułu. Ponieważ nie wiem, na ile pilnie śledzili Państwo bieg wypadków – zresztą, nawet ci, którzy śledzą pilnie, też się w tym gubią – w wielkim skrócie przypomnę.

Zaczęło się od pewnej posłanki PO, która podczas obrad zzuła szpilki i luzacko oparła bose stopy na poręczy fotela obok. Cyknął to „Superexpress” i zamieścił, zresztą z komentarzem jak na tabloid niezłośliwym, pani posłanka przeprosiła i trochę żartobliwie się wytłumaczyła – nikt by w ogóle nie zauważył, gdyby nie marszałek Sejmu, pan Kuchciński z PiS.

Pan Kuchciński jest typem działacza, jaki prezes Kaczyński uwielbia – tępy jak kostka brukowa, ale, może właśnie dlatego, posłuszny i niezdolny do zdrady. Wyniesiony do tak wysokiej godności, objawia jednak cechy przywodzące na myśl trepów ze Szwejka czy „C.K. Dezerterów”. Wdał się w sprawę nieproszony przez nikogo i przywalił reporterowi rok zakazu wstępu do parlamentu za „naruszenie powagi Wysokiej Izby”. Wywołało to solidarny protest wszystkich sejmowych dziennikarzy. W tej sytuacji nasz PiS-owski lejtnant von Nogaj nadął się jeszcze bardziej i ogłosił, że dziennikarze w ogóle nie powinni mieć wstępu do Sejmu. Skrytykowany przez wszystkie media od lewa do prawa – niespotykana zgodność! – zawziął się jeszcze bardziej i swój głupi pomysł przekuł w oficjalny zakaz. PiS oczywiście go poparł, bo głupol nie głupol, ale nasz, więc „wszyscy za jednego”.

Pod protest dziennikarzy podłączyła się lewa część sejmowej opozycji. Nieszczęśliwie posłała na mównicę posła Szczerbę, który zachowywał się jak naćpany i nie bardzo umiał wyartykułować, o co mu chodzi, a że zwracał się do Kuchcińskiego „panie marszałku kochany”, ten uznał, że sobie z niego jaja robią i użył regulaminowej bomby atomowej – wykluczył posła z posiedzenia. Rozwścieczone tym PO i Nowoczesna też użyły bomby atomowej: wdarły się na sejmową mównicę i ją zablokowały. Wtedy Kuchciński zamiast posiedzenie zamknąć przeniósł je do innej sali, gdzie blokujących – wedle ich niepotwierdzonej relacji – nie wpuszczano, i tam PiS w niejasnej liczbie, bez maszyn do głosowania, załatwił podniesieniem rąk przewidziany na ten dzień porządek obrad. Niestety, obejmował on budżet państwa.

Posłowie PO, Nowoczesnej i PSL wsparci przez pozasejmową lewicę ogłosili, że PiS złamał konstytucję, że demokracja została obalona, zamknęli się w sali plenarnej i ogłosili, że jej nie opuszczą aż do skutku, choć długo nie umieli wyjaśnić, jaki to ma mieć skutek. W sukurs im KOD zmobilizował swój „tysiąc walecznych”, który od roku prowadza na omalże cotygodniowe marsze. Opozycja – poza Kukizem, który jedyny nie zrobił z siebie idioty – przekonana, że pod Sejmem manifestują miliony, ogłosiła, że nie ustąpi, ewentualne przywrócenie stanu sprzed już nie wystarczy, ani kroku w tył. Trudno ich winić, uwierzyli swoim mediom, które słały w świat przekaz, że w Warszawie wojna, rozruchy, tłumy obalają Kaczora, a policja i wojsko do nich strzela.

W istocie policja, mając miażdżącą przewagę liczebną nad zbiegowiskiem, nawet nie wyjęła pałek – ograniczyła się do odepchnięcia grupek próbujących blokować wejścia do budynku. Sfrustrowani kodomici odbili to sobie, tarmosząc posłankę Pawłowicz oraz niszcząc kamerę TVP, po czym poszli, a media światowe straciły sprawą zainteresowanie wobec zamachu w Berlinie.

PO z Nowoczesną (PSL się już wymknął) pozostały w okupowanej sali, bo teraz już wyjść głupio, siedzieć jeszcze bardziej, zresztą jak jedni zmiękną, to drudzy na nich, że są za PiS. PiS z kolei upiera się, że przyjęcie budżetu było okej i o żadnej reasumpcji mowy nie ma – też żeby postawić na swoim. Życzę Państwu Wesołych Świąt – tu u nas wesołości nie ma końca.

Rafał A. Ziemkiewicz
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama