Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 01:02
Reklama KD Market

Prezent dla Rosji



Gabinet przyszłego prezydenta Donalda Trumpa składa się z wielu kontrowersyjnych postaci. Jednak zdecydowanie najbardziej kuriozalnym posunięciem było mianowanie na stanowisko sekretarza stanu szefa koncernu Exxon Mobil, Rexa Tillersona. Pomijam zupełnie to, że jest to facet, który nie ma najmniejszego doświadczenia dyplomatycznego, ani też stosownych kwalifikacji. Chodzi przede wszystkim o to, że jego awans na szefa Departamentu Stanu to piękny prezent dla Rosji.

Tillerson jest „sympatykiem” Władimira Putina, miewał z nim w przeszłości liczne kontakty i wyrażał się krytycznie o sankcjach nałożonych na Kreml po aneksji Krymu. Ale to nie Putin zaciera dziś entuzjastycznie ręce. Prawdziwym kumplem Tillersona jest Igor Seczin, szef państwowego koncernu naftowego Rosneft. Seczin jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Putina i posiada w Rosji duże wpływy. Jest też, zdaniem wątłej rosyjskiej opozycji, skończonym łachudrą.

To on zamieszany był w roku 2003 w sprawę aresztowania Michaiła Chodorkowskiego, który wtedy stał na czele innego koncernu naftowego o nazwie Yukos. Koncern ten został zaraz potem znacjonalizowany, a jego aktywa wchłonął Rosneft. W roku 2004 Seczin został mianowany szefem Rosneftu. Było to o tyle dziwne, że nie miał on żadnych kwalifikacji, by zająć to stanowisko, podobnie jak Tillerson nie ma zielonego pojęcia o dyplomacji. W przeszłości Seczin był agentem KGB i działał rzekomo w Afryce. Natchnienie do wielkiego biznesu załapał dopiero w wieku 40 lat, głównie dlatego, że doszedł do wniosku, iż pod patronatem Putina będzie się w stanie szybko dorobić milionów.

Dziś jednak Seczin jest przede wszystkim szarą eminencją rosyjskiego prezydenta. Gdy nie tak dawno temu aresztowany został za rzekome łapówkarstwo minister rozwoju gospodarczego, Aleksiej Uljakajew, w Rosji powszechne stało się przekonanie, iż doszło do tego za sprawą Seczina, który zemścił się na ministrze za jakieś osobiste animozje. Wszyscy wiedzą doskonale, iż Seczin dużo może, a tak naprawdę to może wszystko.

Seczin i Tillerson to starzy kumple. Znają się od lat i spotykali się na różnych konferencjach i zjazdach. Zawsze wyrażali się o sobie wzajemnie z niezwykłą przychylnością i należy sądzić, że ich wielka przyjaźń doczeka się prawdziwego rozkwitu już na początku przyszłego roku, kiedy to nowy amerykański sekretarz stanu z pewnością pojedzie posłusznie do Moskwy, by przedyskutować stan relacji na linii Moskwa–Waszyngton. Przy okazji obaj panowie będą mogli porównać swoje doświadczenie dyplomatyczne. Jak na ironię, Seczin przewyższa Tillersona o tyle, że raz spotkał się z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem, podczas gdy sekretarz stanu in spe nie miał jak dotąd kontaktu z jakimkolwiek przywódcą państwowym. Za to ma Order Przyjaźni Narodów, przyznany mu przed kilkoma laty przez Putina. Szkoda, że nie spotkali się o wiele wcześniej, bo wtedy Tillerson byłby zapewne już dawno obdarzony tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.

Tak czy inaczej już wkrótce stosunki amerykańsko-rosyjskie nabiorą rumieńców, a wszelkie rozmowy dwustronne zaczną się odbywać w szczerej i serdecznej atmosferze, w poczuciu całkowitego zrozumienia i jedności poglądów.

Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama