Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 23:48
Reklama KD Market

Jakoś przetrzymam



W dniu 9 listopada, bardzo wczesnym ranem, tuż po ogłoszeniu, że Donald Trump będzie nowym prezydentem USA, mój pies doznał bardzo poważnego ataku epilepsji i musiał zostać w środku nocy uśpiony w 24-godzinnej klinice weterynaryjnej. Jadąc z moim zwierzęciem na tę egzekucję, pomyślałem sobie, że może czworonóg wiedział, co robi. Być może nie chciał żyć w Ameryce Trumpa. Ja też nie chcę, ale jakoś przetrzymam.

W USA od dawna obowiązuje zasada, że po prezydenckiej kampanii wyborczej, gdy w końcu ktoś wygrywa, zwycięzca staje się automatycznie prezydentem wszystkich Amerykanów, nawet jeśli wcześniejsza walka polityczna toczyła się na noże. Niestety w tym akurat przypadku Trump nigdy nie będzie moim prezydentem, choć z pewnością za bardzo się tym faktem nie przejmie. Nie jestem w stanie zapomnieć wszystkich jego obelg, łgarstw i idiotycznych obietnic. Nie mogę pominąć faktu, że jest to człowiek, który zdradza żenujący i niebezpieczny brak wiedzy oraz porażającą absencję jakiejkolwiek intelektualnej dociekliwości. Nie zaakceptuję faktu, że facet wybrany do najważniejszego urzędu na świecie posiada podzielność uwagi 7-latka i zapomina, że palnął jakieś wierutne głupstwo już po 10 sekundach. Odmawiam wyrażania jakiegokolwiek poparcia dla kogoś, kto zdradza tendencje rasistowskie i mówi o kobietach jak o przedmiotach służących przede wszystkim do seksualnej eksploatacji.

Prawie 50 milionów wyborców głosowało na to kuriozalne indywiduum. Ich sprawa – mieli do tego pełne prawo. Popełnili jednak tragiczny, bezprecedensowy błąd, upatrując w Trumpie niemal zbawiciela. Gniew różnych grup społecznych w USA jest zrozumiały. Jednak Donald jest klasycznym przykładem populistycznego, fałszywego wieszcza, który nie jest w stanie przynieść Amerykanom niczego pozytywnego. Wszyscy ci, którzy twierdzili, że czują się zapomniani i ignorowani przez waszyngtońskie elity polityczne i że prezydent Trump przyniesie im w jakiś sposób odrodzenie, niemal nowe życie, już za pół roku zrozumieją, że nic takiego się nie stanie, a ich ekonomiczna sytuacja być może będzie jeszcze gorsza od obecnej. Jeśli ktoś na serio myśli, że multimilioner Donald stanie się bohaterem amerykańskiej klasy robotniczej, powinien wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody.

Na krótko przed wyborami w serwisie Facebook pojawił się żartobliwy list narodu niemieckiego do Ameryki: „Drodzy Amerykanie, proszę bardzo, głosujcie sobie na faceta o wrzaskliwym głosie, który nienawidzi mniejszości rasowych, grozi uwięzieniem swoich przeciwników, «p....li» demokrację i twierdzi, że tylko on może wszystko naprawić. Cóż złego może się stać? Powodzenia”. Być może właśnie to mój pies przeczytał, zanim doszedł do wniosku, iż należy jechać do kliniki.

Trumpowi i Ameryce życzę oczywiście wszelkiej pomyślności. Cuda się zdarzają i nawet w Trump House (drzewiej zwanym White House), ozdobionym wielki neonem z nazwiskiem lokatora, może dojść do jakiejś niebywałej transformacji. Nie sądzę jednak, by szanse na to były zbyt duże. Niech sobie zatem Donald rządzi przez następne 4 lata. Zamierzam go totalnie ignorować.

Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama