Ile kosztuje usuwanie "oburzonych"?
Osiemnaście amerykańskich miast dotychczas wydało 13 mln dol. na usuwanie "oburzonych" z zajmowanych przez nich placów i parków. Większość pieniędzy pochłonęły wypłaty dla policjantów, którym trzeba płacić za nadgodziny. W samym Nowym Jorku z kasy miasta wydano 7 mln dolarów...
- 12/02/2011 10:01 PM
Osiemnaście amerykańskich miast dotychczas wydało 13 mln dol. na usuwanie "oburzonych" z zajmowanych przez nich placów i parków. Większość pieniędzy pochłonęły wypłaty dla policjantów, którym trzeba płacić za nadgodziny. Do 15 listopada w samym Nowym Jorku z kasy miasta wydano 7 mln dol., w Oakland blisko 3 mln, zaś w Portland 785 tysięcy. Podczas gdy z budżetów miast wygenerowywuje się środki na stłumienie protestów, te same metropolie zamykają schroniska dla bezdomnych i ograniczają programy pomocowe - ze względu na brak pieniędzy.
Tymczasem dane U.S. Department of Housing and Urban Development, urzędu zajmującego się mieszkaniami komunalnymi, mówią, że w Oakland w Atlancie oraz w Portland w Oregonie na jedno łóżko w schronisku dla bezdomnych przypadają dwie osoby. W innych ośrodkach, gdzie władze miejskie zaangażowały środki w usuwanie protestujących, jest nieco lepiej, ale nie idealnie - w Chapell Hill w Północnej Karolinie na 135 bezdomnych czeka 121 miejsc w noclegowniach, zaś w Salt Lake City w stanie Utah 1 968 osobom bez dachu nad głową miasto oferuje tylko 1 627 łóżek.
Czytaj także: Bezdomni w Ameryce
Dramatyczny przebieg ma protest "oburzonych" w Atlancie, w której protestujący po usunięciu ich z parku przenieśli się do schroniska będącego do kilku lat przedmiotem sporu z władzami miejskim, próbującymi go zamknąć. Sprawa noclegowni znalazła finał w sądzie, który nakazał ostateczne jej zamknięcie. Schronisko mogące pomieścić nawet tysiąc osób, miało przestać istnieć kilka dni po tym, jak wprowadzili się do niego protestujący. "Oburzeni" przykład tylko tego punktu podają jako dowód na bezduszność władzy.
- Miasto chce je zamknąć (schronisko - przyp. red.) bez absolutnie żadnej alternatywy - mówi Shab Bashiri, jeden z protestujących. Od czasu rozpoczęcia sporu noclegownia nie otrzymała od miasta żadnych dotacji. Tymczasem pół miliona dolarów wydanych przez Atlantę na pozbycie się protestujących w centrum miasta pozwoliłoby schronisku na funkcjonowanie przez dwa lata.
Podobnego zdania są "oburzeni" z Portland, na usunięcie których wydano z kasy miasta 850 tys. dolarów. - Gdyby tę sumę wydano na bezdomnych, można byłoby im zapewnić przyzwoitą pomoc - mówi Judas James z Occupy Portland.
W Denver, gdzie populacja osób bez dachu nad głową wynosi 11 377, burmistrz podpisał w październiku ustawę zabraniającą spędzania nocy w miejscach publicznych. Władze miasta zapewniają, że troszczą się o bezdomnych, ale na razie, podobnie jak w innych amerykańskich metropoliach, z problemem się nie uporano.
Jak wyliczyła Revekka Balancier z Denver Road Home, organizacji pomagającej ludziom, którzy znaleźli się na ulicy, średni koszt dziennego utrzymania bezdomnego sięga zaledwie 28 dolarów.
Dane HUD mówią , że tylko w 2009 roku w związku z utratą pracy, a w ślad za tym odebraniem domów przez banki, aż 170 tys. rodzin trafiło do schronisk dla bezdomnych. To o 30 proc. więcej niż w roku 2007. Co ciekawe - to jedna z przyczyn trwających protestów.
Małgorzata Błaszczuk
Zobacz także: Bezdomni Polacy nie pozostawieni sobie
Reklama