Chicago Cubs w szóstym meczu World Series pokonali Cleveland Indians 9:3 wyrównując stan serii na 3:3. Po dwóch kolejnych porażkach przyszła kolej na dwa zwycięstwa „Niedźwiadków”, a to spowodowało, że o losach mistrzostwa zadecyduje siódmy mecz, który odbędzie się w środę w Cleveland.
Pierwsza odsłona, którą Kris Bryant rozpoczął asem, a później Addison Russel umożliwił zdobycie dwóch kolejnych punktów przez Anthony’ego Rizzo i Bena Zobrista ustawiło mecz. Odsłona trzecia, w której Russel kolejnym asem, tym razem zwanym grand slam (przy trzech zapełnionych bazach) była rozstrzygnięciem. Russel nie tylko przeszedł do historii jako najmłodszy aktor grand slam w Serii Światowej, również spowodował to, że Cubs prowadząc 7:0, odzyskali szansę walki o tytuł w siódmym meczu. Indians w kolejnych odsłonach tylko próbowali ocalić twarz, zmniejszając różnicę porażki. Udało im się wprawdzie zdobyć trzy punkty, ale Rizzo też nie pozostał dłużny i w finałowej odsłonie kolejnym asem ustalił wynik meczu na 9:3.
Wtorkowe zwycięstwo nie tylko pozwoliło zachować szansę, ale jego styl daje psychologiczną przewagę przed środową ostateczną rozgrywką. Indians posyłają do boju miotacza Coreya Klubera, dla którego będzie to trzeci mecz w finałowej serii. Dwa poprzednie wygrał, co nie oznacza, że musi to powtórzyć po raz kolejny. Zagadką jest czy wytrzyma psychicznie, a przede wszystkim fizycznie trudy środowego pojedynku, tym bardziej, że dwie kolejne wygrane dodały Cubs niesamowitej wiary w to, że po 108 latach puchar będzie ponownie w ich kolekcji.
Dariusz Cisowski
Reklama