Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 23:47
Reklama KD Market

Większość kobiet poprze Clinton, choć bez entuzjazmu

Jeśli Donald Trump przegra wybory prezydenckie w USA, będzie to głównie zasługa kobiet. Jak wynika z sondaży, jeszcze nigdy płeć nie decydowała tak wyraźnie o preferencjach wyborców

Jeśli Donald Trump przegra wybory prezydenckie w USA, będzie to głównie zasługa kobiet. Jak wynika z sondaży, jeszcze nigdy płeć nie decydowała tak wyraźnie o preferencjach wyborców; nawet niewykształcone kobiety przechodzą na stronę Hillary Clinton.


Kandydatka demokratów na prezydenta od początku cieszyła się większym poparciem wśród białych kobiet z wyższym wykształceniem niż jej republikański przeciwnik Donald Trump.

Ale najnowsze sondaże, przeprowadzone już po emisji nagrania wideo z seksistowskimi wypowiedziami Trumpa z 2005 roku, wskazują, że ku Clinton skłania się coraz więcej białych kobiet, które nie ukończyły studiów.

Jeszcze we wrześniu większość z nich deklarowała w sondażach, że poprze Trumpa, a w wyborach w 2012 roku ogromna większość z nich głosowała na Mitta Romneya - republikańskiego kandydata na prezydenta, a nie na demokratę Baracka Obamę.

W najbliższych wyborach może być inaczej. Zgodnie z sondażem PRRI/Atlantic obecnie przewaga Clinton nad Trumpem wśród wszystkich kobiet wynosi aż 33 punkty procentowe, a wśród kobiet niewykształconych jest remis (na Clinton i Trumpa chce głosować po 40 proc. z nich). Tak duże poparcie kobiet dla jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich to rekord, przynajmniej od czasu, gdy przeprowadzane są takie sondaże. Kobiety stanowią 53 proc. amerykańskiego elektoratu i jeśli tylko one brałyby udział w najbliższych wyborach, to Clinton wręcz zmiażdżyłaby przeciwnika.

Sondaż PRRI/Atlantic to nie wyjątek. Kilkanaście innych ogólnonarodowych badań przeprowadzonych nieco wcześniej, ale już w październiku, też wskazywało na znaczną (od 9 do 24 pkt. procentowych) przewagę notowań Clinton wśród kobiet.

Komentatorzy nie mają wątpliwości, że kobiety odwracają się od Trumpa w związku z mnożącymi się oskarżeniami pod jego adresem o napastowanie seksualne. Gdy Trump zaprzeczył podczas drugiej debaty telewizyjnej 9 października, by kiedykolwiek dopuścił się napaści seksualnej na kobietę, do mediów zgłosiło się już kilkanaście kobiet, które twierdzą, że tego właśnie doświadczyły.

Clinton, jeśli wygra 8 listopada, będzie pierwszą kobietą na urzędzie prezydenta USA i wiele kobiet, które ją popiera, wskazuje na historyczne znaczenie tego aspektu. Zwłaszcza nieco starsze, wykształcone kobiety z miast, które rozmawiały z PAP w trakcie kampanii, podkreślały z uznaniem, że Clinton przez całą swą karierę była zaangażowana w walkę o prawa kobiet. To ona wypowiedziała w Chinach w 1993 r. słynne, przyjęte przez ruch feministyczny zdanie: "Prawa kobiet to prawa człowieka".

Ale nie wszystkie kobiety z równym entuzjazmem planują głosowanie na Clinton. Wiele wprost przyznaje, że jej nie lubi i nie ufa jej, ale zagłosują na nią, by nie dopuścić Trumpa do Białego Domu.

"Jestem z rodziny republikańskiej i wolałabym, by to inna kobieta była pierwszym prezydentem USA. Ale nie mam wyjścia i będę głosować na Clinton" - powiedziała PAP 50-letnia tłumaczka Ann z Waszyngtonu. Jej główny zarzut wobec kandydatki demokratów, to "życie jakby Clintonowie stali ponad prawem", o czym świadczy m.in. skandal z prywatną skrzynką mailową czy kontrowersje wokół Fundacji Clintonów.

Wśród młodych demokratek Clinton też nie wzbudza euforii, o czym świadczy fakt, że w prawyborach ta grupa wyborców poparła jej przeciwnika senatora Berniego Sandersa. Powszechna opinia, że Clinton ma w kieszeni wszystkich Afroamerykanów, też jest przesadzona, bo wiele czarnych kobiet przyznaje, że trudno im się identyfikować z Hillary.

Na początku roku na Twitterze pojawiły się komentarze z hashtagiem #GirlIGuessImWithHer wyrażające pewien dystans wobec Clinton. "Chodzi o różne rzeczy, począwszy od tego, ile wydaje na kostiumy i żakiety - to bardzo dalekie od rzeczywistości, w jakiej my żyjemy" - powiedziała cytowana przez magazyn "The Atlantic" doktorantka z Nashville.

"Choć ta kampania trwa już tak długo, wciąż wydaje mi się nierealna. Komentarze Trumpa są coraz gorsze. Obraził i zmarginalizował już tyle grup. Ale wiele z nas ma problem z wyborami, bo mamy zarzuty do obojga kandydatów” - przyznała w rozmowie z PAP 27-letnia Aleidra Allen, koordynatorka programu ds. edukacji wielokulturowej na Uniwersytecie w Saint Louis, Afroamerykanka. Zarzuciła Clinton, że w latach 90. aktywnie popierała politykę swojego męża, ówczesnego prezydenta USA Billa Clintona, która doprowadziła do radykalnego wzrostu liczby czarnoskórych w amerykańskich więzieniach.

"Mam nadzieję, że Clinton się od tego czasu zmieniła. Ludzie się uczą. (...) Myślę, że będę na nią głosować w listopadzie, bo nic nie jest w stanie usprawiedliwić głosu na Trumpa. Jednej rzeczy jestem pewna: nie można Clinton odmówić braku doświadczenia i kwalifikacji" - dodała Allen.

W 2008 roku, gdy Clinton bez powodzenia walczyła o Biały Dom po raz pierwszy, wręcz zarzucano jej, że prowadzi kampanię jak mężczyzna. Nie akcentowała faktu, że jest kobietą. Tym razem często podkreśla, że byłaby pierwszą kobietą prezydentem i mówi o swej roli matki i babci. Niemniej jeśli wygra wybory, to raczej nie dlatego że jest kobietą, ale przede wszystkim dlatego, że jej konkurent tak bardzo zraził do siebie żeński elektorat.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

Na zdj. Hillary Clinton fot.EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama