Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 23:34
Reklama KD Market

Hakerzy wybiorą prezydenta?



Rosyjscy hakerzy próbują infiltrować amerykańskie system oddawania głosów podczas wyborów powszechnych – alarmuje dyrektor FBI James Comey. To może stwarzać możliwość wpływania na wynik głosowania na kandydatów do Białego Domu.

Comey przyznał podczas przesłuchań w Kongresie, że celem cyberwłamywaczy były między innymi systemy wyborcze w Illinois oraz Arizonie. Ale apel o wzmocnienie zabezpieczeń dotyczy wszystkich stanów USA. Hakerzy bowiem ciągle próbują znaleźć luki w systemach, które pozwoliłyby im wpłynąć na wynik wyborów. Tak było, kiedy na portal Wikileaks dotarły e-maile wykradzione z Krajowego Komitetu Demokratów (Democratic National Committee). Kandydat republikanów Donald Trump wielokrotnie już wyrażał obawy, że wybory prezydenckie 8 listopada mogą zostać w jakiś sposób zmanipulowane.


180 tysięcy dystryktów

Informacja o rosyjskich próbach penetracji systemów wyborczych w Illinois i Arizonie mogła zaskoczyć wielu wyborców, ale dla ekspertów komputerowych nie była żadną niespodzianką. Od lat środowisko informatyków alarmuje, że zabezpieczenia procesu głosowania są dziurawe jak przysłowiowy szwajcarski ser. W ekstremalnych wypadkach hakerzy mogliby wpłynąć na wynik wyborów na szczeblu lokalnym, stanowym, a nawet krajowym.

Przy wyborach prezydenckich, gdzie obowiązuje zasada przyznawania głosów elektorskich za zwycięstwo w poszczególnych stanach, wystarczyłoby wpłynięcie hakerów na wyniki w kilku tzw. wahających się stanach, gdzie poparcie dla kandydatów obu partii rozkłada się niemal po połowie.

Trzeba pamiętać, że w USA nie ma jednego, zestandaryzowanego systemu rejestracji i oddawania głosów. W każdym ze stanów jest inaczej – od spisów wyborców, poprzez sprawdzanie tożsamości, po sposób głosowania i liczenia. Także urządzenia i technologie wykorzystywane w tym procesie są bardzo zróżnicowane. Często w ramach jednego stanu różne przypisy obowiązują w różnych powiatach. Biorąc pod uwagę, że w USA mamy 180 tysięcy dystryktów można sobie tylko wyobrazić stopień skomplikowania przy jakichkolwiek wysiłkach zmierzających do uproszczenia i racjonalizacji systemów.

Do dziś w niektórych stanach głosy liczy się na komputerach sprzed 15-20 lat, co oznacza, że nie da się ich skutecznie uodpornić na hakerskie ataki"



Haker potrafi

Po pamiętnych wyborach prezydenckich w 2000 roku, kiedy o kontrowersyjnym zwycięstwie George’a W. Busha zdecydowało kilkaset głosów oddanych na Florydzie, masowo rezygnowano z głosowania za pośrednictwem perforowanych kart wyborczych. Kongres wsparł poszczególne stany dotacjami w wysokości 3 miliardów dolarów. Ale przejście na systemy elektroniczne oznaczało kolejne kłopoty. Do dziś w niektórych stanach głosy liczy się na komputerach sprzed 15-20 lat, co oznacza, że nie da się ich skutecznie uodpornić na hakerskie ataki. Nawet w nowszych systemach zabezpieczenia okazały się mocno niedoskonałe i urządzenia łatwo mogą paść łupem cyberwłamywaczy.

„W procesie wyborczym na wielu etapach wykorzystywane są komputery, które mogą przejąć hakerzy” – ostrzega Andrew Appel, ekspert ds. elektronicznych systemów głosowania z Princeton.

Najwięcej zastrzeżeń budzą systemy, w których wyborcy oddają głosy za pośrednictwem ekranów dotykowych. Nie pozostawiają one żadnego papierowego śladu po wyborze dokonanym przez głosującego. W kilku wahających się stanach (ang. swing states), gdzie decydują się losy batalii o Biały Dom (Pensylwania, Floryda, Wirginia) zaczęto odchodzić od tego systemu. Ale w innych, takich jak Georgia czy New Jersey, ekrany dotykowe można znaleźć w każdym lokalu wyborczym. Jeszcze w 2006 roku naukowcy z Princeton dowiedli, że jeden z rodzajów elektronicznych maszyn wyborczych jest podatny na wirusa, który po zainstalowaniu mógłby przez całe lata zmieniać wyniki wyborów bez wykrycia.

Poczciwy, dobry papier

Bezpodstawne obawy? Bynajmniej. Co prawda informacje o próbach infiltracji systemów oddawania głosów są raczej skąpe, ale media wciąż donoszą o włamaniach do różnych rządowych baz danych. A skoro tam można…

„Nie jestem ekspertem w czytaniu myśli Władimira Putina i przewidywaniu jego zamiarów, ale gdybyśmy chcieli wywołać chaos, świetnym sposobem byłoby zniszczenie spisu wyborców” – uważa Dan S. Wallach, profesor Rice University.

Tak mogłoby się stać w Chicago. Illinois State Board przyznał, że przedmiotem zainteresowania hakerów były właśnie listy zarejestrowanych wyborców.

Według ekspertów najbezpieczniejszymi systemami głosowania są takie, które łączą zalety starych i nowych technologii. Czyli te, które pozostawiają zarówno elektroniczny, jak i papierowy ślad po decyzji podjętej przez wyborcę. Tego rodzaju systemy są trudne dla hakerów do zinfiltrowania.

Niektóre stany wprowadzają na przykład automatyczny audyt wyników głosowania i losowo porównują, czy elektroniczna i papierowa dokumentacja pokrywają się. Pozostawienie papierowego zapisu daje także możliwość ręcznego przeliczenia głosów jako ostatecznego rozwiązania. To kosztowny sposób, ale dający pewność, że proces wyborczy przebiegł uczciwie. Takie rozwiązania zastosowano już w 35 stanach i według Verified Voting Foundation 75 procent oddanych w USA głosów postawia po sobie papierowy ślad.

Problem polega na tym, że to wyniki z pozostałych 15 stanów mogą przesądzić o tym, kto zamieszka w Białym Domu na kolejne cztery lata. A zaufanie w przejrzystość i wiarygodność systemu wyborczego jest jednym z fundamentów demokracji.


Jolanta Telega

[email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama