Co najmniej 29 osób zostało rannych w wyniku eksplozji w dzielnicy Chelsea, w centrum Manhattanu w Nowym Jorku w sobotę wieczorem. Przyczyna wybuchu jest ustalana, ale na razie nie ma dowódów, że byłto zamach terrorystyczny.
Według straży pożarnej żaden z rannych nie jest w stanie zagrażającym życiu, chociaż stan jednego z nich określa się jako ciężki. Rannych niezwłocznie przewieziono do szpitala.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio, który przybył na miejsce wybuchu, oświadczył na konferencji prasowej, że "na obecnym etapie nie ma dowodów, że był to zamach terrorystyczny". Dodał jednak, że wybuch był "zamierzonym" rezultatem.
Policja nowojorska poinformowała wcześniej, że nie znalazła śladów wskazujących, że był to wybuch instalacji gazowej.
Eksplozja nastąpiła na 23 ulicy między 6 a 7 Aleją, w ruchliwej dzielnicy Chelsea, niedługo przed godz. 21 (3 nad ranem czasu polskiego). Jak poinformowała policja, prawdopodobnie wybuchła bomba podłożona w pojemniku na śmieci, a ściślej tzw. improwizowane urządzenie wybuchające (improvised explosive device - IED), czyli domowym sposobem sporządzony ładunek wybuchowy.
Skrótu IED używa się dla określenia prymitywnych bomb używanych przez terrorystów w Iraku i Afganistanie.
Według innych źródeł, mogła to być przypadkowa eksplozja materiałów wybuchowych używanych w budownictwie.
Policja zablokowała okoliczne ulice. Biały Dom podał, że prezydent Obama został poinformowany o wydarzeniu.
Wcześniej tego samego dnia bomba wybuchła w miejscowości Seaside Park, w stanie New Jersey. Nie spowodowała ofiar w ludziach, ani większych szkód. Burmistrz de Blasio powiedział, że nie ma związku między tymi wydarzeniami.
Do Nowego Jorku przyjechali już przywódcy wielu państw, którzy w przyszłym tygodniu wezmą udział w dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, m.in. prezydent RP Andrzej Duda. (PAP)