Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 04:51
Reklama KD Market

Miguel z Paragwaju: Bóg nas zmienia na lepsze



Przez 16 lat brałem narkotyki, popełniałem przestępstwa, miałem trudności w relacjach z rodziną, nie czułem się bliski im ani kochany. Jednak Bóg zmienia nas na lepsze; moje uzdrowienie miało miejsce10 lat temu - powiedział w Brzegach w swoim świadectwie Paragwajczyk Miguel.

Paragwajczyk przemawiał podczas sobotniego czuwania w Brzegach.

"Mam na imię Miguel, mam 34 lata i pochodzę z Asunción, z Paragwaju. W domu było nas jedenaścioro, a tylko ja miałem problemy z uzależnieniem od narkotyków. Wyleczyłem się w ośrodku Fazenda de la Esperanza San Rafael - w Rio Grande do Sul w Brazylii (stan na południu Brazylii - PAP)" - powiedział Miguel podczas czuwania.

Wyznał, że przez 16 lat brał narkotyki. "Zawsze miałem duże trudności w relacjach z moją rodziną, nie czułem się bliski im ani kochany. Ciągle się kłóciliśmy i żyliśmy w ciągłym napięciu. Nie pamiętam, żebym siadał z rodziną przy stole, dla mnie rodzina była pojęciem nieistniejącym, a dom był miejscem, w którym tylko się śpi i je" - wspominał.

Miguel w wieku 11 lat uciekł z domu, bo - jak powiedział - odczuwał już ogromną pustkę. "Wtedy nawet uczyłem się, ale chciałem +wolności+. Przez kilka miesięcy eksperymentowałem z narkotykami w drodze do szkoły. To tylko pogłębiło tę pustkę, która we mnie była, nie chciałem wracać do domu, mierzyć się z moją rodziną, z samym sobą. Wtedy porzuciłem szkołę i rodzice musieli zamknąć przede mną drzwi swojego domu, tracili nadzieję" - mówił.

Jako piętnastolatek Miguel popełnił pierwsze przestępstwo, został skazany i trafił do więzienia. Niedługo później trafił ponownie do więzienia, na sześć lat. "To był dla mnie okres wielkiego cierpienia, nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nikt z rodzeństwa mnie nie odwiedził. Lata mijały, odsiedziałem swój wyrok" - mówił.

"Miesiąc po moim wyjściu z więzienia ksiądz, przyjaciel rodziny, zaprosił mnie do miejsca, które nazywało się Fazenda de la Esperanza (port. Dom Nadziei). W moim życiu nie było celu. Wszystkie te stracone lata były widoczne w moim spojrzeniu, na mojej twarzy. Zdecydowałem, że pójdę i pierwszy raz poczułem się jak w rodzinie" - powiedział Miguel.

W ośrodku - jak mówił - nauczył się, jak zawierać relacje z ludźmi, a potem sam zaczął pomagać innym.

"Na początku dużo kosztowało mnie zawieranie relacji, współżycie. W tej społeczności metodą uzdrowienia jest Słowo Boże, przeżywanie go. W trakcie procesu mojego uzdrowienia poznałem kolegę; wybaczenie mu wiele mnie kosztowało, ja potrzebowałem spokoju, a on - bycia kochanym. Po pół roku powierzono mi w domu konkretny obowiązek - pomagać, by dom lepiej funkcjonował. I w ten sposób zacząłem rozumieć, że Bóg mnie o coś prosił. Wtedy ten kolega dostał list od swojej żony, ich relacja była bardzo zniszczona, i to pomogło mi zrozumieć go lepiej. Przyniosłem mu list, a on mi powiedział: +Bracie, wybaczysz mi?+, a ja mu odpowiedziałem, że oczywiście. I od tego momentu mieliśmy doskonałą relację" - wspominał Miguel.

"Naprawdę, Bóg nas zmienia, Bóg nas zmienia na lepsze" - mówił Miguel. "Moje uzdrowienie miało miejsce 10 lat temu i dzisiaj, od trzech lat, zarządzam domem +Quo Vadis?+ należącym do la Fazenda de la Esperanza w Cerro Chato w Urugwaju" - dodał.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama