Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 20:47
Reklama KD Market

Austria/Proeuropejski kandydat wygrał, ale prawica nie składa broni



Proeuropejski, wspierany przez Zielonych kandydat Alexander Van der Bellen wygrał rzutem na taśmę rywalizację o fotel prezydenta Austrii. Europa odetchnęła z ulgą, ale czy na długo? Prawicowi populiści zapowiadają rewanż w wyborach parlamentarnych za dwa lata.

Van der Bellen dokonał rzeczy uważanej za niemal niemożliwą. W pierwszej turze wyborów miesiąc temu startował z pozycji outsidera i uzyskał zaledwie 21,34 proc. głosów, a w niedzielę pokonał uważanego za faworyta Norberta Hofera z prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności (FPOe), który 24 kwietnia zebrał 35,05 proc.

O zwycięstwie Van der Bellena - 72-letniego profesora ekonomii, zdecydowało 31 tys. głosów. Poparło go 50,35 proc. wyborców; natomiast jego adwersarza 49,65 proc. Austria była "o włos" od politycznej katastrofy - pisze komentator niemieckiego dziennika "Tagesspiegel" Hermann Rudolph.

Obserwatorzy wyborów są zgodni w ocenie, że o sukcesie Van der Bellena przesądziła mobilizacja tej części elektoratu, która za wszelką cenę chciała zapobiec zdobyciu pałacu prezydenckiego przez prawicowego populistę.

Na kandydata wspieranego przez Zielonych zagłosowało ponad 200 tys. osób, które nie poszły do urn w pierwszej turze wyborów. Poparli go też zwolennicy niezależnej kandydatki Irmgard Griss, która nie weszła do drugiej tury oraz wyborcy partii socjaldemokratycznej SPOe. Za Van der Bellenem opowiedziało się wielu prominentnych przedstawicieli kultury, sztuki, biznesu i nauki.

Van der Bellen zwyciężył w dużych miastach; w stolicy kraju Wiedniu zdobył 63,3 proc., a w Grazu 64,4; natomiast na prowincji, z małymi wyjątkami, dominował Hofer. Poparło go aż 71 proc. robotników, a także wielu młodych mężczyzn - wynika z analizy opublikowanej przez austriackie gazety.

Austriackie i niemieckie media piszą o głębokich podziałach w społeczeństwie; "Tagesspiegel" określa sytuację mianem "zimnej wojny domowej".

Chociaż Hofer przyznał się szybko do porażki, FPOe nie zamierza składać broni. W przypadku zwycięstwa swojego kandydata w wyborach prezydenckich prawicowi populiści liczyli na przyspieszone wybory parlamentarne. Z sondaży wynika, że mogliby liczyć na wygraną i fotel kanclerza. Obecny prezydent nie dopuści raczej do realizacji takiego scenariusza, co oznacza, że partia będzie musiała zaczekać do wyborów w 2018 roku.

"Kampania wyborcza nie była czasem straconym, lecz dobrą inwestycją w przyszłość" - oświadczył Hofer i zapowiedział, że szef FPOe Heinz-Christian Strache zostanie za dwa lata kanclerzem Austrii, a on sam rok później prezydentem. Strache podkreślił, że 50 proc. obywateli Austrii opowiedziało się za proponowaną przez jego partię zmianą, i że nie zostawi swoich zwolenników na lodzie. "Jesteśmy partią centrum" - twierdzi szef partii.

To, czy prawicowi populiści utrzymają do wyborów parlamentarnych wysokie poparcie, zależy w dużej mierze od wyników pracy aktualnego rządu koalicyjnego socjaldemokratów i konserwatystów z Austriackiej Partii Ludowej (OeVP). W wyborach prezydenckich kandydaci obu tych partii ponieśli druzgocącą porażkę przegrywając z Hoferem już w pierwszej turze.

Pod wpływem szoku po klęsce, do dymisji na początku maja podał się kanclerz Werner Feymann. Zastąpił go Christian Kern, 50-letni prezes austriackich kolei państwowych OeBB. Partie koalicji rządowej liczą na to, że sprawny menedżer odwróci niekorzystny dla rządu trend.

Austria coraz dotkliwiej odczuwa wewnętrzne i międzynarodowe skutki kryzysu migracyjnego - w zeszłym roku do kraju przyjechało 90 tys. imigrantów, a bezrobocie osiągnęło rekordowy poziom. Prestiż rządu ucierpiał wskutek niekonsekwentnej polityki migracyjnej. Faymann popierał początkowo liberalną politykę kanclerz Angeli Merkel, a następnie - przestraszony spadającymi wynikami w sondażach - zamknął granice kraju dla uchodźców, jednak pomimo wolty nie odzyskał poparcia wyborców.

W rządowym expose Kern zapowiedział, że będzie walczył o odzyskanie zaufania obywateli i że przezwycięży panujący w kraju marazm. "Jeżeli uda mu się odwrócić negatywne nastroje w kraju, to powstrzyma ofensywę populistów. Jeżeli jednak poniesie fiasko, to minimalne zwycięstwo Van der Bellena będzie ostatnim gestem oporu tradycyjnych partii przeciwko prawicowym populistom" - napisał "Spiegel Online".

Na sukces Van der Bellena i porażkę Hofera pozytywnie zareagowała zagranica. Przegraną kandydata skrajnej prawicy w wyborach w Austrii "z ulgą przyjął" premier Francji Manuel Valls. "Ulga, że Austriacy odrzucili populizm i ekstremizm. Każdy w Europie musi wyciągnąć z tego wnioski" - oświadczył Valls na Twitterze. W depeszy gratulacyjnej prezydent Niemiec Joachim Gauck pogratulował Van der Bellenowi zwycięstwa, wyrażając nadzieję, że prezydent Austrii będzie jako "Europejczyk z przekonania" zabiegał o silną Unię Europejską. Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier oświadczył, że "całej Europie spadł kamień z serca".

Redaktor naczelna dziennika "Der Standard" Alexandra Foederl-Schmid uważa, że wynik wyborów jest silnym sygnałem pod adresem zagranicy. "Siły proeuropejskie odbiorą zwycięstwo Van der Bellena jako dowód na to, że można się zmobilizować i wygrać z prawicowymi populistami" - powiedziała dziennikarka. "To silny impuls dla zwolenników Europy, także w Europie Środkowo-Wschodniej" - dodała austriacka publicystka.

Niemiecki politolog Karl-Rudolf Korte ocenił, że partie prawicowo-populistyczne w Europie są obecnie "na fali" i nie widać na razie symptomów wskazujących na możliwość odwrócenia tego trendu. Jego zdaniem dobry wynik Hofera będzie bodźcem dla antyislamskiej i eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Szefowa AfD Frauke Petry była gościem podczas wieczoru wyborczego Hofera w Wiedniu.

"Tagesspiegel" apeluje, by politycy w Niemczech uważnie przeanalizowali sytuację w Austrii. "Obawy i lęki znacznej części społeczeństwa niemieckiego są podobne do obaw Austriaków. (...) Każdy wie, że państwo może tylko raz rozdzielić pieniądze z podatków. Obywatele, którzy skazani są na pomoc ze strony państwa lub co prawda stoją na własnych nogach, lecz drżą o swój skromny dobrobyt, boją się, że imigranci zajmą ich miejsce w społeczeństwie, gdyż też potrzebują mieszkań, oświaty, opieki i pracy" - czytamy w wydawanej w Berlinie gazecie.

"Die Welt" spekuluje, że sytuacja w Austrii może stać się początkiem swoistego "trzęsienia ziemi" - początkiem marszu populistów do władzy. Redakcja przypomina, że w listopadzie nowego prezydenta wybierają Amerykanie, a w przyszłym roku wybory odbędą się we Francji i Niemczech. We wszystkich tych krajach działają politycy, którzy "wykorzystują resentymenty i napięcia", a także zniechęcenie obywateli do polityki.

"Ten, kto chce powstrzymać ofensywę populistów, musi zrobić coś więcej niż tylko wymyślać im od +nazistów+ i +idiotów+" - pisze Sascha Lehnarz z "Die Welt".

Jacek Lepiarz (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama