Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 01:50
Reklama KD Market

Poddanie Masy. Gołota wygrywa ze skruszonym gangsterem



To była chyba jedyna walka Andrzeja Gołoty, którą wygrał walkowerem. Tym razem nie w ringu, a na sali sądowej. Przeciwnikiem był Jarosław Sokołowski ps. Masa, którego mieszkający w Chicago pięściarz pozwał za oszczerstwa kierowane pod jego adresem.

Skruszony gangster w jednej ze swoich książek napisał, że pojedynek Gołoty z Michaelem Grantem ustawiła mafia pruszkowska, a konkretnie Andrzej Koligowski ps. Pershing. To właśnie on, wspólnie z Masą i Gołotą w wyniku porażki tego ostatniego mieli zarobić siedem milionów dolarów. Postronny obserwator wątpi w taki scenariusz, szczególnie wtedy, kiedy widzi siedzącego na trybunie Pershinga skaczącego z radości w momencie, kiedy Gołota rzuca na matę w pierwszej rundzie Granta, oraz po jej zakończeniu, gdzie nie mogąc pogodzić się z porażką, wręcz rwie sobie resztki pozostających na jego głowie włosów. Masa jednak wie swoje i tą wiedzą postanowił się podzielić z czytelnikami.

Gołota, twierdząc, że nie ma to nic wspólnego z faktami i prawdą, a wręcz jest zwykłym pomówieniem, wytoczył Masie proces. W grudniu ubiegłego roku miała się odbyć pierwsza rozprawa, ale Masa, przedstawiając zaświadczenie lekarskie, nie stawił się na nią. Podobna historia miała miejsce w poniedziałek. Na sali sądowej w Warszawie zjawili się Andrzej Gołota z żoną Mariolą, ich adwokat, świadkowie. Jednak i tym razem zabrakło Masy, z tego samego powodu. Choroba.

Widać w oczach sędziego miarka się przebrała. Postanowił nie przesuwać terminu rozprawy, rozpatrzył dowody i uznając nieobecność Masy za nieusprawiedliwioną, wydał wyrok zaocznie. Zostanie on ogłoszony 19 kwietnia. Zwycięzcą tego pojedynku może zostać tylko Gołota, a przegrany będzie musiał opublikować na swój koszt przepraszające oświadczenie w jednym z ogólnopolskich dzienników oraz wpłacić 10 tys. złotych na rzecz fundacji Feliksa Stamma.

Masa miał dwa razy okazję przedstawić dowody i bronić przed sądem swoich racji. Nie zrobił tego, jakby potwierdzając, że to, co napisał, mieści się w kategoriach nieprawdy i pomówienia. Jak relacjonuje jeden z polskich dzienników sportowych, Andrzej Gołota nie krył zadowolenia. Podobnie jak jego żona Mariola, która powiedziała: „Przybyliśmy tutaj, żeby zapewnić kibiców, że Andrzej zawsze był uczciwy i nigdy się nie sprzedał”.

Walka Gołoty z Grantem odbyła się 20 listopada 1999 roku w Atlantic City. Polak w pierwszej rundzie posłał rywala dwukrotnie na deski. Przed nokautem uratował go gong. W dziesiątej rundzie z kolei Gołota zainkasował kilka ciężkich ciosów, po jednym z nich padł na matę. Wprawdzie się podniósł, ale nie wyraził chęci kontynuowania walki. Jak się później okazało, do momentu jej zakończenia u wszystkich trzech sędziów wygrywał jednogłośnie na punkty. Niektórzy wówczas twierdzili, że Gołota przegrał ten pojedynek nie z przeciwnikiem, ale z samym sobą. Nie brakowało też takich, którzy sugerowali, że po prostu go oddał.

Dariusz Cisowski

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama