Real Madryt wygrał na wyjeździe z Barceloną 2:1 w 31. kolejce hiszpańskiej ekstraklasy piłkarskiej. Był to 232. spotkanie tych rywali w historii, a "Królewscy" odnieśli 93. zwycięstwo. "Blaugrana" przegrała pierwszy mecz od 3 października ubiegłego roku.
Od początku spotkania lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy częściej byli przy piłce i groźniej atakowali. Jedną ze stuprocentowych sytuacji zmarnował Urugwajczyk Luis Suarez, który był niepilnowany w polu karnym i miał przed sobą tylko bramkarza rywali, ale nie trafił w piłkę. Poza tym dobrze między słupkami spisywał się Kostarykanin Keylor Navas.
Wynik Katalończykom udało się zmienić dopiero w 56. minucie, gdy dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Gerard Pique. Jego uderzenie głową tuż przy słupku było na tyle mocne, że Navas nawet nie próbował interweniować.
Jednak sześć minut później efektownym uderzeniem przewrotką z niewielkiej odległości popisał się Francuz Karim Benzema, który dał "Królewskim" wyrównanie.
W końcowych dwóch kwadransach Real miał przewagę. W 80. minucie strzelił nawet drugiego gola, ale trafienie nie zostało uznane. Sędzia dopatrzył się przewinienia na obrońcy Barcelony, choć trudno się go dopatrzeć na telewizyjnych powtórkach.
W 84. minucie Sergio Ramos dostał drugą żółtą kartkę i "Królewscy" grali w dziesiątkę, ale nie przeszkodziło im to dopiąć swego - kilkadziesiąt sekund później Portugalczyk Cristiano Ronaldo opanował górną piłkę w polu karnym i pokonał Chilijczyka Claudio Bravo płaskim strzałem. Pomimo gry w przewadze, gospodarze nie zdołali wyrównać.
- Real wygrał zasłużenie. Nie wiedzieliśmy jak wykorzystać fakt, że mieliśmy o jednego zawodnika więcej. Przed tą czerwoną kartką było najwyżej pięć, dziesięć minut, kiedy nie kontrolowaliśmy meczu - powiedział po ostatnim gwizdku Pique.
Dumy z postawy swojej i kolegów nie ukrywał za to brazylijski obrońca gości Marcelo.
- Pokazaliśmy, że potrafimy grać z każdym rywalem. Wszyscy, którzy rywalizują z Barceloną, muszą umieć cierpieć. Nam się udało, byliśmy cierpliwi. Drużyna wykonała świetną pracę, od Keylora Navasa do ostatniego + przodu - skomentował.
Ronaldo zdobył 29. ligową bramkę w tym sezonie i umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji strzelców. Drugi Suarez ma o trzy trafienia mniej.
W tabeli prowadzi Barcelona z 76 punktami i wciąż ma siedem przewagi nad odwiecznym rywalem, który jest trzeci. Na drugim miejscu jest Atletico Madryt z 70 pkt, który we wcześniejszym spotkaniu rozgromił Betis Sewilla 5:1.
- Krok po kroku. Najpierw musimy wyprzedzić Atletico, bo wciąż zajmujemy trzecią pozycję. A potem zobaczymy, co dalej. Mogę powiedzieć, że to zwycięstwo to ogromna nagroda dla naszych piłkarzy, bo prawda jest taka, że rozegrali świetny mecz. To na pewno podniesie nasze morale, i to niedługo przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów w Niemczech - powiedział na konferencji prasowej Zidane.
Barcelona poniosła pierwszą porażkę od 3 października 2015 roku, licząc wszystkie rozgrywki. Później wygrała 30 i zremisowała dziewięć meczów. W tym czasie zdobyła 122 bramki i straciła zaledwie 23.
- Ich pierwszy gol nas zdenerwował i niestety przegraliśmy na Camp Nou po raz pierwszy w tym sezonie. Musimy się teraz pozbierać i powetować to sobie w Lidze Mistrzów, a czeka nas wymagający mecz z Atletico. Trzeba myśleć, że wciąż jesteśmy liderami ekstraklasy na siedem kolejek przed końcem - podkreślił trener gospodarzy Luis Enrique.
Był to 232. w historii mecz Barcelony z Realem. Bilans jest minimalnie korzystniejszy dla "Królewskich" - 93 zwycięstwa, 48 remisów i 91 porażek. W ekstraklasie najlepsze hiszpańskie kluby zmierzyły się po raz 172.; Real wygrał 72 razy, przegrał 68, a remis zanotowano 32-krotnie.
Mecz, który obejrzało 99 264 kibiców, poprzedziła minuta ciszy poświęcona pamięci zmarłego 24 marca byłego piłkarza i trenera Barcelony Johana Cruyffa. W 14. minucie - liczba odpowiadająca numerowi Holendra na koszulce - kibice na stojąco oklaskiwali legendarnego zawodnika. Piłkarze gospodarzy mieli na strojach napis "Dzięki, Johan".
(PAP)
Reklama