Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 7 października 2024 21:35
Reklama KD Market

O włos od tragedii. Piotr Fetela – to musiało kiedyś nastąpić



100 Acre Wood Rally 2016, będący drugą tegoroczną eliminacją rajdowych mistrzostw USA, okazał się pechowy dla najlepszego polonijnego kierowcy Piotra Feteli. Znajdujący się na piątym miejscu po pierwszym dniu zawodów kierowca na dziesiątym odcinku specjalnym miał groźny wypadek. Jego samochód kilka razy dachował. Na szczęście ani jemu, ani pilotowi Dominikowi Jóźwiakowi nic groźnego się nie stało.

Piotr Fetela po raz drugi w tym roku był na ustach całej rajdowej Ameryki. Za pierwszym razem wygrywając w spektakularny sposób Sno*Drift Rally w Michigan, a w minioną niedzielę za sprawą koszmarnie wyglądającego wypadku, który o włos nie doprowadził do tragedii.

– Miało to miejsce na dziesiątym odcinku specjalnym – mówi Fetela – w miejscu bardzo dobrze mi znanym. To był mój szósty start w tym rajdzie, znałem trasę doskonale, tę feralną górkę również. Zawsze pokonywałem ją płaskim skokiem. Tym razem był on jakby skrzywiony. Przy prędkości 180 km/godz. wylądowaliśmy na kałuży wody, pod którą było niewidoczne wgłębienie, a w nim kamień, który wyrwał lewe przednie koło. Zawieszenie nie zamortyzowało uderzenia, samochód został wyrzucony w powietrze, zanim znieruchomiał, kilka razy koziołkował. Dachowanie było jednak w tej sytuacji najlepszą opcją, przecież mógłby być „strzał” w drzewo, który doprowadziłby do tragedii. Tego nie dało się przewidzieć. Takie sytuacje ujawniają się w mgnieniu oka. Trudno na nie skutecznie zareagować. Wyglądało to dramatycznie. Dziękuję temu, który nad nami czuwał i sprawił, że szczęście w tym nieszczęściu nas nie opuściło.

Fetela dawno nie miał już żadnego wypadku. Cały ubiegłoroczny sezon był wolny od kolizji i sytuacji, po których musiałby się wycofać z rajdu.

– Nie sądzę, że to mogło uśpić moją czujność i uwagę. W tym sporcie na to nie można sobie absolutnie pozwolić. Nie ukrywam jednak, że gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość, że to w końcu musi się stać. Takie myśli się pojawiały. No i stało się. To był jak błąd w pracy, którego już się nie cofnie i nie odwróci. Jestem przekonany, że ten wypadek nie spowoduje jakiegoś urazu, czy psychicznej blokady. To wykluczam. Wiem, że takie sytuacje jeszcze bardziej kształtują człowieka, wzmacniają go, a w moim przypadku zrobią ze mnie lepszego kierowcę. Była to lekcja, którą dokładnie przeanalizuję, z której wyciągnę wnioski. Trzeba będzie coś zmienić, na coś zwrócić większą uwagę, jak np. jeszcze dokładniej zadbać o opis trasy, a przede wszystkim przesiąść się do innego samochodu. Prędkość, do jakiej jestem zdolny, przekracza możliwości Subaru, z którym jestem związany od lat – dodaje sensacyjny triumfator Sno*Drift Rally.

David Higgins, który w ubiegłym roku wygrał wszystkie eliminacje, miał w niedzielę w tym samym miejscu identyczny problem. On jednak dysponuje nowym samochodem z dużo lepszym zawieszeniem, które pozwoliło mu wybronić się i jechać dalej. Fetela był bez szans.

– Subaru, z którym jestem związany od lat, tym rajdem kończy swój żywot, przechodzi do historii i pozostanie już tylko we wspomnieniach i na fotografiach. Każdy jego centymetr jest uszkodzony, nie ma mowy o remoncie i przywróceniu go do stanu używalności. Volkswagen Polo, na którym miałem nadzieję startować w tegorocznych eliminacjach, wciąż jest w budowie. Nie mam budżetu, by ją skończyć, dlatego najważniejszym zadaniem stojącym przede mną jest pozyskanie nowych sponsorów, by w końcu zacząć się ścigać wolny od myśli, czy coś się nie podzieje, a jak już, to jakie to będzie miało konsekwencje. Od tego uzależniony jest mój powrót. Mam nadzieję, że za dwa tygodnie po obrażeniach, które są i które bolą, nie będzie już śladu. I gdyby to tylko od tego zależało, to udział w kolejnej eliminacji Oregon Trail Rally, która zostanie rozegrana za miesiąc, byłby pewny. Jestem jednak realistą i wiem, że nie zdążę przygotować samochodu, dlatego koncentruję się na Olympus Rally w stanie Waszyngton, wierząc, że w połowie maja uda mi się powrócić i odnieść kolejny sukces – kończy z nadzieją Piotr Fetela.

Dariusz Cisowski

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama