Były szef chicagowskiej policji Garry McCarthy udzielił pierwszej publicznej wypowiedzi od czasu zwolnienia ze stanowiska. Zarzucił burmistrzowi Chicago, że uczynił z niego "kozła ofiarnego" w sprawie dotyczącej śmiertelnego postrzelenia przez policję czarnoskórego nastolatka Laquana McDonalda.
Były superintendent mówi, że został zwolniony z pracy, choć to za jego kadencji spadł nie tylko wskaźnik przestępczości w mieście, ale też obniżyła się liczba strzelanin z udziałem policjantów. Podkreśla, że od czasu swojej rezygnacji, co miało miejsce przed rokiem, w mieście eskalowała przestępczość.
Nagranie wideo z policyjnej akcji, w której zginął McDonald zostało upublicznione dopiero 13 miesięcy po incydencie. McCarthy przyznaje, że nie miał wpływu na termin ujawnienia wideo, gdyż dochodzenie prowadziły władze federalne wspólnie z Independent Police Review Authority. – Chicagowska policja nie miała nic wspólnego z tym śledztwem – twierdzi MccCarthy.
– Gdyby mnie zapytano, ale mnie nikt nigdy o to nie pytał, czy należy upublicznić wideo, odpowiedziałbym, że należy z tym zaczekać do zakończenia śledztwa – mówił McCarthy podczas dyskusyjnego forum na Harvard University.
W swoim komentarzu McCarthy ani razu nie wymienił Rahma Emanuela z nazwiska. Podkreślał, że pod jego dowództwem chicagowska policja odnosiła rzeczywiste sukcesy w walce z przestępczością i przemocą na ulicach miasta. (ak)
Reklama