Juventus Turyn dał wiele powodów do dumy - podkreślają włoscy komentatorzy po zakończonym remisem 2:2 meczu z Bayernem Monachium w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Media przyznają, że takich emocji, jakich dostarczyli piłkarze, nie można zapomnieć.
„Juve, dasz radę” - podkreśla „La Gazzetta dello Sport”. Dziennik porównując grę Juventusu do filmu „Rocky” zauważa, że drużyna najpierw „zbierała baty”, a potem podniosła się i czerpiąc energię nie wiadomo skąd, sama zaczęła „bić”.
“Bo nikt nie jest w stanie zapędzić Juve do narożnika, nawet Marsjanie z Bayernu, jakimi byli w pierwszej połowie” - ocenia gazeta, nazywając klub z Monachium “laboratorium taktycznym” Pepa Guardioli.
Klub turyńczyków w jej ocenie bardzo się rozwinął: mentalnie, fizycznie i pod względem pewności siebie.
Dziennik nie kryje zadowolenia z przebiegu meczu i to mimo, że – jak przyznaje - zabrakło szczęśliwego zakończenia.
„Ale to nie jest Hollywood, chłopaki” - pisze z rozbawieniem autor komentarza po spotkaniu w Turynie. Wyraża przekonanie, że podczas rewanżu 16 marca w Niemczech trzeba będzie dać z siebie wszystko. A Bayern - przypomina się w relacji - nie jest „normalną drużyną” i ten wtorkowy remis to jest „wielki wyczyn”.
„Na końcu obaj bokserzy stoją na nogach, aż do następnej części, u nich w domu. Ale Guardiola nie będzie już taki spokojny” - podsumowuje "La Gazzetta dello Sport".
Turyńska „La Stampa” zauważa zaś, że po golach Thomasa Muellera i Arjena Robbena Juventus zdołał odrobić straty dzięki celnym strzałom Paulo Dybaly i Stefano Sturaro. Niemiecki klub dominował tylko przez godzinę – relacjonuje - a potem „czarno-biali obudzili się”.
Cały mecz podsumowano na tych łamach następująco: "był jak podręcznik piłki nożnej, z całą gamą emocji. Dlatego trudno będzie o nim zapomnieć. Bo nie często widuje się tak miażdżącą dominację jednej drużyny nad drugą, co jednak zakończyło się remisem, choć wydawałoby się, że ta druga jest bliska agonii" - podkreślono.
"Juventus nigdy nie umiera" - powtarzali po meczu sprawozdawcy radiowi.
Bardzo uważnie media przyglądały się zwłaszcza Robertowi Lewandowskiemu, bo to w nim widziano największe zagrożenie. Zebrał dobre oceny i uznanie, bo - jak zauważono - "bardzo się starał".
(PAP)
Reklama